Przypadek pierwszy z brzegu - pytanie na jednej z grup poświęconej wędkarstwu na Fb, ktoś szuka "taniego zestawu do spiningu do 100zł na początek". Wartościowych odpowiedzi brak, wysyp natomiast takich w charakterze "za taką kasę to się nie da" lub "za 100zł to mogę ci woblera sprzedać...
Byłem kilka razy na komercji i ze zdumieniem patrzyłem na ludzi którzy przyjeżdżają ze specjalnymi wózkami na sprzęt. Czy naprawdę żeby łowić potrzeba aż tyle sprzętu? Czy przekłada się to na wyniki?
Zacząłem intensywnie zgłębiać temat, ale nie dlatego, że szukam taniego sprzętu. Wręcz odwrotnie - kupiłem masę drogiego od renomowanych, markowych firm i okazał się kiepskiej jakości. Jest chyba doskonała okazja by podzielić się wiedzą. Jestem karpiarzem, wiec podzielę się wiedza z tej perspektywy.
1. Cena a jakość w przypadku wędziska.
Im wyższa cena, tym teoretycznie lepszy blank. Niestety w mojej opinii dla prawie każdego wędkarza taki Fox Horizon X3 za 600 zł, będzie prawie taki sam jak X5 za 2800 zł. Lekkość, smukłość blanku, czy gaśnięcie owszem poprawią długość rzutu, ale znacznie bardziej tę długość także poprawi lepsza technika, aerodynamiczny kształt ciężarka, optymalna jego masa, mniejsza siateczka PVA i cieńsza linka, szersza szpula na kręciołku. Z punktu widzenia holowania kabanów cena kija nie gra takiej roli, jak umiejętność posługiwania się nim (nawet żyłka jak się rozciąga to jaką robotę robi) i solidnie skonstruowany zestaw samozacinający, w tym ostry haczyk rotujący grotem do dołu + zrzut ołowiu (np. poprzez running lead system, by nie śmiecić w jeziorze). Już zwykły wafters zamiast ciężkiej kulki, który łatwo jest zassać zrobi większą robotę w finalnym położeniu karpiszona na macie niż progressywność blanku.
Co do zbrojenia i przelotek. One są wymieialne. Największy problem jest taki, że w renomowanych sklepach karpiowych nie można przynieść kija z pękniętą przelotką i np. wymienią na nową za nieduże pieniądze < 100zł.
IMHO: 500-600 zł uważam za zdroworozsądkowy limit na wędzisko. Powyżej tej ceny jakość rośnie już bardzo subtelnie nieznacząco.
2. Cena w przypadku kołowrotka
Jak dobrze sobie pooglądacie opisy niektórych kręciołków karpiowych i obejrzycie ich korpusy w sklepach to okazuje się, że produkty różnych firm pochodzą z tej samej chińskiej fabryki i mają to samo w środku. Różnią się jedynie nadrukami. Przyłpapałem na tym jednego renomowanego producenta który swojego big pita sprzedaje za 800 zł i jest alernatywa identyczna za 215 zł. Moim zdaniem to jest kupowane z chin na zasadzie licencji i ta licencja nie jest na wyłączność.
Są marki takie jak Shimano, które rzeczywiście potrafią się tą jakością wyróżnić w przypadku kręciołków, ale ich biznes wywodzi się z precyzyjnej obróbki metali. Podejście 100% mojego sprzętu z jednej stajni się NIGDY nie sprawdzi. Łączmy - fajny kijek fimy X z kręciołkiem firmy Y.
3. Sprzęt dodatkowy i biwakowy.
Najgorszy syf to parasole. Nie spotkałem się jeszcze z takim co przeżyje u mnie 3 sezony. Szczerze strasznie mnie to wkurza, bo rozwalają się od wbijania w grunu i wiatru. Cena nie ma znaczenia, nasz rynek zalewa tandeta. Szczerze irytuje mnie to, bo parasol jest dla mnie niezbędny na rybach. Nie byłbym w stanie spędzić całego dnia na słońcu nie kończąc tego udarem. Dlaczego jest tyle plastykowego szajsu?
Pewna porcja sprzętu to gadżet - np spod station. Czasem go zabeiram, bo fajeni się nie schylać do wiadra, fajnie tego spoda wygodnie oprzeć. Z reszta jak się wypierdzieli kase na spoda premium to głupio by leżał w krzakach, albo na ziemii, dlatego kupuje się takie zabawki jak spod station i sobie sprzęt elegancko stoi. Nie jest on niezbędny by złowić karpia. Taka prawda.
Trzeba sobie jednak powiedzieć też, że NALEŻY kupić porządną kołyskę karpiową. Jeśli nie miałbym czegoś takiego, tylko zwykły kawałek maty za kilkadzisią zł, to narobiłbym sobie obciachu i ukatrupił np. takiego 15kg jesiotra. Nie przeżyłby wyhaczania, skakałby i uciekałby mi po całym stanowisku, finalnie poobijany i na wpół martwy trafiłby do wody. Moim zdaniem bez tego sprzętu łatwo dostać na łowisku bana za "niszczenie" ryb.
4. Taczki wózki.
Wydaje mi się, że potrzeba użycia taczki wynika z potrzeby wykorzystania namiotu, łożka karpiowego, kołyski i parasola. Te 4 rzeczy są nie do zaniesienia na 1 raz z samochodu na stanowisko. Gdybyśmy mieli tylko kije, plecak z akcesoriami i wiaderko z przynętami + ewentualnie łódkę RC to idzie się zabrać na raz. Niestety kołycha + sprzęt biwakowy, ewentualnie jakieś rezerwowe zanęty sprawiają, że na raz się nie da. Kupuje się zatem taczkę, którą składa się szybciej niż podwójnie kursuje do samochodu. Na komercjach jest parking nierzadko daleko od najlepszych miejscówek i ta taczka się broni. Ale powiedzmy sobie szczerze, mozna iść 2 razy do samochodu i też będzie ok. Nie ma to wpływu na złowienie 20 kg.
IMHO komercjalizacja idzie w złym kierunku - markowość + produkcja ogromu śmieci poprzez emisję tandentych produktów pod logami marek premium. Nabieramy się na to strasznie. Bardzo złą robotę robią influencerzy, którzy promują jakieś brandy używając 100% ich produktów. Wszystkie firmy karpiowe chcą mieć w ofercie 100% asortymentu, ale żadna z firm nie ma 100% produktów premium. Chcesz skompletować fajny sprzęt, którym będziesz się dobrze bawił przez lata - rób research i łącz produkty z różnych stajni sugerując się jedynie jakością.