Jak zostałem wędkarzem.
Moje pierwsze wspomnienie wędkarskie, to rzeka Warta, bambusowa wędeczka i poławiane uklejki.
Miałem jakieś 5 może 6 lat. Nawet nie pamiętam czy wędkowałem z ojcem, czy też którymś z wujków ze strony mamy.
Późniejsze wspomnienia to okres szkoły podstawowej. Pamiętam że nie mogłem w nocy spać, gdy tato mówił że jedziemy na ryby ( soboty, bądź niedziele). Ranne wstawanie ( wcześnie jak na dzieciaka), uszykowane przed wyjazdem kanapki i ciepła herbata.
Jeździliśmy na Wartę w Gorzowie, ojciec łapał na grunt. Zestaw to przelotowy ciężarek "trumienka", a poniżej na sztywno tzw "telewizorek". Były to plastikowe wałki do kręcenia włosów z zasklepionym żyłką dnem. Starsi wędkarze pewnie pamietają ten patent.
W takim oto "koszyczku" płatki owsiane, bądź śruta. Na haczyku, przeważnie hodowane w komórce na węgiel, białe robaki.
Ja nie miałem wprawy w zarzucaniu wędką z kołowrotkiem, więc łapałem na bacika jakieś płotki , okonki, czy krąpiki. W którymś momęcie miałem już do dyspozycji 4-5m Germiny przywożone przez wójka (ze stron ojca) z NRD.
Ojciec na grunt łapał różne ryby, ale oczywiście największe wrażenie, wywoływały na mnie leszcze i jazie. Wtedy też na tzw "dołach" (jakieś starorzecza, niestety nie wiem gdzie to teraz jest) złapałem swoją pierwszą "dużą" rybę - lina 0,65kg 32cm. Pamięta się oj pamieta

To był mój pierwszy i na kolejne 20 lat jedyny lin.
W okresie szkoły średniej uskuteczniałem tylko i wyłącznie wędkarstwo gruntowe. Ale tylko w okresie wakacji, które spędzałem u rodziny na podgorzowskiej wsi. Zestaw to opisywany już wcześniej "telewizorek". Płotki, krąpiki, okonki, kiełbie i kilka leszczy w granicach 1-1,3kg.
Jedyne jak dotychczas jelce. Jeden,jedyny raz złapałem 3 sztuki na białe robaczki.
Później praca, studia zaoczne i rozbrat z wędkarstwem na jakieś 10 lat z okładem.
Aż któregoś razu, bodaj w czerwcu 2010 pojechałem do wujka (tego od "Germin") nad jezioro, do domku wypoczynkowego.
Wykupiłem 3 dniowe pozwolenie (woda spółki rybackiej) i poszedłem z nim na ryby.
Nie miałem nawet własnego sprzętu. Wujo dał mi jakiś 3 lub 4m bacik, abym mu złapał płotek, czy krąpika na żywca. Kukurydza na hak i piękne płocie meldowały się co chwila. W którymś momęcie branie i zaczęła się "jazda"

. Na zestawie zameldował się lin. Piękny prosiaczek ok 1,5kg, niestety nie miałem wagi. Pozostało tylko zdjęcie, więc to jest mój "nieoficjalny" rekord.
Od tej chwili wsiąkłem ponownie na amen

Poczułem blusa - bat i liny na haczyku, to jest to.
Kupiłem sobie baciki -zestaw 5,6,7m i poluję na czerwonookie, zielone "prosiaczki".
Z czasem nabyłem również feederki, w tamtym roku złapałem "modę na metodę".
Na razie kiepściutko, ale będę walczył dalej.
Co mi daje wędkarstwo : namiastkę szczęścia gdy życie mnie nie rozpieszcza, kontakt z przyrodą, gbyby tylko ludzie , wędkarze ! tak strasznie nie śmiecili nad brzegami.
Poza tym tą nutkę niepewności, cóż zamelduje się na haku ?
A może "dziś się wydarzy"

i przechytrzę jakąś okazową sztukę.
Uff sporo tego, mam nadzieję, że nie zanudziłem.