Dobra analiza tematu Mateo!
Ja dodam tylko, że jasno z tego wynika, że polityka PZW i działanie jego kierownictwa jest do bani. Bo to oni powinni czuwać nad wodami które dzierżawią (tak jak rybak to robi), to oni powinni edukować i zmieniać mentalność wędkarzy, krok po kroku. A jednak tego absolutnie nie robią.
I tutaj można zrozumieć niecheć ichtiologów do wędkarzy. Ale dlaczego więc Kotwic w pełni popiera działania PZW i nie podoba się mu moja krytyka związku? To nie jest żadny 'wyjazd' żeby sobie ktoś czegoś nie pomyślał
Coś tutaj nie gra, przynajmniej ja zauważam pewną niekonsekwencję lub właśnie brak zrozumienia wędkarzy. Bo czy można obwiniać za wszysko dzieci w szkole, że źle się zachowują, rozrabiają, jednocześnie uważając, że nauczyciele i rodzice są tutaj bez winy? Oczywiście, że nie!
Dla mnie jedno jest niezrozumiałe. Polskie państwo powinno mieć w nosie co sobie myśli PZW, lub co robi rybak, powinien istnieć sposób na egzekwowanie prawa i regulaminów, powinny być kary i to wysokie za łamanie przepisów, zaś polskie wody bezwzględnie powinny być chronione. I tutaj posłużę się przykładem brytyjskim. Truciciela wody teraz moźe spotkać bardzo wysoka kara (nowe prawo unijne), nieadekwatna do szkód. To już nie ma być 'równowartość' - po prostu zatrucie wody równać się będzie surowej karze. Firmy już zaczynają się moeć na baczności, sprawdzają wszystko i uważają aby nie było żadnej wpadki. U nas w Polsce, nawet na zgłoszenia o skażeniu wody nikt nie odpowiada. Odpowiednie słuźby nie są w stanie znaleźć winnego, ja myślę, że wcale go nie szukają. Tak więc przymyka się oko, a ludzie dalej trują, wywożą śmieci do lasu etc. Środowisko powinno być na pierwszym miejscu!
Jeżeli pomyślimy o działalności wedkarzy teraz, to zrobili oni o wiele więcej niż kilka zatruć wody razem wziętych. I nie mówię tutaj o zanęcie w wodzie bynajmniej, tylko o spustoszeniach w rybostanie. To jest problem! Jeżeli istniałyby metody na sprawdzenie jakości łowisk, lub okazywaloby się, że PZW nie oddaje rejestrów - powinna pójść za tym kara po której na Twardej buty spadły by prezesowi z nóg. Po takim czymś zaraz zapanowałby porządek. Tak samo powinno być z rybakami, z okręgami PZW. Jeżeli istnialaby komórka rządowa, powiedzmy 10 osób, które jeżdżą po Polsce i kontrolują wlepiając mandaty, reagując na donosy o przekrętach i nadużyciach - zaraz by się poprawiło. Bo w Polsce trzeba bata, sama marchewka nie działa niestety. Tak właśnie ograniczono polską korupcję, wprowadzając CBA. Dzięki tym gościom wałków jest kilka, kilkanascie razy mniej, ludzie na stanowiskach nie robią już tego co dawniej, nie ma 'baronów SLD' ktorzy byli niczym na włościach jakiś magnat.
Podam przykład. Zarybienia zgodne z operatem. Przyjezdża komisja i sprawdza zgodność z 'papierem'. Nie ma tylu ryb? Okręg płaci karę za niewypełnianie umowy dzierżawnej, nie ma gadania i tłumaczenia. Winny zaraz by się znalazł, wielu prezesów poleciałoby za szwindle, na taczkach wywieźliby ich sami wędkarze, ci co tyrają w swoich kołach.
Ochrona środowiska jest sprawą priorytetową, szkoda, że nie w Polsce. Ja bym tutaj domagał się aby wlaśnie tego prawa przestrzegano. W UK ryb sie nie zabiera i wędkarz jest obrońcą rybostanu, automatycznym. Większość trucicieli jest identyfikowana, ryby się ratuje, walczy się z kłusownictwem itd. W Polsce ryb i środowiska nie szanuje sam obywatel, niestety podobnie robią ci z administracji państwowej. Dlatego jest u nas brudno nad wodami. Bo gdyby koło lub okręg zostało ukarane za smieci nad wodą, to też inaczej by nad naszymi wodami było.
Dlatego po części uważam, że IRŚ błędnie szuka rozwiązań 'w wodzie'. One muszą być zrobione u podstaw. Dlatego analizy rejestrów są do luftu, jeżeli obarczone są takim wielkim błędem. Ichtiolodzy powinni bić na alarm jeżeli chodzi o wyjałowienie polskich wód, takich prac i analiz powinno być pełno, począwszy od lat 90tych (może nie do końca musi to być IRŚ).
Czy można uznać więc, źe naukowcy rozumieją wędkarzy? Obawiam się, źe jeśli popierają oni wyzysk polskich wód, to można uznać, źe rozumieją bardzo dobrze. Jezeli natomiast zależy im na ochronie ichtiozasobów, środowiska - to absolutnie nie rozumieją. Bo wtedy wniesiono by odpowiednie poprawki, które chroniłyby ryby, zapewniające utrzymanie populacji na odpowiednim poziomie. Za zmiany w ichtiofaunie, jej przetrzebienie powinien płacić wedkarz właśnie. Jeźeliby okazalo sie, źe trzeba zarybiać dwa razy więcej i płacić dwa razy więcej, od razy zmodyfikowano by przepisy, głównie RAPR.
Niestety brakuje u nas tego. NIK skontrolował mazurskie gospodarstwa rybackie wykazując masę nieprawidłowości. Brakuje kontroli tej instytucji w PZW i nad wodami w Polsce. Bo jak na razie ryb ubywa, coraz więcej wprowadza się gatunków obcych, kosztem rodzimych, których los jest obojętny. Nie tędy droga, nie tędy!