Dziś dalszy ciąg uganiania się za kleniami w trudnych warunkach, w śniegu a później w deszczu. Tym razem trudniejszy odcinek Dunajca gdzie kleni jest mniej i jakoś ostatnio, jak już łapałem kontakt to one były górą - albo się zrywały, albo spinały, albo nie umiałem wykorzystać brań. Dziś kilka brań, dwa wykorzystane, dwa klenie w podbieraku. W pierwszym miejscu branie po 20 minutach, w chwili gdy zmieniałem chleb na drugiej wędce poczułem dolnik stukający o kolano
Po zmianie miejsca, dosłownie po kilku minutach od zarzucenia siadł następny, ten mniejszy. Branie już delikatne, trzeba było wyczuć moment zacięcia bo podpływał i próbował. Dziś nie nęciłem, obie ryby wzięły na skórkę, chleba tostowego dziś nie chciały.
