Reasumując pierwsze testy, stwierdzam że Twoje żelki zdają egzamin i są naprawdę dobrą przynętą jak dla mnie na prywatne łowienie. Dawały radę w niezbyt sprzyjających warunkach w tym dniu.
Cześć!
Grześku, dziękuję pięknie za Twoją relację

Jest dla mnie bardzo cenna, tym bardziej, że potwierdza to - że żelki ryb nie straszą

I że działają też na innych niż moje wodach.
Moje własne testy, uskuteczniam przy łowieniu spławikowym, na zasobnych w drobną rybę wodach i z reguły w zanęcie mam jokersa - co, jak myślę - zasadniczo poprawia reakcję ryb na przynętę imitującą ochotkę. Myślę, że przy takim jak moje łowieniu - skuteczność innych przynęt również była by dość wysoka. Więc moje próby, nie są jakoś mocno obiektywne w kontekście "uniwersalności" żelkowej przynęty. A Twoja relacja, pozwala wierzyć, że te żelki naprawdę się sprawdzają jako przynęta nawet w łowieniu stricte rekreacyjnym

Zresztą - od początku, nie było moją intencją znalezienie jakiegoś super "killera" na płotki... chciałem tylko uzyskać zamiennik ochotki, łatwiejszy w pozyskaniu/przechowywaniu/stosowaniu. I to się udało, czego dowodem są i Twoje pierwsze testy i wrażenia

Testuj dalej! Z przyjemnością i wdzięcznością przyjmę wszelkie opinie/sugestie z Twoich doświadczeń.
Ja też byłem w weekend nad wodą, i też - średnio mi się udało to wędkowanie

Ryba nie współpracowała za bardzo. Faktycznie, chyba przez woltę w pogodzie i zmiany ciśnienia...
Połowiłem co prawda trochę wzdręgi, jednego ładnego karasia. Na feederze miałem nawet karpia około 80 cm, który spadł mi z haka, po wplątaniu się w "wyspę" trawska i glonów...
Ogólnie, to była "droga przez mękę" to moje łowienie - na wodzie totalna flauta, glony i "koty" chyba z topoli - w efekcie czego - złamałem szczytówkę w feederze, jak mi się glon wplątał w przelotki.
A w chwilę później - napłynęła mi na stanowisko kupa zieleniny, i po raz drugi złamałem sobie bata. I zeszedłem z wody pokonany... Bywa i tak


Pozdrawiam, Andrzej