Luk,powiem tak,wątpie,czy zjadłeś tyle słodkowodnej ryby co ja. Od dziecka dosłownie byłem tym faszerowany,bo to był najtańszy sposób na wartościowe mięso i powiem Ci,że żadna ryba z większego jeziora nie śmierdzi,żadna. Nawet ciągle przebywający w mule lin. A karp u mnie jest nie jadalny. Nie mówię tego,z powodu że go jem,bo ja karpia smakowo toleruję tylko raz w roku w Wigilię. Ludzie u mnie nie chcą go,bo to jest nie jadalne,a skoro nawet dziadki tak uważają,tzn.że to musi być faktycznie odór ,nie zapach. Nie wiem w jakich warunkach jest ta ryba chodowana,ale widać,że w "szczególnych".
U mnie w rodzinie jadło się sporo ryb, spędzałem wakacje u rodziny nad jeziorami, sam sporo przynosiłem ryb. NIe przepadam za ich smakiem, a lin mi śmierdział mułem na maksa. Ogólnie karp przed sprzedażą na Wigilie trzymany jest kilka tygodni w czystej wodzie, i pozbywa się zapachu, więc to ma zapewne sporo do powiedzenia względem smaku. Sam pamiętam, że karpia czy lina zalecało się moczyć w melku bodajże, aby wyciągnąć smak mułu.
Zarybienia muszą być lepszej jakości,po to by na nowo utworzyć z nich stada tarłowe,bo tych dziś jest niezwykle mało,i wielkość zbiornika nie ma tu nic do rzeczy. Żeby było jasne,pisząc zarybienia,nie mam absolutnie na myśli karpia,bo to poważny błąd.
Michał, zarybienia nie są żadna odpowiedzią. W danym jeziorze pływają ryby, które są dopasowane do tej wody, i nie zaleca się mieszać tego materiału genetycznego z innym. Odławia się tarlaki z tej wody aby wpuścić narybek. W polskich warunkach to nierealne, gdyż zarybiamy na potęgę wszystkie zbiorniki, więc nie da się rozmnożyć szczupaka na każdą wodę.
Dlatego najlepszą rzeczą jest ochrona stad tarłowych, tarlisk. NIe żadne zarybienia 'lepszej jakości'. Na dużym jeziorze ryba da sobie sama radę, przeszkodą są jak już sieci rybackie. Wg mnie niemożliwe jest wyłowienie wędką takiego leszcza (dużego), co na wielu zaporówkach się udało.
Dodam jeszcze, że jest sporo jezior, gdzie nie ma rybaków ale są kłusownicy, co walą prądem czy stawiają sieci. Więc często brak ryb oznacza brak kontroli. Znaem kilka zbiorników, gdzie PSR się w ogóle nie pojawiało, i prądem wywalono praktycznie wszystko. Nie dotyczy to jednak duzych jezior, które sa zazwyczaj głębsze i ryba ma się gdzie schronić.