Ludzie nie mają pojęcia,jakim narzędziem dysponują.
To jest właśnie w tym wszystkim najsmutniejsze, że ludzie nie wiedzą co moglibyśmy wspólnie zdziałać trzymając się razem i grając do jednej bramki, przecież finalnie chodzi nam tylko albo i aż o rybne zbiorniki i porządek, nic więcej, już chuj w te no-kill'e niech sobie zabierają ryby jak są, no ale widzicie jak to jest u nas jesteśmy grupą 600 tysięcy nieporadnych skłóconych we własnym środowisku osób, a teraz porównajcie sobie nas do dwóch innych grup, które działają górników - ~170 tysięcy i myśliwych ~124 tysiące, zobaczcie gdzie ich łapska sięgają, w jakich sferach się obracają i co dla siebie zyskują. Gdyby nie byli zjednoczeni to już dawno wleźliby im na głowy, a nam plują w twarz, a my mówimy, że to deszcz pada.
Niestety, ale masz zupełną rację. Nasz problem jako wędkarzy polega na fatalnym podejściu, gdzie jest masa rywalizacji i wzajemnego zwalczania się, gdzie nie ma współpracy, i przez to rządzić mogą cwaniaki, które tylko takie spory podsycają. PZW mogłoby być idealnym tworem, bo oferowałby doskonałe warunki do wędkowania, za całkiem przyzwoitą cenę, do tego mając wpływy i szereg dusz za sobą, opierałby się zakusom polityków i różnego rodzaju lobby. Mógłby dbać o przychylne wędkarzom prawodawstwo, skutecznie samemu lobbując u polityków niemalże wszystkich partii, mądrze wstrzymując się od trzymania się jednej z nich lub opowiadania się po jakieś ze stron polsko-polskiego sporu.
Ale tego nie ma. Mnie przerażają głosy ludzi, którym wydaje się, ze upadek PZW będzie czymś dobrym. Szanse na to są wg mnie małe, i raczej doszłoby do tego, że wędkarze wiele by stracili, przede wszystkim dostęp do wód. Do tego nasze wody są źle zarządzane, i tu winę ponosi fatalne prawo i podporządkowanie go 'racjonalnej gospodarce rybackiej', która jest po prostu ślepą uliczką. Zniknięcie więc PZW niczego nie zmieni, oprócz tego, że mała grupa sprawnych i zaradnych tutaj będzie miała dobrze. Reszta zaś tylko gorzej. Dlatego za takimi rozwiązaniami optują ci, którzy mają kasę lub wiedzą jak wyrwać jakąś wodę i zrobić z niej tzw. syndykat, czyli małą grupę ludzi, którzy mogą tam łowić. Spowoduje to fatalne zagęszczenie na innych wodach.
Jest tez sprawa komercji. Obecne komercje w zdecydowanej większości przypadków to wody prywatne lub dzierżawione od kogoś innego niż Wody Polskie. Dlatego trzeba dorosnąć i zrozumieć, że jak upadnie PZW, to nie będzie tak, że połowę wód zamieni się w takie komercje. Nic z tych rzeczy. Wg mnie będzie raczej nacisk na to, aby tworzyć elitarne łowiska, nie zaś takie z powszechnym dostępem, gdzie trzeba się użerać z tymi co śmiecą lub biorą. I przy ciągle wzbogacającej się Polsce to coraz bardziej realne, bo wielu da sporą kasę, aby łowić w luksusowych warunkach. Wiem co mówię, bo teraz najsilniej rozwija się karpiarstwo, a tutaj oznacza to zasiadki, stąd tak fatalna sytuacja w moim rejonie, gdzie po mimo wielu wód mam problem z łowieniem nocą. Większość łowisk jest pełna ludzi i brakuje tam miejsca, podczas gdy kluby najlepsze nie mają miejsc, jest też wiele syndykatów. Mam taki kompleks, gdzie są cztery zbiorniki, z karpiem do 20 kg, leszczem do 7-8kg. 2000 funtów za rok! I jakoś to funkcjonuje, są chętni.