A wspomnę jeszcze o Wersminii. Pomimo dużych nakładów finansowych na zarybienia oraz obsługę, to ciągle słychać marudzenie wędkarzy na: pogodę, brak ryb, dostęp do wody, dostęp do łodzi itd. Łowisko jest dość znane, jest ukierunkowane na wędkarzy, są tam zawody rozgrywane, ale marudzenie ciągle trwa. Jak to możliwe?
Tak samo po latach będzie wyglądało w Piszu, połowią na niej tylko "fachowcy", czasami sporadycznie wędkarze - dla wielu z nas zwykła komercja nie jest wyzwaniem, ale jak zrobi się Eldorado w Piszu to przyjadą raz na jakiś czas osoby w poszukiwaniu ryby życia.
Niestety ale zbyt duże opłaty i kilka niepowodzeń na wodzie przy wysokiej opłacie zniechęci do kolejnego przyjazdu nad wodę, bo każdy sobie wciśnie jakąś historyjkę, że ryb nie ma.
Założenie że będzie ponad 5000 osób łowić w Piszu rok rocznie może okazać się mimo wszystko błędne, nie każdego stać aby wydawać duże pieniądze na składkę, a łowisko ma być dla jak największej ilości wędkarzy. Zawsze także można namieszać, typu "no kill" 50% stawki itd itp.
Co do biznesplanów - to nie traktujmy takich rzeczy do końca poważnie...

Przede wszystkim jezioro Roś w porównaniu do Wersminii ma o wiele, wiele większy potencjał, sama linia brzegowa to już spory odcinek łowiska. Jest tutaj pole do popisu, i liczba 5000 wędkarzy rocznie wcale nie musi być taką cyfra z kosmosu. Przede wszystkim na Mazurach nie ma gdzie łowić, tak więc sama reklama zadziała bardzo dobrze, masy wędkarzy, w tym tych niedzielnych złąpia się na nią bez problemu. Tam nie musi jechać mistrz świata w spinningu wcale, tam ma się trzepać kasę, zwabić turystów, nawet tych, co niekoniecznie mają kartę wędkarską - a chcą połowić za 60 zeta za trzy dni. To wcale nie jest drogo!
Co do płacy za pracę - nie mam nic do inwalidów i rencistów na parkingach, ale tutaj Dominik znów ma rację, chcemy uchronić wodę, to za 1200zł Pan parkingowy sam wspomoże nielegalny odłów. Dostanie 20zł ekstra od 5 wędkujących dziennie aby nie wydać że osoby łowiące biorą ryby ponad limit, lub otrzyma kilka rybek ekstra będzie siedział cicho i sobie niedobór wypłaty wyrówna.
Tutaj akurat do sprzedawania pozwoleń i miejsca na parkingu nie trzeba nikogo z wykształceniem wyższym. Wystarczy kultura Mazurska i jest OK

Tak już na serio - jeżeli przyjąłem 18000 za osobę na sezon razy 10 - można z tego zrobić 7 lub 8 osób, wg stawek o jakich pisał Kotwic. Są jeszcze pieniądze z mandatów jak napisałem...
Co do wspomagania nielegalnego odłowu - Grendziu - to może zapłacić 5000 na miesiąc za sprzedaż pozwoleń na pomoście aby był nieprzekupny?

Nie róbmy jaj, jak ktoś oszukuje to i za dwukrotnie większą stawkę będzie robił to samo... Takie sa realia. Pytanie jak to wszystko załatwić...
Bo można tez dać komuś taki parking lub pomosty w ajencję, bez zatrudniania bezpośrednio wcale. Takie osoby nawet pomosty moga zbudować za swoje!
Rybieniec jest wodą przepływową, dzierżawioną od SP poprzez RZGW. Czyli odbył się konkurs ofert, gdzie użytkownik zadeklarował coroczne zarybianie konkretnymi gatunkami i w ustalonych ilościach. To wynika z operatu rybackiego i oferty konkursowej (potwierdzonej umową „dzierżawy”).
Widać też wyraźnie, że operat został przygotowany przed 2012 rokiem (wprowadzono ustawowe ograniczenia co do zarybień karpiem). A w filmie mówi się o takich ogromnych zarybieniach to i prawdopodobnie wynikają one z corocznych zobowiązań.
Druga sprawa, związana z karpiem to w/w rozporządzenie, które ogranicza sortymenty dozwolone do zarybień.
Dura lex sed lex.
A wspomnę jeszcze o Wersminii. Pomimo dużych nakładów finansowych na zarybienia oraz obsługę, to ciągle słychać marudzenie wędkarzy na: pogodę, brak ryb, dostęp do wody, dostęp do łodzi itd. Łowisko jest dość znane, jest ukierunkowane na wędkarzy, są tam zawody rozgrywane, ale marudzenie ciągle trwa. Jak to możliwe?
Widzę, że zaintrygował Cie ten Rybieniec. Jego właściciel to taka czarna owca w ichtiologicznym światku chyba...

Kotwic - Roś nie potrzebuje wielkich ilości karpia - wystarczy, że będą to spore sztuki, które da się łowić karpiarzom. To oni będą się na niego zasadzać. Im wcale nie odpowiadają łatwe wody, gdzie łowi się z marszu - wielu szuka właśnie poważniejszych wyzwań, nad wodą zaś potrafią siedzieć i po kilka tygodni. Trzeba im tylko dać tego karpia. Byc może wystarczy to co tam jest, może trzeba zarybić tylko ilością 100-200 większych sztuk? Pewnie znajdą sobie gdzieś miejsce w tak rozległym jeziorze.
Ważne, aby taka woda przyciągała ludzi. To nie ma być wanna z rybami wcale - to ma być łowisko gdzie można połowić. To nie ma być wściekła komercja, tylko jezioro z 'normalną' ilością ryb - taką jaka była z 15-20 lat temu. To normalne, że w projekcie tym uczestniczyć będą lokalni wędkarze, co znają to jezioro na wylot. Na pewno da się to zrealizować, zwłaszcza, że promocji wędkarstwa na Mazurach nie ma. Sami okoliczni mieszkańcy mogli by się nastawić biznesowo pod wędkarzy - oferując odpowiednie zakwaterowanie, stanice, stanowiska. Oni tez byliby zainteresowani lepszym rybostanem, byc może nawet partycypowali w kosztach zarybień.
I jeszcze raz napiszę - uzyskanie funduszów z Unii Europejskiej na rozwój turystyczny rejonu wcale nie jest z kosmosu. Takie pieniądze można dostać, trzeba dobrze stworzyć biznesplan, umieć go uzasadnić. W przypadku Mazur to idealna sprawa, bo byłby to rodzynek swojego rodzaju. Nie jest to małe jezioro, tylko odpowiednio wielkie, mogące być idealnym łowiskiem, z którego korzystają setki wędkarzy dziennie w sezonie.
Ja szukałem wędkarskiej 'destynacji' w Polsce i nie znalazłem - nie chciałem łowić na komercji karpiowej. Właśnie taka woda wpisuje się idealnie w okolice Pisza, bo dałaby turystom dodatkową atrakcję, ściągnęłaby tez wielu innych. Bliskość Warszawy i bezrybne łowiska Mazowsza to wielki atut, który można tu świetnie wykorzystać, bo to Warszawiacy w dużej liczbie odpoczywają na Mazurach właśnie.