Siedziałem w małej zatoce , rzucałem zestawy pod przeciwny brzeg gdzie żyłki niejako zamykały tą zatoczkę , to była odległość jakieś 30m . W południe przyszedł chłop , szybko wypił piwo i siadł dokładnie naprzeciwko mnie . Moje żyłki szły od niego około 10-12-ście metrów . Był dość blisko , myślałem , że widzi jak łowię . Za chwilę koleś wali przed siebie gruntówę centralnie przez moje żyłki . No to wstałem i mówię , co robi

A ten do mnie , że miałem mu powiedzieć gdzie rzucam bo on nie jest duchem świętym i nie ma rentgena w oczach

Na początku zdębiałem ,trochę mnie zatkało ale po chwili dosadnie mu wyjaśniłem jak ja to widzę . Chłop zabrał manele i z nosem spuszczonym do ziemi poszedł na drugą część jeziora .
Tylko Panowie , podobnych sytuacji miałem parę ale to jest do wytrzymania , za to nie mogę wytrzymać widoku tych wielkich stert śmieci , które wiecznie zalegają nad moimi pięknymi żwirowniami . To jest dopiero chamstwo do kwadratu !