Makaro, witaj na forum...

Jak widzisz, temat wzbudza wciąż duże kontrowersje... Polskie wody to przykład braku odpowiedzialności, wiedzy i typowo polskiej (niestety) pazerności. To, że ryb jest coraz mniej chyba widzi każdy, jeżeli łowisz już tyle lat to na pewno tez masz jakąś skalę porównawczą.
Niestety takie gatunki jak lin czy węgorz, pomimo, że smaczne, są coraz rzadsze. Jeżeli zabierzesz jedną czy dwie ryby w ciągu roku, to myślę, że nic sie nie stanie. Jeżeli jednak będzie to więcej, to może to oznaczać, że te gatunki będą miały się coraz gorzej. Lin ma teraz dużą konkurencję, japoniec lub karp wypierają go z jego siedlisk. Sam karp się nie rozmnaża w polskich warunkach, więc nie jest on korzystny w większej ilości.
Myślę, że spokojnie możesz pomyśleć o zabieraniu karpi do 60 cm, japońców, byczków, leszczy jeżeli jest ich więcej... Linom bym odpuścił, ewentualnie zrobił sobie coś jakby postanowienie, że nie wezmę więcej niż ...x sztuk.
Najgorszą rzeczą w Polsce jest to, że wędkarze nie chcą zrozumieć skąd się biorą ryby, dlaczego ich nie ma. Wielu żąda, uważa, że trzeba brać, bo tak każe im 'natura', tradycja, bo pozwala na to polskie prawo. Niestety, przez to polskie łowiska to w wielu przypadkach to jałowe pustynie. Zarybienia karpikiem w pażdzierniku i listopadzie skutkują w masowych odłowach. Z roku na rok jest coraz gorzej. A bez siania nie ma plonów. Zarybienia są zbyt małe, na dodatek techniki wędkarskie są coraz skuteczniejsze, przynęty i zanęty bardziej przemyślane. Ryby mają coraz mniej szans.
Jeżeli wiesz o tym, że ryb jest coraz mniej, zwłaszcza pewnych gatunków - to samemu możesz zapytać się co będzie jak zabierzesz kilka ryb... Najważniejszy jest zdrowy rozsądek i umiar
