Kiedy najbardziej boli porażka ? Kiedy zawodzą własne umiejętności i sprzęt...
Ostatnie wyjazdy poświęcam wielkiemu jezioru Rajgrodzkiemu (1460ha). Opływując wcześniej łodzią z echo,znalazłem kilka ciekawych miejsc.
Jezioro ma to do siebie,że jest bardzo głębokie (56 m.w najgłębszym miejscu),a do tego ma szybko spady na 8-10 m.
Znalazłem ciekawą półkę,która ma głębokość 11-12 m,a przed nią,jest głębia na okolice 20 m. Półka zaczyna się na około 93 metrze od brzegu. Żeby mieć pewność,że posyłam towar na półkę,a nie w przepaść,zaklipowałem sobie 104 metry i nęciłem średnim spombem wędką do łowienia masterem 3'9 50-170 cw.
A że wiatr dziś był przychylny,bo w plecy,udawało mi się na takim dystansie nęcić. Łowiłem zaś na 109 m,tak żeby podajnik w miarę wpadał w pole nęcenia.
Poszło 18 spombów ,dużo machania.
Pierwsze branie po 2.5 godz. spięte przez tragiczną regulację hamulca w ultegrze ci4 . Pewnie będę pierwszą osobą,która narzeka na ten świetny młynek,ale hamulec jest totalnie do bani jak dla mnie. Spiąłem 3 fajne lechy i piękny przyłów prawdopodobnie suma.
Później wiatr zmienił kierunek i się nasilił.
Nie było mowy o dorzucaniu w miejsce nęcone. Chcąc łowić pewnie na 110m,należy mieć zapas chociaż na 120m,tak to widzę.
Najgorzej zawiódł mnie kołowrotek za ponad tysiaka. Nie wiem,jak można na nim mieć kontrolę hamulca. Tam jest pół obrotu i beton,lub pełny luz. Bez sensu.
Ręką hamować ? Bez jaj.
Ciekawostka,swoją okumą inception 6000 ,osiągałem taki sam dystans,jak na ultegrze 5500 ci4.
