Artykuły, które są publikowane w prasie niebranżowej, opisujące regulacje prawne, zwykle są mocno nieprecyzyjne, a czasami wręcz wprowadzają w błąd. Podobnie jest z tym artykułem, o czym świadczą chociażby komentarze pod artykułem, w których każdy pisze co innego

Dziennikarz portalu coś gdzieś usłyszał, coś przeczytał, ale i czegoś nie doczytał. Nie dziwię się, bo Prawo wodne już jest skomplikowane, a i rządzący Polską coraz bardziej je komplikują

.
Po pierwsze ustawa zmieniająca prawo wodne, która weszła w życie z dniem 23 listopada 2019 r. nie dała przyzwolenia na budowę bez pozwolenia/zgłoszenia każdego stawu o powierzchni nieprzekraczającej 1000 m2 i głębokości nieprzekraczającej 3 m, tak jak jest to napisane w tym artykule. Dziennikarz pominął kilka ważnych kwestii.
Zgłoszenia (a nie uzyskania pozwolenia wodnoprawnego) nadal wymaga staw, który nie jest napełniany w ramach usług wodnych, ale wyłącznie wodami opadowymi lub roztopowymi lub wodami gruntowymi o powierzchni nieprzekraczającej 1000 m2 i głębokości nieprzekraczającej 3 m od naturalnej powierzchni terenu o zasięgu oddziaływania niewykraczającym poza granice terenu, którego zakład jest właścicielem. Przepis mówi jedynie o "zakładzie", a nie np. o osobie fizycznej. Jednak w innych przepisach ustawy ustawodawca wprost wskazuje, że że pod pojęciem „zakład” należy rozumieć podmioty korzystające z wód w ramach usług wodnych,
wykonujące urządzenia wodne lub
wykonujące inne działania wymagające zgody wodnoprawnej. Skutkuje to tym, że "zakładem" może być również każdy z nas, jako osoba fizyczna

To raz.
Dwa. Dziennikarz kompletnie pomija fakt, że taki staw nie może mieć zasięgu oddziaływania na sąsiednie nieruchomości. Taki staw musi, jak to mówi ustawa, swoim zasięgiem nie wykraczać poza granice terenu właściciela. Jeżeli więc właściciel stawu będzie doprowadzał wodę z rowu melioracyjnego i jednocześnie będzie ją tam odprowadzał, to będzie on oddziałowywał na nieruchomości sąsiednie, więc na takie działanie będzie musiał mieć pozwolenie wodnoprawne, a nie wyłącznie zgłoszenie, które samo w sobie jest tanie i bezproblemowe (w przeciwieństwie do pozwolenia wodnoprawnego, które łącznie ze wszystkimi niezbędnymi dokumentami jest kosztowne). O tym już dziennikarz nie wspomina

Nie wspomina on też o tym, że pozwolenie wodnoprawne będzie wymagane nawet dla stawu o głębokości max 3 metry i o powierzchni nieprzekraczającej 1000 m2 jeżeli tylko taki staw nie będzie napełniany wyłącznie wodami opadowymi lub roztopowymi lub wodami gruntowymi. To dwa.
Trzy. Według tego dziennikarza "zgodnie z wyjaśnieniami przekazanymi przez Ministra Rozwoju, zbiorniki wodne mogą podlegać ustawie Prawo budowlane tylko w sytuacji, gdy są obiektami budowlanymi (lub urządzeniami budowlanymi), a
więc gdy są wykonywane z użyciem wyrobów budowlanych. "
Z tym to już jest problem w praktyce

Co do zasady prawie każdy staw wymaga pozwolenia na budowę, z 1 wyjątkiem o którym pisałem wcześniej odnośnie wielkości oczka wodnego (max o powierzchni 50 mkw) - choć orzeczenia sądów administracyjnych mówią jeszcze coś innego

. Niby ustawa nowelizująca wprowadziła zmiany w tym zakresie, ale "niby", bo urzędnicy stanowisko Ministerstwa Rozwoju sobie różnie interpretują.
W tym roku ogarniałem dwóm osobom budowę stawów więc wiem

Ogólnie wiele zależy od Waszych "lokalnych" urzędników zajmujących się tymi kwestiami, bo przepisy są skomplikowane i dają one duże pole do własnej interpretacji.