Autor Wątek: Pomysł na przynęty "sztuczne" ale naturalne - np. żelkowe imitacje robactwa  (Przeczytany 43372 razy)

Offline Ben

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 584
  • Reputacja: 72
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: okolica Koszalina
  • Ulubione metody: waggler i feeder
Przyznam się że też tak myślałem - ale jak widać są pewne "niuanse". Skoro już kupiłem glicerynę farmaceutyczną, zrobię jeszcze jedno podejście. 
pozdrawiam Benon

Offline Ben

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 584
  • Reputacja: 72
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: okolica Koszalina
  • Ulubione metody: waggler i feeder
Dzisiaj ponownie zrobiłem jeszcze jedno podejście aby zrobić robala, użyłem gliceryny farmaceutycznej i ... powtórka z rozrywki czyli :thumbdown:

Jak by ktoś był zainteresowany BOOSTREM, 90% pojemności  chętnie oddam za koszt przesyłki. Szkoda żeby się zmarnował ;)
pozdrawiam Benon

Offline milczacy

  • Użytkownik
  • **
  • Wiadomości: 99
  • Reputacja: 95
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Małopolska
  • Ulubione metody: spinning
Cześć
Odkopuję temat, bo po pierwszych testach na wodzie - mam już kilka wniosków i spostrzeżeń... Podsumuję z góry - a rozwinę później - TO CHYBA DZIAŁA :)

Po kolei:
Pierwszy test - 06,04 - Moje pierwsze wędkowanie w tym roku -  zawody spławikowego rozpoczęcia sezonu w moim Kole. Woda PZW, około 2 m głębokości, woda stojąca. Pogoda była przeokropna! Nie połowił nikt. Trafiały się sporadyczne uklejki, drobna wzdręga, leszczyk. Na zawodach miałem ochotkę żywą, pinkę i ochotkę żelatynową. Źle to rozegrałem, i zamiast szybko przezbroić wędkę i punktować ukleją - uparłem się na czekanie na płoć/leszcza. Złowiłem w sumie 900 gram ryby (miejsce 8 na 25 zawodników) ;). Ryby brały bardzo chimerycznie, skuteczność łowienia była żałosna - nie dość, że trudno było trafić i utrzymać zestaw w polu nęcenia (północny, porywisty wiatr - ciężko było w ogóle wędkę utrzymać momentami), to jeszcze ryby brały tak - że ciężko było cokolwiek wciąć przy haku 18-20 i pojedyńczej ochotce na haczyku...Ryby skubały i wysysały robaka, nie połykając haczyka. Na pinkę brań niemal nie było.
Od drugiej połowy zawodów, kiedy już przeczuwałem że w tych warunkach nie zbuduję sensownego wyniku - łowiłem tylko na żelatynową imitację. Ryby brały - ale połowę brań pudłowałem z zacięciem.
Z tego doświadczenia - Wniosek pierwszy, w sumie optymistyczny na przyszłość - żelatynowa ochotka nie odstrasza ryb :) Ale test ten był mało wiarygodny, przez warunki jakie były na wodzie....

Drugi test - - zeszła sobota - rekreacyjnie, woda stojąca PZW - około 3m głębokości - bat i zestaw/nęcenie pod płoć/leszcza. Na przynętę miałem ochotkę żywą i żelatynową. Do zanęty poszła ćwiartka mrożonego jokersa. Ilościowo - wędkowanie bajka! Jakościowo - słabo ;) Trafiłem w ławicę drobnej wzdręgi, która nie pozwalała przynęcie dotrzeć w okolice dna. Nic nie dawało pogrubienie zestawu, kombinacje z obciążeniem - doszedłem do spławika 4g, i nawet przy skupionym obciążeniu, przynęta nie dolatywała do dna - drapieżna wzdręga "palczak" - porywała wszystko co wpadło do wody. Po kilku rybkach na żywą ochotkę - już do końca sesji - łowiłem wyłacznie na żelkową imitację. Bez zmian w reakcji ryb :)
Branie następowało w zasadzie w każdym rzucie. Trudno tu wnioskować co do skuteczności przynęty - bo w tych warunkach - myślę, że ta wzdręga żarła by nawet kawałek czerwonego sznurka na haczyku....
Ale, wnioski pewne mam:
- po pierwsze - nie straszy ryb :)
- po drugie - ochotka żelatynowa, przy tej temperaturze wody - dobrze trzyma się haka. Nie spada, nawet przy zarzucaniu "zza pleców". Spokojnie wytrzymuje na haczyku nawet kilka przerzuceń zestawu. Ba! Zdarzało mi się nawet złowić po 2 rybki bez konieczności zmiany przynęty.
- ma fajną cechę (szkoda że nie wpadłem na to na wcześniej opisywanych zawodach!) - można nadziać na haczyk, i pazurem "odciąć" ile chcemy - by ryba nie mogła "ciągnąć" za robaka - jak na to wpadłem, to skuteczność zacięć polepszyła się radykalnie! Z żywą ochotką tego nie zrobimy - pozostaje "zawijanie" jej na haku - co zabiera czas, wymaga chirurgicznej precyzji i delikatności, bo inaczej powoduje uszkodzenie larwy i na haku zostaje "flak".
Ogólnie, wędkowanie zakończyłem po około 3 godzinach, w trakcie których złowiłem blisko 140 rybek. Tylko 6 czy 7 z nich przekroczyło wymiar 15 cm ;)

Trzeci test - wczoraj - rekreacyjnie, ta sama woda co w sobotę, ale tym razem - feeder klasyczny. Łowiłem na około 4 m głebokości, koszyczkiem 30g. Przynęta - ochotka żywa, pinka, ochotka żelatynowa. Haczyk 16, na który nadziewałem 3 ochotki+1pinka, albo 2-3 grubsze "larwy żelatynowe".
Brań było mnóstwo, niestety - znów same drobne rybki. Dominowały drobne wzdręgi, było kilka krąpi.  Pominę milczeniem moją skuteczność.... ;) a i mocny wiatr nie ułatwiał sprawy - ale pobawiłem się troszkę. I znów kilka wniosków:
- ilość brań porównując ochotkę żywą do imitacji - była podobna. Ale znów - ciężko wyciągać wnioski, jak bierze głównie wzdręga - która zeżre wszystko....
- w wodzie chłodnej - przynęta sprawuje się bardzo dobrze. Nawet, po 15 minutach w wodzie - po ściągnięciu zestawu - trzyma się dobrze haczyka.
- Niestety - mam obawy czy sprawdzi się w miesiącach letnich... Wczoraj było około 22 stopnie ciepła, a gdy (czarna, aluminiowa) puszeczka z przynętą poleżała w pełnym słońcu - to żelkowe robaki zrobiły się lekko lepiące, wyraźnie zmiękły. Schowanie puszki w cień, zniwelowało problem - ale, chyba to się nie uda przy wyższych temperaturach. Miałem nad wodą wersję opartą o żelatynę - muszę przetestować wersję z agarem w składzie - która z założenia powinna być bardziej odporna na ciepło.
W ostateczności - myślę, że procedury przewidziane dla żywej ochotki w lecie - pozwolą i na skuteczne stosowanie żelatynowej imitacji. Styropianowe pudełko, albo wkład chłodzący w torbie i po kłopocie ;)

Reasumując dotychczasowe spostrzeżenia - jedno na pewno: nie straszą ryb! A to już sukces :)
Nie spadają z haka, dają możliwość regulacji "długości przynęty", co przy himerycznych braniach albo drobnej rybie - przekłada się na skuteczność zacięć. Czyli, puki co - chyba jest potencjał :)

Po Świętach, żelki przejdą test na wodzie płynącej - bo szykują się zawody feederowe na Wiśle... Przetestuję ochotkę, ale również krążki ochotka-konopia. Dam znać jak pójdzie.
Pozdrawiam, Andrzej

Offline piszczu

  • Aktywny użytkownik
  • ***
  • Wiadomości: 209
  • Reputacja: 37
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Gliwice
  • Ulubione metody: tyczka i feeder
Cześć, super, że projekt wyszedł satysfakcja ze złowionej ryby musi być ogromna :D życzę powodzenia w dalszym jego rozwoju :bravo: :bravo: :bravo:

Jednak chciałbym zapytać raz jeszcze o legalność Twojej sztucznej przynęty na zawodach względem regulaminu PZW?

Offline milczacy

  • Użytkownik
  • **
  • Wiadomości: 99
  • Reputacja: 95
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Małopolska
  • Ulubione metody: spinning
Na moją logikę - nie ma w składzie nic, co kwalifikowało by się jako dodatek sztuczny.
Regulamin dopuszcza przynęty naturalne zwierzęce (z wyłączeniami) i roślinne. Dopuszcza barwienie i aromatyzację.
Jestem więc głęboko przekonany że tak, i o ile trafimy na rozsądnego sędziego - to problemu nie powinno być.

Skład tej żelkowej imitacji - to żelatyna, agar, skrobia/mleko w proszku, glikol/gliceryna, barwnik, olej, aromat (oparty o naturalną ochotkę), sól. Czyli wszystkie składniki są spożywcze i naturalne. Technicznie rzecz biorąc - jest to pasta poddana procesowi żelowania.
Kwestią wątpliwą jest jedynie subiektywna interpretacja sędziowska - mówiąc wprost - rozsądek, albo czepialstwo- czyli czynniki czysto ludzkie.
Choć, gdyby się uprzeć - jesteśmy w stanie udowodnić swoją rację, i zgodność przynęty z regulaminem - tylko czy sędzia będzie chciał czekać godzinę lub dwie na całkowite rozpuszczenie się naszego żelka w wodzie?  Zawsze też, można wydrukować sobie etykietę ze składem i próbować udowadniać swoją rację. Ale, znów - czy to się uda - zależy od subiektywnego zdania sędziego.
Zatem - nie potrafię odpowiedzieć wprost na Twoje pytanie...

Z drugiej strony - wiem, że stosowana jest przez wyczynowców np pasta MYSTICK ROACH, i nie ma z nią problemów w kontekście interpretacji regulaminowych...
Może wypowie się ktoś biegły w interpretacji wykładni regulaminu?

Offline piszczu

  • Aktywny użytkownik
  • ***
  • Wiadomości: 209
  • Reputacja: 37
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Gliwice
  • Ulubione metody: tyczka i feeder
Dzięki za odpowiedź!! Ja właśnie zastanawiałem się w kontekście na przykład szybkościowego łowienia uklei, przecież można taką "naturalną" przynętę zabetonować i uformować w białego robaka do tego stopnia, że w piątek na treningu ją założysz, potem przez weekend przerzucisz 10kg uklei i dalej będzie się trzymać, co do samej pasty, o której wspominasz to myślę, że nie ma z nią problemu ze względu na fakt, że nie jest wstępnie z niej uformowana imitacja robaka, jeszcze pytanie o limit robaka, przecież to też musisz w takim razie poddać pod kontrole no i zamiast mieć 100g czystej ochotki to możesz mieć 10-20g "naturalnej" a resztę przeznaczyć na korzyść jokersa, nie chce żebyś pomyślał, że się czepiam po prostu rzucam taką myśl tutaj na forum do głębszej analizy :) a takie robaczki mogłyby też być dobre to rzecznej przepływanki gdyby były bardziej lejące się ;D

Offline milczacy

  • Użytkownik
  • **
  • Wiadomości: 99
  • Reputacja: 95
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Małopolska
  • Ulubione metody: spinning
Cześć
Aby nie pozwolić tematowi zaginąć w niepamięci, i z poczucia kronikarskiego obowiązku - mała relacja:

Moje żelkowe imitacje ochotki, testuję przy każdym wyjściu na ryby. I choć, niestety, nie mam zbyt wielu okazji ostatnio by wybrać się nad wodę… to i tak - udało się wyciągnąć wnioski i  „zawęzić” pulę wariantów receptury, które działają :) I odrzucić te - które w ogóle nie wabią ryb, lub słabo trzymają się haka. Mam dwie sprawdzone receptury, które zostaną ze mną na dłużej ;)

Dziś, w ramach czysto rekreacyjnego łowienia (woda PZW), gdzie chciałem też potrenować przed zbliżającymi się mistrzostwami koła, zostałem „zmuszony” okolicznościami do łowienia na swoje żelki. I …. Dawno tak nie połowiłem ;)

Woda około 4 metry głębokości. Zanęciłem mieszanką Wonder Black+Gardons rozrobione mlekiem konopnym, łączone 1:1 z mieszanką ziemi torfowej, argile i gliny ciężkiej wiążącej. Do zanęty poszła ćwiartka mrożonego jokersa.
Donęcałem z procy konopią gotowaną, co jakiś czas kulka zanęty z odrobiną mrożonej pinki. Łowiłem na pinkę/castery.  Weszły wdręgi… W zasadzie to wzdrążki… po 50 niemiarowych rybkach z rzędu - zmianie zestawu na 4gr, ze skupionym przy samych przyponie obciążeniu - zacząłem się wkurzać. Na zawodach, było by całe „0”, mimo że ryba za rybą…. Wzdręgi nie dawały przynęcie dotrzeć do dna.
Postanowiłem potestować żelki, bo i tak do dupy z takim łowieniem… I to był strzał w 10!
W zasadzie w mgnieniu oka - skończyły się brania niemiarowej sieczki. Przynęta (pojedynczy żelek na haku 18) docierał do dna, a tam brały wzdręgi miarowe :) Brań było mniej, ale same fajne rybki. Żelki zadziałały selektywnie - przelatywały niezauważone przez sieczkę w toni, a przy dnie - kusiły miarowe rybki. W ciągu około dwóch godzin, łowiąc tylko na pojedynczą żelkową ochotkę, odłowiłem prawie 40 miarowych wzdręg, oraz 3 leszcze po 40 cm, i jedno leszczysko niemal 60 cm :). Kilka ryb mi spadło, w tym dwie większe (jedna urwała przypon 0,08, druga rozgięła haczyk na przyponie 0,1).
Nie wiem, czy dzisiejsze piękne wyniki były spowodowane tym, że udało mi się wstrzelić z zanętą… czy też po prostu „wszystko zagrało”…?
W każdym razie - wiem już, że i dużych ryb - moje żelki nie odstraszają :)

Zresztą, sami spróbujcie. Nieodmiennie zachęcam do eksperymentów i wymiany doświadczeń!
Pozdrawiam, Andrzej

Offline Mosteque

  • Moderator Globalny
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 35 037
  • Reputacja: 2238
  • Płeć: Mężczyzna
  • MFT
  • Lokalizacja: Jaktorów
  • Ulubione metody: method feeder
Pięknie :bravo: Ale musiała być satysfakcja :)
Krwawy Michał

Viva la libertad, carajo!

Offline milczacy

  • Użytkownik
  • **
  • Wiadomości: 99
  • Reputacja: 95
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Małopolska
  • Ulubione metody: spinning
Cześć!
Wczoraj odbył się kolejny trening/ test żelkowych przynęt...

Łowisko PZW, głębokość około 3,5 metra.  Łowiłem batem, i na feeder. Zanęciłem mieszanką Wonder Black+Gardons rozrobione mlekiem konopnym, łączone 1:2  z mieszanką ziemi torfowej, argile i gliny ciężkiej wiążącej. Do zanęty poszła ćwiartka mrożonego jokersa i 100 ml mrożonej pinki. Donęcałem z procy konopią gotowaną, co jakiś czas kulka zanęty.

Feederek zarzucany z żelkowym wałeczkiem konopia-ochotka, na przemian z truskawka-wanilia, podane na włosie. Zero efektu (po raz kolejny). Porzucam ten koncept - jest wystarczający wybór gotowych przynęt do feedera, a ja nie mam zbytnio czasu by dalej kombinować w tym kierunku. Może to kwestia nietrafionej aromatyzacji, ale jeszcze się "z gruntu" brania nie doczekałem - więc kończę ten wątek.

ZA TO - łowiąc batem, wędkowałem wyłącznie na moje żelkowe ochotki. Miałem jeszcze pinkę i białe, ale z rozmysłem nawet po nie nie sięgnąłem. Postanowiłem stosować tylko żelkową ochotkę przez całe łowienie. Przetestowałem 3 warianty, z czego - jedna sprawdziła się wyjątkowo dobrze. Zakładałem pojedyńczy żelek na haczyk 18.
Efekt był naprawdę świetny! W zanętę weszły początkowo drobne wzdręgi i ukleja, ale po ok 15 minutach doczekałem się pierwszej miarowej rybki, a po pół godziny - wpadła pierwsza piękna wzdręga około 25 cm... Systematyczne donęcanie konopią, sprowadziło ładne rybki do dna - przez pozostałe 3,5 godziny łowiłem już w miarę regularnie wymiarowe wzdręgi, na przemian z pięknymi WZDRĘGOLAMI - dwie czy trzy z nich bliskie były 30 cm :) Kilka ładnych ryb straciłem, spadł mi przy samym podbieraku piękny leszcz około 50 cm.

Wędkowanie zakończyłem niefortunnie - złamaniem wędki (przez własą głupotę - łowiłem spod parasola, a że zawiało i nie wychodziłe mi celne zarzucanie "spod siebie" - to machnąłem zza pleców batem...tylko  zapomniałem że mam drzewa za plecami ;) - bat trzasnął jak zapałka).

Efekt 4 godzin wędkowania - ponad 50 miarowych ryb w siatce (niemiarowych było ze 30 szt), z czego około 20 szt - wzdręgi powyżej 20 cm. Kilka spadów większych ryb. Mogę chyba śmiało powiedzieć, że moja żelkowa ochotka daje radę :)


 

Pozdrawiam, Andrzej





Offline zwykly_michal

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 2 782
  • Reputacja: 236
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: UK
  • Ulubione metody: waggler method
Można skromnie napisać, że daje radę ;) Gratulacje za pomysł i wykonanie :beer:

Offline Mosteque

  • Moderator Globalny
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 35 037
  • Reputacja: 2238
  • Płeć: Mężczyzna
  • MFT
  • Lokalizacja: Jaktorów
  • Ulubione metody: method feeder
Jak zawsze super.
Zastanawia mnie, z czego wynika brak brań na grunt, a na spławik i owszem.
Czy spławikiem łowisz w toni? A może brania wtedy są w opadzie?
Krwawy Michał

Viva la libertad, carajo!

Offline milczacy

  • Użytkownik
  • **
  • Wiadomości: 99
  • Reputacja: 95
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Małopolska
  • Ulubione metody: spinning
Zastanawia mnie, z czego wynika brak brań na grunt, a na spławik i owszem.
Czy spławikiem łowisz w toni? A może brania wtedy są w opadzie?

Cześć - spławikiem staram się gruntować na styku, lub 2-3 cm nad dnem. Jak na razie - a wynika to ze specyfiki łowiska (PZW pod wielką presją głównie "gruntowców", głębokie łowisko 4-4,5m, ogromna ilość drobniutkiej wzdręgi, uklei, większe ryby raczej rozproszone), wolny opad przynęty jest niepożądany bo zostaje ona momentalnie przechwycona przez sieczkę. Wręcz odwrotnie - obciążenie skupione i jak najszybszy opad - dają jakiekolwiek szanse na "pogrubienie" połowu.
I właśnie - łowiąc na pinkę (nawet ciemną - rubin), castera lub na białego - przynęta nie ma praktycznie szans na dotarcie w okolice dna. A jedną z największych zalet tych moich żelków jaką zauważyłem - jest właśnie to, że ryby rzadko przechwytują ją w opadzie (nie wiem, czy słabo ją widać, czy działa "zaskoczenie" - bo poza zawodami, mało kto stosuje tu ochotkę). Brania następują zwykle kilkanaście/kilkadziesiąt sekund po całkowitym opadnięciu przynęty nad dno - zatem pobierana jest przez rybę żerującą w zanęcie.

A brak brań na grunt - może mało precyzyjnie się wyraziłem... Na imitację robali, gdy łowię na klasyka, z przynętą nabitą na hak - brania są normalnie.
Natomiast - popełniłem też próby zrobienia żelkowej przynęty do stosowania na zestawie z włosem - takie wałeczki, wycinane z masy żelatynowej (post 74 na str 5 wątku). Zrobiłem je w miksach smakowych: konopia prażona-ochotka, i truskawka-śmietanka. I to ten wariant "żelków" miałem na mysli, pisząc że na grunt jeszcze nie miałem brania.
Wyszły w moim odczuciu fajne - wygodnie się nakłada na włos, fajnie i mocno pachną, trzymają się włosa super... ale rybom jakoś nie pasują. Coś przekombinowałem.
Ale, jak napisałem - sama koncepcja ma duży potencjał, ale nie bardzo mam czas na dalsze eksperymentowanie z aromatyzacją która trafiła by w rybie gusta - zatem na ten moment - porzucam ten wątek, a skupię się na "dopieszczeniu" dwóch sprawdzonych wariantów robaczków. 

Bo, okazało się że ryby wyraźnie reagują na nawet drobne różnice w robaczkach: miałem wyjściowo kilka wariantów (na różnych wypełniaczach) - odpadły od razu te, które słabo się trzymały haka.
Z pozostałych - mimo braku różnic aromatu (ten sam dip) w składzie, - wyodrębniłem te, które w ogóle ryby ignorują, i te (dwa) - na które reagują pozytywnie.  One wszystkie, w recepturze - różnią się dosłownie jednym składnikiem, albo nie różnią się niczym, poza ilością aromatu... a wizualnie - nie ma różnic niemal wcale. A ryby reagują różnie.
I teraz ciekawostka - jak dotąd, zdecydowanie najwięcej ryb reagowało dobrze na wariant robaczka, zawierający najbardziej "neutralny" wypełniacz i najmniejszą ilość dipu (aromatu) w składzie. Te mocniej dosmaczone, albo mając w składzie mocno pęczniejący wypełniacz - też działają, ale brań jest na nie zdecydowanie mniej.

Zatem, planuję się teraz skupić na "dopieszczeniu" tych dwóch łowiących wariantów - nie ruszam radykalnie składu, a jedynie ilość dosmaczenia - tak, by dopracować jakieś "uniwersalne" rozwiązanie.
Powiem nieskromnie - ta "ochotka" mnie zaskoczyła i przeszła najśmielsze moje oczekiwania!
Ale jest tu jeszcze pole do eksperymentów, celem polepszenia skuteczności. Chciałbym też to potestować na większej ilości łowisk i w różnych warunkach... mówiąc krótko - to działa, ale może działać lepiej ;)

Pozdrawiam, Andrzej





Offline Mosteque

  • Moderator Globalny
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 35 037
  • Reputacja: 2238
  • Płeć: Mężczyzna
  • MFT
  • Lokalizacja: Jaktorów
  • Ulubione metody: method feeder
Dzięki za wyczerpującą odpowiedź.
Kibicuję i obserwuję :thumbup:
Krwawy Michał

Viva la libertad, carajo!

Offline Ben

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 584
  • Reputacja: 72
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: okolica Koszalina
  • Ulubione metody: waggler i feeder
Ponieważ miałem dip, poszedłem na "łatwiznę" ;). Kupiłem plastikowe na AliEkspres plastikowe robale, 200szt za 7,45zeta z przesyłką. Są praktycznie bez zapachu - przynajmniej ja nic nie wyczuwam. Wziąłem kilka sztuk i zamoczyłem w dipie, macerowały się ok dwóch tygodni. Byłem trzy razy nad wodą i sprawdziłem skuteczność robali. Szału nie było ale kilka całkiem ładnych płotek i wzdręg się pokusiło. Planuję trochę ponęcić mrożoną ochotką, zobaczymy jaki będzie efekt.
pozdrawiam Benon

Offline zwykly_michal

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 2 782
  • Reputacja: 236
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: UK
  • Ulubione metody: waggler method
Powiem nieskromnie - ta "ochotka" mnie zaskoczyła i przeszła najśmielsze moje oczekiwania!
Ale jest tu jeszcze pole do eksperymentów, celem polepszenia skuteczności. Chciałbym też to potestować na większej ilości łowisk i w różnych warunkach... mówiąc krótko - to działa, ale może działać lepiej ;)

Teoretycznie można z tego zrobić źródło zarobków. Gdybyś miał na sprzedaż to jestem zainteresowany i pewnie nie będę jedyny. Tylko kiedy będę mógł zapłacić.