No to jeszcze ja. Standardowo znowu no kill przydomowy ale po co mam gdzieś indziej jeździć jak tu od ryby się gotuje. Linów nie liczyłem, kilkanaście na pewno, kilka leszczy, karasi, 3 paskudy, karpik wypierdek może 45cm i 3 lokomotywy które zaparkowały momentalnie w zaczepie czyli 2 razy zerwany hak i raz podajnik prestona flat 20g. Brania od 4.30 rano do końca do ok 11.40. Później wiem że Tomek przyjechał po południu i też ładnie połowił. W czwartek rano podejmuję znowu rękawicę z tymi lokomotywami a w piątek może Bąków zaliczę
Swoją drogą w tym roku byłem już 29 razy na no killu i nie zszedłem bez ryby, najsłabszy połów to była jedna paskuda, jeden jaź 50cm i karaś 40cm ale wtedy wyskoczyłem tylko na 2h wieczorem. Życzę, aby wszyscy z nas mieli możliwość łowić na takiej wodzie no kill gdzie zawsze jest kontakt z rybą
