Bardzo ciekawy temat, a jest w nim totalna cisza

. Znalazłem chwilę wolnego, aby zaprezentować własny pogląd na opisaną przez Ciebie sytuację
Osobiście uważam, że to co jest w podajniku do metody (pellety, zanęta) to podstawa. I to właśnie jest to co jest kluczowe w metodzie w połączeniu z prezentacją całej "pułapki". J. Hughes który jest obecnie chyba najlepszym zawodnikiem komercyjnym w UK podkreśla, że przynęta w podajniku ma małe znaczenie. Wiele razy pokazywał jak łowił ryby na metodę...na pusty haczyk. Jednocześnie wiele razy podkreślał też (nie tylko on, ale wielu innych co kręcą podwodne filmy z rybami), że karpie uczą się omijać kolorowe przynęty, jak je widzą. Ogólnie ja się z tym zgadzam, ale po raz enty skupię się na kolorze przynęty.
Kolor przynęty jest istotny w określonych warunkach. Musi być ona przede wszystkim widoczna pod wodą dla ryb, bo co z tego, że np. wędkując w jeziorze eutroficznym dasz żółtą kukurydzę na haczyk w metodzie, licząc na jej efekt kolorystyczny, gdy tej kukurydzy nie widać już na paru metrach głębokości ? Tam wiele gatunków ryb nie musi kierować się wzrokiem, więc kombinacje z kolorami przynęt w mojej skromnej ocenie, nie mają wówczas sensu, szczególnie jak łowisz na znacznych głębokościach.
Jednak.....jak się ponurkuje trochę np. w jeziorze lobeliowym, to się zauważy, że kolor przynęty ma istotne znaczenie. I ryby widzą daną przynętę o danym kolorze nawet na sporej głębokości. I potrafią od razu zaatakować właśnie ją, a nie tą inną niekolorową. Bawiłem się tak z mniejszymi rybami podrzucając im różne kolorowe i niekolorowe kąski

Zobaczcie też ile się sandaczy łapie na metodę na kolorowe dumbellsy. Nie bez powodu też producenci mają zielone i czerwone zanęty (pellety), które robią robotę na wielu płytkich łowiskach. Jak ponurkuje się trochę dłużej przypatrując się rybom, to można się przekonać, że ryby bardzo dobrze reagują na kolor, tyle że muszą go widzieć i najważniejsze...nie mogą czuć zagrożenia ze strony tego kolorowego "czegoś", które chcą spróbować. I w tym miejscu właśnie wracam do tematu założonego przez Lucjana i roli zanęty/przynęty w metodzie.
Jest duża różnica w wędkowaniu na wodach na których nie stosuje się "No Kill" (z których je się ryby), a na tych na których ryby się zawsze wypuszcza. Na łowiskach gdzie się zabiera wszystko "co leci", ryba nie zawsze będzie miała szansę na nauczenie się omijania określonych przynęt. Dlatego właśnie na wielu łowiskach No Kill "przynętowe killery" z jednego sezonu niekoniecznie się sprawdzają w kolejnych sezonach, szczególnie jak wiele osób na nie łowi i ryby następnie wypuszcza. Powszechną sytuacją jest to, że karpie na komercji (nawet te mniejsze, które już nieraz były łapane) potrafią zassać rozsypany w koło podajnika do metody pellet lub zanęte, omijając umiejętnie nawet oczojebliwą przynętę. Czemu ? A no pewnie dlatego, że widzą i kojarzą już przynętę z zagrożeniem, bo były na nią wcześniej złapane. Sytuacja jednak diametralnie się zmienia jak jej nie widzą (możliwe też że nie odróżniają węchem przynęty od reszty "towaru" wrzuconego przez wędkarza do wody), bo wówczas w "ciemno" zasysają pokarm i mamy dużo większe szansę, że ryby w końcu się skuszą na nasz haczyk z przynętą. Takie jest moje zdanie.
Osobiście więc uważam, że to że ryby w przypadku opisanym w tym temacie wolały zasysać kupki zanęty, aniżeli pellety, kulki, czy też nawet ziarna kukurydzy wiązało się przede wszystkim z tym, że pływały one w zbiorniku typu No Kill, więc miały szansę nauczyć się omijać widoczne dla nich zagrożenie. Widziały bardzo dobrze (z racji dobrej przejrzystości wody) to co pobierają z dna. Kojarzyły one fakt pobrania zanęty z dużo mniejszym zagrożeniem aniżeli pobieranie pelletów, kulek, kukurydzy (pewnie nieraz zdarzyło im się być na nie złapanym). Po prostu nauczyły się omijać widoczne dla nich zagrożenie. Jestem ciekawy, co by było gdyby przejrzystość na tym zbiorniku była fatalna, czy ryby również nie dałyby się nabrać na pellety, kulki, kukurydzę ? Wydaję mi się, że sytuacja by się jednak zmieniła
Jeszcze jedna rzecz na podstawie której mam takie zdanie jak wyżej, patrząc po tym co napisał Lucjan. Stopień "penetracji" światła słonecznego w wodzie zależy m.in. od stopnia przejrzystości wody (czysta - "zmącona"), głębokości, pory dnia, warunków pogodowych itp. Dlatego też interesujące jest to, że sytuacja zmieniła się:
"Dopiero wieczorem, a musiałem się zwijać przed 20-tą, bo szedł deszcz, ryby dłużej gościły przy 'zastawionym stole'. Normalnie wpływały, zassały pellet lub dwa czy kupkę zanęty, i płynęły gdzieś. Powracały po 5-15 minutach. Były więc bardzo ostrożne, ja siedziałem na koszu nieruchomy jak posąg

Zmiana nastąpiła około godziny 19-tej, wtedy ryba była ciut bardziej aktywna, trochę dłużej zostawała w nęconym kwadracie."
Oczywiście jest to wyłącznie moja "prawda", a z prawdą jest jak z dziurą w dupie – każdy ma swoją
