Kleń na Odrze? Piękna sprawa.
Weźmy za przykład grudzień, styczeń, jeśli nie ma śryżu ani kry. Stosuję feedera, ale robionego przez siebie. Podstawową sprawą kija są duże przelotki i mniejsza ilość, jak to bywa przy typowych feederach. Musi być krótki (szybkie zacięcie przy pierwszych oznakach brania). Kiedy wędka spada z widełek, czyli kiedy spóźnimy zacięcie, nie ma klenia.
Takiego kija nie kupicie w sklepie
.
A teraz coś do śmiechu.
Mój typowy zestaw na ten czas – no może i na luty, wygląda następująco:
Kij 2,1 m wizualnie sztywna pała wykonana ze szkła, która pięknie pracuje już pod kilowym kleniem, plus szczytówka/sygnalizator 30 cm wykonany z włókna, przelotki sygnalizatora duże wykonane z kanthalu lub molibdenu (drut). Średnica oczka szczytowej przelotki jest taka, że wkładam w nią czubek małego palca ręki.
(Aby było jasne, wszystko to, co opisuję ma swoje uzasadnienie poprzez wieloletnie doświadczenie).
Kołowrotek z serii około 4000-5000 z dużą szpulą, żyłka główna 0,40-0,45 (śmiejcie się Moi Koledzy…), ołów przelotowy trumienka 30 max 40 g, stoper z wentyla (bez krętlika, agrafek).
Do żyłki głównej wiąże przypon z brązowej nici nylonowej stosowanej w szyciu maszynowym butów. Ma ta nić wytrzymałość 4 kg (stosuję ją też na sandacze, ale to inny temat), lub żyłka 0,16-0,18 maksimum dobrej jakości i koniecznie koloru brązowego o długości 13 cm (trzynaście centymetrów, to nie błąd pisarski).
No i hak czarny, okrągły, kuty, czyli mocny ale cienki nr od 4 do 10 (w zależności od intensywności brań).
Czasami zakładam kotwiczkę, ale przerobioną: Jeden grot kotwiczki obcinam całkowicie, Drugi grot obcinam za zadziorem, następnie jako drut okrągłymi szczypcami robię zwykłe oczko. Trzeci grot zostawiam tak jak jest. Kotwiczka nr 6-8 ciemna, nigdy nie świecąca. To oczko jest po to, aby na nim oprzeć wątróbkę, która ładnie się układa wzdłuż przyponu a przy tym nie spada z haka.
Zasady:
Czym zimniej, tym większa wątróbka. Teraz w grudniu zakładam wielkości połowy kciuka, czasami jeszcze mniejszą stąd hak nr 10. Ale w styczniu i lutym nawet ¾ wielkości pudełka od zapałek jak dla mnie jest OK. Mniejszy kleń jak kilo nie weźmie, ale przeważnie jak już, to sraczka – czyli roztrój żołądka - murowana.
Kilka słów wyjaśnień:
1. Teraz łowię na szczycie główki na naprądowej, ale zawsze z brzegu. Na główkę nigdy nie wchodzę.
2. Jedną główkę obławiam nie dłużej jak 20 minut. Jak jest kleń – ten właściwy wielkością – przywali w ciągu 10 minut.
3. Grubą żyłką i małym ołowiem wykorzystuję tzw. efekt spadochronowy (spinningiści wiedzą o co mi chodzi). Klenie „ogonami dotykają kamieni w dole na szczycie główki” (wiecie jak wygląda mapa batymetryczna główki z dołem na napływie u jej szczytu?). Jeśli wrzucimy tam typowy zestaw feederowy, bankowy zaczep i rwanie, tym samym zmiana łowiska.
Kiedy moim zestawem zarzucę typowo 10 metrów od główki, napór wody na grubą żyłkę i małe obciążenie zestawu spowoduje, że woda „wepchnie mi” zestaw pod same kamienie, czyli tam, gdzie stoją nażarte do granic przyzwoitości kleniska. Czyli daję przynętę nie małym klenikom daleko przed główką, które pierwsze pożerają nasze przynęty na typowych feederach czy przepływankach lub przystawkach spławikowych, ale daję przynętę pod sam pysk tym kleniom, o które mi chodzi.
Prawda, że to proste?
4. Jeśli woda spada, klenie stoją w samym nurcie nawet w styczniu i lutym, ponieważ tutaj spływa jedzenie z wyższych partii rzeki porwane przez opadającą wodę. Tutaj łowię je inaczej, ale żyłki nie zmieniam. Ba, nawet przypon robię z tej samej żyłki.
Do tej natomiast metody połowu dochodziłem kilka lat. A jest prosta jak rogalik. No i niesamowicie skuteczna, ponadto tym sposobem wyjmuję z jednej miejscówki czasami po 3 klenie (tutaj ta wielkość ryb jest problematyczna, ale zdarzają się klenicha też).
5. Całkiem inaczej i na inne przynęty łowię przy wysokiej wodzie jak pokazuje Maciek na filmie. Taką wodę przeważnie mamy z końcem marca lub w kwietniu aż do czerwca.
To całkiem inne łowienie kleni.