Generalnie sam mam dość spore rozterki co do naszego hobby. Rolnik co prawda zmusza krowę do dawania mleka ale celem jest uzyskanie pożywienia, co jest celem wyższym i usprawiedliwieniem. Psu zakłada się kaganiec po to, by nie ugryzł kogoś, a nie dla samego założenia. Z drugiej strony wątpliwości budzi C&R, które oczywiście ma wielką zaletę przeciwdziałania pustoszeniu wód, ale z drugiej strony jest niepotrzebnym zadawaniem cierpienia zwierzęciu. Poniekąd jest to podobne to hiszpańskiej corridy. Budzi to we mnie sporo wątpliwości. Takie moje przemyślenia.
Ale zerknij, rolnik nie doi krów aby zdobyć pożywienie, on to sprzedaje. Jest to więc 'model biznesowy' a nie potrzeba samego rolnika.
Co do złów i wypuść, to też wg mnie powinieneś pozbyć się moralnych wątpliwości. Bo kto łowi aby zjeść? OK, powiedzmy, że znamy takich ludzi. Ale czy muszą jeść ryby? Czy bez tego umrą z głodu? Czy też to ich zachcianka, i dla tej zachcianki mają umrzeć ryby? Na dodatek w wielu wypadkach ryby zabierane są choć nie ma takiej potrzeby, potem są rozdawane, zapycha się nimi zamrażarkę, którą potem po cichu żona opróżnia. To o wiele gorsze od no kill, to ściema, szukanie usprawiedliwienia. Wg niektórych wypuszczając ryby jestem sadystą, ale już Zenon Bombalina który zabiera siatkę z rybami, które się duszą i cierpią, to miłośnik przyrody?

Do tego no kill to model gospodarki wodami, który powoduje, że jest ryba w wodzie, jest równowaga, bo powinna być zdrowa ilość drapieżnika. To zdrowie wód, które są dla nas tak ważne z wielu względów. WYpuszczając złowioną rybę, która często jest przed tarłem, doprowadzamy do tego, że będzie ich więcej w wodzie. Zżeranie wszystkiego to zaprzeczenie zdrowemu rozsądkowi. To jest OK jak są normalne wody, z odpowiednią ilością wód. W przypadku Polski mamy jednak często (lub zazwyczaj) do czynienia z pustyniami, i wypuszczanie ryb to zdrowy rozsądek

Jeszcze raz, jeżeli uważasz, że zabierając ryby powinieneś się czuć lepiej, to popełniasz błąd. Bo to jest szukanie uzasadnienia, nikt z nas nie musi jeść ryb, w sklepach półki uginają się od żarcia, a w polskich wodach ryb mało bardzo. Zjadanie tego co mało i co zanika (jak niektóre gatunki) to duży błąd, nieprawdaż?

Do tego powinno się otwarcie mówić o tym, że jedzenie ryb morskich to też nie jest coś moralnie słusznego, bo morza i oceany pustoszeją, grożą nam konsekwencje, które mogą być bardzo groźne dla przyszłości człowieka. Tacy piraci somalijscy parają się tym zajęciem, bo podczas wojny domowej kraj nie mógł pilnować swych wód, i statki rybackie (w tym polskie!) spustoszyły wody, powodując, że lokalna ludność żyjąca z rybołóstwa straciła możliwość utrzymywania się. Wpierw chcieli pogonić kutry, potem zrozumieli, że mogą z tego żyć, to znaczy z porywania statków wszelkiej maści aby dostać okup. Wg mnie pewną koniecznością będzie zastępowanie gatunków morskich śródlądowymi. Będąc nad morzem w Whitby, w UK, takiego ikonowego miasteczka nad morzem, dowiedziałem się od lokalnego wędkarza, że na duże ryby to tutaj nie ma co liczyć, to rzadkość. Podobnie łowiąc z kutra. Aby mieć kontakt z większymi rybami, trzeba dymać kutrem w stronę Norwegii... To nie jest dobra prognoza, nieprawdaż?