Nie wolno zarybiać na własną rękę, to raz, prawo mówi o tym dość wyraźnie. Po drugie karp nie jest pożądaną rybą w rzekach, i jeśli zarybiać, to najlepiej po zrobieniu odpowiednich badań. A po trzecie zarybienia musza być robione w odpowiedni sposób, aby rybie nie zaszkodzić. Jeśli się walnie karpia z wiaderka do wody, to często ryba ma problem z różnicą temperatur. Potem może chorować i zarażać inne ryby.
Najgorsze jest to, ze robi to poseł na sejm, który powinien świecić przykładem.
Nie wiem jak u was ale "u siebie" widziałem żywe karpie pływające w przenośnych basenach i nawet jakiś aparat natleniający wodę chodził. I to nie w jakimś supermarkecie a normalnie na ulicy od hodowcy, Nikomu nie zależy żeby kiepski towar sprzedawać a karp pływający brzuchem do góry sprzedaje się źle i na nic nie pomogą tłumaczenia że się zmęczył i odpoczywa. Można było kupić żywego, albo świeżo ubitego a jak kupujący miał chęć to była opcja przerobienia go na filety (karpia nie kupującego).
Wiesz jak sprzedają karpia w UK, w polskich sklepach? W skrzynkach z lodem, leża wypatroszone i są w dobrym stanie. Dlaczego nie zrobić tego samego? To jest właśnie problem, że u nas nie ma wiedzy. Nie mam pojęcia jak ekolodzy mogą żądać aby karpia nie męczyć, nakazując zabierać go żywego do domu. Przecież to tylko więcej cierpienia dla ryby. A sąd się na to zgadza

Niestety, mając tak niedokształcone społeczeństwo, bo nie czarujmy się, to brak wiedzy podstawowej, będzie nam gorzej sprzedać naszą wizje wędkarstwa. I tu powinno właśnie reagować PZW, nie zaś pytać się wędkarzy, co mają zmieniać. Nie dość, że wędkarze nie grzeszą wiedzą, to to samo jest ze społeczeństwem.
Wypuszczanie karpi a'la Kukiz powoduje również to, że potem wielu wypuszcza do rzek czy jezior rybki z oczek lub akwariów. Takie 'złote rybki' potem krzyżują się z naszymi rybami, zakłócając im tarło, zmianiają kod genetyczny. Piranie zresztą wypuszczano już nie raz. A można naprawde namieszać w ekosystemie jak się zadomowią...