Zmieniły się kwoty mandatów dla kierowców i tak samo powinny wzrosnąć wszystkie inne kary finansowe.
Michał, zastanówmy się nad tą tezą, że to wiele pomoże.
Czy obecne operaty (10-letnie), zarybienia, brak kontroli, ludzi którzy by poświęcili się naprawie zbiorników (mowa o ichtiologach), przepisy rodem z PRL-u nie decydują o obecnym bezrybiu? Wg mnie jak najbardziej. Dlatego kary niewiele dadzą, to walka ze skutkami a nie przyczynami. Wpierw trzeba dokonać rzetelnego audytu danego łowiska, potem zrobić plan naprawczy, i można działać. Bez tego zwiększanie kar niewiele da. Tym bardziej, że potrzeba tu kontroli. Do tego drastyczne kary mogą zadziałać też w drugą stronę, wielu kłusoli będzie zdesperowanych aby się nie dać złapać na gorącym uczynku, więc mogą być gotowi na dużo więcej, co oznacza mniejsze bezpieczeństwo dla strażników.
Czy limity połowowe są ustalone rzetelnie? Czy mamy ochronę tarła naturalnego, przede wszystkim zaś czy chroniony jest wystarczająco drapieżnik, zwłaszcza szczupak? Wg mnie nie. Jeśli można zabrać 2 lub 3 szczupaki wg dziennego limitu, to w większości przypadków mniejszych zbiorników wystarczy to aby wodę wyrybić, zgodnie z przepisami.
Wg mnie wystarczy uderzyć w lobby rybackie odpowiednio, aby otworzyć furtkę turystyce wędkarskiej, a będzie się działo. Zmiana przepisów, które dziś robią ze wszystkich użytkowników rybaków, na lepsze, gdzie jest model gospodarki turystyczno -wędkarskiej dałby większe narzędzia. Tym co żyją z turystyki zależałoby na zasobnych w ryby wody, i sami by wiele zrobili aby one były. Kierunkiem jest więć zmiana prawna, zwłaszcza skończenie z tym, aby lobby rybackie wspierać. Czy ktoś się zastanawiał dlaczego opłata dzierżawna jest śmiesznie niska? Bo rybak poszedł by z torbami, dlatego płaci się wielkie nic państwu, które musi do interesu dokładać. Do tego szczupak, najważniejsza ryba, której brak odczuwamy dość mocno (większa ilość zakwitów i innych nieprawidłowości wynikających z tego), tez nie jest chroniony. Bo znów, bez niego rybacy w wielu przypadkach by zbankrutowali. Dlatego robi się rzeczy aby utrzymać obecne status quo, i robią to ci, co mają w tym interes. To określane przeze mnie lobby rybackie to przede wszystkim IRŚ i uwaga, PZW. To oni są jednym z większych rybackich użytkowników, i mówię o GR Suwałki, które sieciuje na prawie 150 jeziorach Warmii, Mazur i Suwalszczyzny (tak było niedawno jeszcze, przed ofensywą Polskich Wód). I to jest właśnie wał, że rezygnuje się w Polsce z wielkich dochodów branży turystycznej, w imię tego, by kilkuset rybaków śródlądowych i naukowców rybackich miało zajęcie. Uciekają nam olbrzymie pieniądze, zwłaszcza, że na takich Mazurach nie ma ryb. Już w 2014 roku na komisji sejmowej jeden z prelengentów mówił o tym, że 90% ryb w lokalnych barach, smażalniach czy restauracjach nie pochodzi z Mazur lecz z innych rejonów, głóœnie z zagranicy. To jest niesamowite, bo to jakby na pustyni piachu zabrakło i trzeba by go sprowadzać! To pokazuje właśnie jak jest źle, i kary tu niewiele pomogą.
Wg mnie wielu z nas uważa, że to tylko kłusownictwo i inne łamania regulaminów odpowiadają za brak ryb, wg mnie jednak to nie jest zgodne z prawdą. Aby była ryba w wodzie trzeba dopasować limity do możliwości łowiska, aby zaś to egzekwować potrzebne są kontrole. Stąd w wielu przypadkach kary niewiele dadzą.
I jeszcze jedno. Kij ma dwa końce, to znaczy kary nie tylko muszą uderzyć w kłusowników. Wielu z nas może beknąć potem za jakąś pierdołę, jak za posiadanie 1.3 kg zanęty, gdy limit to kilogram (to taki przykład). Jak się ktoś przyczepi, to ma spora szansę aby za coś nas ukarać (zobaczy jakiegoś śmiecia czy dwa i mamy przechlapane). Więc lepiej skupić się na walce z przyczynami problemów. A wprowadzanie ostracyzmu nie jest wcale dobre, piję do przepisów drogowych, które są zbyt zamordystyczne. I nie czarujmy się, PiS je wprowadził nie po to aby było bezpieczniej, ale aby więcej kasy ściągnąć z Polaków, to było motywacją. Tutaj zaś ma chodzić o naprawę wód a nie o to, aby więcej kasy szło do skarbu państwa, które i tak niewiele robi.