Milion wędkarzy. Zdecydowana większość niezadowolona. Dlaczego więc nie działać dla ich dobra? Z poszanowaniem przyrody oczywiście. Przecież zapłacą za to. Mielibyście ręce pełne roboty, bo sztuką jest dostosować łowiska do potrzeb wędkarzy bez zbytniego szkodzenia danej wodzie.
Jasne, że jest to sztuką, zwłaszcza gdy każdy chce czegoś innego, a co gorsze ma być dużo i tanio. Dodając do tego fakt, że to dopasowanie musiałbym narzucić użytkownikowi rybackiemu, trzeba by mieć jego akceptacje oraz uzasadnienie ekonomiczne.
Ja tak to widzę, jeśli miałeś coś innego na myśli to napisz, by nie było wątpliwości.
Państwo dla którego pracujecie, stanowią obywatele. Za wody i korzystanie z nich nie płaci kajakarz ani ktoś kto jedzie się kąpać nad jezioro. Płaca wędkarze. Więc idąc tym tropem - pracując dla państwa - powinniście rozpatrywać oczekiwania tych co płącą za dzierżawę. Bo wody trzeba zagospodarowywać.
Częściowo masz rację, ale tylko w części związanej z obywatelami i wędkarzami jako obywatelami.
Co do opłat, to niestety za korzystanie z zasobów wody płaci konkretny użytkownik rybacki, to on planuje co zamierza robić, to on podlicza koszty i przychody. To użytkownik rybacki bankrutuje, a nie wędkarze.
Myślę, że jeżeli ktoś zleciłby Wam opracowanie odpowiednich operatów (zmiana regulaminu połowów , limitów tez wchodziłaby w grę) , które miałyby na celu 'napełnić' wody, zrobilibyście to.
Ale przecież wykonuję operaty, a w nich zawieram to co chce użytkownik rybacki (ma swój plan, ma do tego prawo) oraz zawieram to, co uważam, za niezbędne, by woda była zagospodarowana prawidłowo.
W czym więc problem i co według ciebie jest tutaj nieprawidłowe?
Moglibyście proponować wędkarzom robienie operatów pod nich, proponowac zmiany, które poprawiłyby ich łowiska. Potraktujcie ich jak klientów.
Luk, o czym ty mówisz. Czytasz to, co się pisze, czy tylko po łebkach wyciągasz niby-argumenty.
Wiele razy pisałem, że wykonuję operaty dla każdego. Wśród tych operatów, co wykonałem znaczna część była na potrzeby pojedynczego wędkarza lub nieformalnego „klubu wędkarskiego”. Użytkują swoje wody (lub nie) tak jak to zostało ustalone. Cieszą się ze swojej wody lub narzekają (wiele tu zmiennych jest).
Może się jednak okazać, że to o czym mówię i tak pryśnie w konfrontacji z rzeczywistością.
Operat stworzony pod wędkarstwo i tak nie zadowoli 80% wędkarzy, bo:
- karpiarz zarzuci brak karpia,
- sumiarz płakać będzie z braku suma,
- spininngista załamie się, że drapieżnik daleko od brzegu jest i nie dorzuci tam,
- większość narzekać będzie, że zanęcać nie można (ograniczenia),
- większość narzekać będzie, że ryb nie ma lub nie biorą,
- większość powie, że za drogie zezwolenia są,
- itp. (nie wspomnę o trudnościach z dostępem do brzegu, pomostów, rzadkimi kontrolami itd.).