Tyczka nie musi być taka straszna, i wcale nie potrzebuje masy osprzętu, mowa o łowieniu rekreacyjnym. Jedna rolka, uchwyt tyczki i można działać, mając gotowe zestawy nie trzeba się nad wodą bardzo wysilać. W UK masa wędkarzy, przeważnie emerytów, łowi tyczkami bez osprzętu i dają radę. Używają jednak krótszych tyczek. W jednym klubie, mającym stawy z dużą ilością ryby, mam większość tyczkarzy, ale nie takich wyczynowych ale właśnie rekreacyjnych. Dla tych ludzi łatwiej jest obsługiwać tyczkę. Czy jest wielka różnica w rozkładaniu bata i tyczki? Niekoniecznie, różnica to może dwie minuty, natomiast ma się większą wygodę i nie trzeba takiej pracy. Zarzuty batem i hol ryby jest utrudniony, a mimo to ta technika ma wielu amatorów

Jakby co to tyczka składa się podobnie do bata, tylko rozmontowuje się elementy i wkłada jeden w drugi, więc i miejsca nie trzeba wiele. Najgrubszy element jest jakby tubą, w której jest reszta elementów. O wiele większy problem transportowy jest z kijami 3.60 w dwuskładzie, czyli typowymi karpiówkami

Jeżeli się ma takie łowiska, to polecam. Gorzej, jak trzeba używać dłuższych tyczek. Wtedy trzeba i miejsca i więcej jest do rozkładania. Trudno też dać radę dużym karpiom, aby łowić na typowej komercji gdzie ryba dochodzi do 20 kg, trzeba specjalnego podejścia.
Tylko jest mały szczegół: tyczka to chyba jedyna metoda wędkarska, która przy ograniczonym majdanie już tak fajnie nie łowi. Good luck odkładać tyczke bez rolki, czy przewiązywać zestaw, bo nie ma zapasowego topu.
A łowienie batem jest spoko? Przewiązywanie zestawu jest jeszcze bardziej kłopotliwe, bo w grę wchodzi dłuższy zestaw. A bez rolki spokojnie się łowi, po prostu rozkłada się tyczkę po dwa elementy i odkłada na bok. Przy czym wystarczy mieć małe rolki, które są łatwe w transporcie i nie kosztują wiele (15-20 funtów).
Wiem, że jest to najprecyzyjniejsza metoda wędkarska, alei ilość tego majdanu i bezduszność połowu na wędke bez akcji własnej i wyciąganie ryb (bo to nie jest hol) na elastyczną gumę powoduje, że dosłownie nie cierpię tej metody
Tutaj grę robi amortyzator, wędkujący zaś czuje bardzo dobrze rybę, mowa o tej większej niż 20 cm płotka, mięśnie pracują. I trzeba też odpowiedniej techniki, trzeba być uważnym. To tylko pozór, że jest tu jakaś bezduszność.
A co do zawodniczego podejścia. Ktoś kto łowi na zawodach feederowych zamiast tyczki ma kilka wędek, o różnej charakterystyce, różne zestawy. Jeżeli pomyślimy, że każdy kołowrotek musi mieć dobrze nawinięta żyłkę, zrobiony dobrze zestaw, to wcale nie mamy do czynienia z mniejszą ilością czasu na przygotowanie takiego pakietu. Feederowcy też mieszają zanęty, ziemie i gliny (mowa o wodzie nie karpiowej, gdzie w grę wchodzi dżokers i ochotka). WIęc wcale nie jest tak kolorowo

Zaś do rekreacyjnego łowienia nie trzeba się specjalnie męczyć z tyczką. Przy czym odnoszę się do łowienia na odległości do 9-10 metrów, z typową 6-7 metrów (krawędź półki).
Myślę, że polski wyczyn, bardzo specyficzny, powoduje że o tyczce myśli się w innych kategoriach, Obecne tyczki są bardzo lekkie i wytrzymałe, to nie to co dawniej
