Myślę, że koledze chodzi o coś innego jak uzurpatorskie zamiary.
Chłop miał dość miesarza za sąsiada i siedzenia w syfie. Wziął sprawy w swoje ręce, zrobił sobie miejscówkę, bez przesady z tym niszczeniem roślinności

i podnęcił miejsce pod przyszłe wyniki.
I każdego na jego miejscu szlag by trafił jakby zobaczył, że kochorta dopadła i tą miejscówkę, a teraz nie tylko spija owoce jego ciężkiej pracy, ale co gorsza zostawia syf, okupuje dane miejsce i okrada zbiornik z ryb.
Uważacie, że to normalne zachowanie? Czy naprawdę jak czegoś nie ma uregulowanego prawnie, to znaczy że można zachowywać się jak ostatni cham?
Kupując bilet do teatru trzeba drobym drukiem napisać na odwrocie "prosimy nie żreć czosnku przed spektaklem", czy jest to oczywiste dla każdego normalnego człowieka?
Myślicie, że jeśli w zasięgu ręki, kolega Lukas, miałby czyste stanowisko i normalnych wedkarzy za sąsiadów, to chciałoby mu się to wszystko robić?

Rozumie jego rozgoryczenie, bo teraz nie dosyć, że będzie mieć "u siebie" taki sam syf jak na innych miejscach, to jeszcze nie dopcha się do miejscówki póki dziadki nie wytłuką z tego miejsca wszystkich ryb.
I to wszystko w koleżeńskim związku zrzeszającym pasjonatów tego szlachetnego sportu

Myślę, że nikogo ze strzebla nie będzie gonić i raczej takich pomysłów w głowie nie miał, chodzi o zwyczajna ludzka życzliwość by dbać o stanowska, wodę, koleżeńska atmosfere. W większości brak tego na PZW co może frustrować każdego.