Cześć
kolejny głos wołający na puszczy
Przyznam szczerze, że czuję się już zdecydowanie mało komfortowo, dodając kolejne posty pod własnymi poprzednimi... gadam sam ze sobą, wrzucam fotki w eter... Zaczynam się zastanawiać nad tegoż sensem
Założenie przezemnie tego tematu, nie było bynajmniej motywowane potrzebą Waszej atencji. Ok, może ciut ekshibicjonistycznie - chciałem pokazać "co umie", pochwalić się rękodziełem, poddać go Waszej ocenie... ALE w głównym założeniu -
miałem nadzieję na wymianę pomysłów, komentarze merytoryczne, Wasze obiektywne opinie o tym moim majsterkowaniu... bo przecież nigdy nie jest tak, że nie może być lepiej...No, ale trudno! Jak już zacząłem - to dokończę fotorelację z modyfikacji mojego kombajnu:
Mój kosz wędkarski, postanowiłem doposażyć w układ jezdny. Wykorzystałem do jego budowy - koła z pozyskanego drogą wymiany za flaszkę wina, połamanego wózka dziecięcego, rączkę ze starej hulajnogi, kawałek rurki 1" i uchwyt do nauki jazdy na rowerze co mi został po córce - na dyszel, oraz do mocowania kół - profile gięte - pozyskane ze zbrojenia mauzera (paletopojemnik 1000L). Koszt wszystkich pokazanych do tej pory modyfikacji kosza (balkon, oparcie, układ jezdny) zamknął się w: flaszce wódki - za spawanie, flaszce wina - za wózek, parunastu złotych za pozostałe materiały (codura, śrubki, nity). Ogólnie - koszty niemal zerowe, a większość powstała przez adaptację "garażowego szpeju". Czasu mojej pracy nie wyceniam - to była/jest przyjemność
Ale po kolei:
Najpierw kółka Koła z dziecięcego wózka o średnicy 230mm i szerokości 60mm są pompowane, podwójnie łożyskowane i co najważniejsze - mają system "odpinania" z ośki po naciśnięciu "guziczka" - co daje mi ten komfort, że cały system jezdny mogę zdemontować w 30 sekund i wrzucić do mojej torby na osprzęt (zajmuje rozłożony niewiele miejsca). Wydaje mi się to być zdecydowana różnica na plus, względem nawet systemów "fabrycznych" opartych na kołach zamocowanych na stałe do wsporników
Wsporniki kół, i ośki kół ze śrub 10 (ośki zostały dostosowane do systemu zapinania koła - wystarczyło dociąć długość i wypiłować odpowiedni "rowek", dzięki czemu koło zakłada/zdejmuje się z ośki prosto i szybko) Wsporniki kół mocowane są do nóg kosza za pomocą fabrycznych złączek:
Następnie powstał dyszel.
Miałem tu troszkę rozważań nad optymalnym rozwiązaniem "napędu i prowadzenia" mojego wózko-kosza... Zastanawiałem się nad pionowym pałąkiem nad kołami jak w wózkach "kurierskich", myslałem nad dyszlami jak w taczkach - coby wózek "pchać"... Nawet powstały prototypy... ale coś mi tu wiecznie nie pasowało względem ergonomii. Aż, w końcu - gdy w stosie garażowego szpeja natrafiłem na starą hulajnogę córki, a do tego przypomniałem sobie oglądane tego samego dnia wiadomości w telewizorze - jak policjant mierzył dystans hamowania za pomocą takiego "dzyngsa" z kółkiem i rączką... i nastąpiło olśnienie!
Postanowiłem, z wykorzystaniem przedniego kółka z wózka (wraz z jego widełkami - mocowaniem), uchwytu do nauki jazdy na rowerze (bo miałem i ta rurka była już idealnie wygięta) i kierownicy z hulajnogi - zrobić
kółko kierujące zespolone z dyszlem. Wózek będę za sobą ciągał
. A przy zjazdach ze skarpy/pochyłości - obrócę się i "spuszczę" go w dół na dyszlu.
Operacja wymagała lekkiej modyfikacji "widelca" kółka - aby wyrównać jego wysokość względem kółek tylnych, oraz by zamontować do niego dyszel. Regulację długości umożliwia "łącznik" z kawałka rurki 1" przynitowanego do rurki dyszla, i nawierconego tak, by działał z systemem nastawnej blokady kierownicy z hulajnogi (brzmi skomplikowanie... ale fotki pokazują wszystko). Tym sposobem - dyszel połączony z kołem "kierunkowym", ma regulowaną długość. Montowany (wsuwany od spodu) w otwór wykonany w poprzeczce podestu kosza. Całość wyszła stabilna, mobilna, i nadspodziewanie sterowna - da się tym zawrócić w miejscu
Całość, zamontowana na koszu, prezentuje się tak:
Pozostało jeszcze do wykonania malowanie całego tego osprzętu. Jak skończę - to fotki finałowe całości wstawię gwoli zamknięcia projektu i (chyba) całego wątku. Nikt nie ma pytań, nikt nie ma uwag - wnioskuję zatem że niemal nikogo on nie interesuje
A ja nie lubię pisać sam dla siebie
Pozdrawiam, Andrzej