Dla mnie przynajmniej ważna jest nauka. Trzeba teraz szukać winnego i zabezpieczać materiał dowodowy zaraz po zatruciu. Ktos tam dał ciała, prawdopodobnie skala skażenia przerosła wyobrażenie służb.
Po raz kolejny napiszę, że w UK większość trucicieli jest znana w dzień zatrucia, laboratorium zaś bada próbki w ten sam dzień lub następny. Kary idą już w setki tysięcy funtów lub miliony, za małe rzeczki i może kilkaset kilo śniętych ryb maksymalnie. Za taki Poznań ktoś by już 'beknął' na poważnie, sprawą na pewno zajęłaby się policja.
Myślę, że szum medialny wokół zatrucia sprawił, że WIOŚ zaczął robić coś więcej, bo poczuli chłopaki naciski odgórne. Normalnie działali wg standardów, czyli nieudolnie. Warto jednak aby wszelkie takie akcje powodowały identyczne zachowania. Policja tez powinna brać w tym udział.
Jakby nie było, 'sukcesy' naszych służb brały się głównie stąd, że ktoś 'sypnął', że w jego zakładzie doszło do wycieku. Niestety aby coś w sądzie udowodnić, trzeba dowodów, zeznania kogoś mogą nie wystarczyć, ponadto truciciel miał masę czasu aby wszystko zatuszować, posmarować tam gdzie trzeba....
Zastanawiam się, czy jako wędkarze nie powinniśmy wnieść skargi o złe wykonywanie obowiązków służbowych. Może jak jeden z drugim poczują, że pali im się tyłek, to będą robić coś więcej. Bo wszystko wskazuje na to, że WIOŚ chce jak najszybciej ukręcić łeb sprawie, sprawca praktycznie zawsze pozostaje nieznany. Bo jak jeden zakład ma awarię sieci przeciwpożarowej, to się nic nie dzieje. A kogo to obchodzi, że mają awarię? Zatruli niech płacą! Mogą się ubezpieczyć i odszkodowanie pokryje takie wypadki. Nie rozumiem dlaczego ma obrywać środowisko...
Zobaczcie jak działa policja jeżeli zgłosi się kradzież. Trzeba z godzinę pisać protokół, sprawa jest umorzona po jakimś czasie, ponieważ nikt się nią nie zajmuje. WIOŚ robi podobnie wg mnie, skandalem było nie podawanie do opinii publicznej przebiegu 'śledztwa'. Chętnie bym sprawdził jak oni działali. Wyciek był w sobotę, więc zapewne od poniedziałku... Ja rozumiem, że mogą być słabo opłacani, że jest ich zbyt mało - ale wartałoby wiedzieć o takich rzeczach, aby starać się o dofinansowania, wypracowanie jakieś strategii szukania sprawcy i ratowania ryb. Te ostatnie powinno się odbywać na dużą skalę, jego kosztami obarczać powinno się truciciela.
Mam wrażenie, że w Polsce absolutnie niegotowi jesteśmy na tego typu kataklizmy. Ani WIOŚ, ani policja, ani PZW nie potrafią działać, jest chaos i panika. Najwięcej zrobiła fundacja Ratuj Ryby ( za co duże

), dziwne co? Jakoś zabrakło zielonych, gości odpowiedzialnych za 'przyrodę', funkcjonariuszy państwowych... A przecież może się to wydarzyć wszędzie, ciekawe czy jest w ogóle jakiś plan działąnia w takich sytuacjach. Bo w Poznaniu na pewno nie było... Dochodziło do tego, że wędkarze łowili ryby na zatrutej rzece!

Oby to była ostatnia taka wpadka. Mam nadzieję, że ABW zrobi juz dobrze swoją robotę...