Kop3k Kolego, mam prowadzone notatki od 1981 roku. W jednym roku piszę przeważnie 4 zeszyty 100 kartkowe i czasami doklejam kilkadziesiąt kartkowy zeszyt.
Osobno opisuję przynęty i zanęty.
Osobno piszę też pomysły (zestawy, technika wędkarska, rodbuilding itd. Itd.). Kilka moich pomysłów wysłałem do firm gdzie nie otrzymałem nawet odpowiedzi. Po czasie na rynku widzę „moje pomysły” w towarze.
Byłem głupi, bo nie zabezpieczałem swoich tekstów.
Myślę, że kiedy wiedzę, którą opisuję „ubrać w historie”, czyli w ładne opakowanie, kilka książek można wydać (pomijam już książki jednotematyczne). Dodam, że wiedza, która opisuję jest to wiedza praktyczna, gdzie jeśli coś słyszałem (to tak to odnotowuję), jeśli sprawdziłem (to też tak piszę).
Co do znaków na rzece, to znajdziesz je w Rozporządzeniu Ministra Infrastruktury z 28 kwietnia 2003 roku tyle, że wiedza tam zawarta nie pomoże w wędkowaniu. Nie ma zresztą takich opracowań z przeznaczeniem do celów wędkarskich. Masz tutaj całkowitą rację, napisać taką książkę i wydać… myślę, że wziąwszy pod uwagę, iż podobnie jak inne znaki (np. drogowe) są używane i są takie same w różnych krajach na świecie, to mówi samo za siebie?... Pomyślę.
Kolego Kalesiak, myślałem o Bródkach, czyli około 5 km w las od Brodów. Piękne miejsca są w Nowej Soli (myślę właściwie o okolicach) no i Głogów (II Huta z drugiej strony Odra jest wąska i… głęboka) aż do Szlichtyngowej (do wyjścia Baryczy). Szczerze mówiąc „gwałcę” teraz Bóbr. A latem chyba wybiorę się na kilkanaście dni na Dolną Odrę. Taktykę na Dolną Odrę mam opracowaną już od dwóch lat.
No i Wisła, ale to inny temat.
Arturze. Ja też kiedyś łowiłem klenie na małe przynęty, kiedy chciałem zapunktować na zawodach. Do zanęty dodawałem np. pęczaku czerwonego (zapach obojętny, bo i tak zapach przechodził z bazy), i co godzinę przepływałem długim batem z żyłką 0,10 i haczyiem nr 16, spławik 0,8-1,2 g. Na haczyku jeden pęczak. I wiesz co, czasami do wagi dawałem dwa, trzy klenie co dawało 1500 czy 2000 i więcej punktów? A kiedy ryby nie brały, to nie muszę mówić jaki to był zastrzyk (tak, taki wędkarski złoty strzał)…
Dzisiaj zawodami się nie interesuję, więc i małe ryby mnie nie interesują. I wybacz za moją bezczelność, ale ja uważam, iż cienkie żyłki/przypony nie łowią, tylko miękkie. Jeśli do tego dodasz kolor i pływalność czyli ułożenie na dnie, to masz wszystko. Zapewniam Cię Kolego, że ja na klenia zakładam na przypon 0,30-0,45 i… łowię. Ale: specyficzne warunki, nietypowe zestawy, przynęty i miejsca połowu. Dla mnie to jest to. Ale by tak łowić, musisz pozbyć się wszystkich opinii na temat wędkowania. Ja też łowiłem klenie wiele lat temu na pickera i żyłkę 0,10 Siglonkę (nawet pamiętam), ale tylko podczas przyboru, kiedy podchodziły pod brzeg, osobiście nie będę jednak twierdzić, że tak właśnie należy czynić. To nie jest sprzęt na duże ryby i na moje wody/łowiska.
Po prostu, łowię w miejscach, gdzie inni nawet nie pomyślą, żeby zarzucić tam zestaw. A to naprawdę wymaga innego podejścia do wędkarstwa.
Krzysztofie. Nigdy nie łowiłem na wiśnie czy czereśnie kleni. Nie mam doświadczenia. Ale na skórkę chleba z powierzchni… przepiękne brania kleni na długich prostkach, a na stawach karpi. Ale ja na hak nr 1-4 zakładam całą piętkę chleba… Jak weźmie, to dopiero jazda… sraczka murowana.
Łowiłem na chrabąszcze i o ile łowiłem dużo kleni, to małe. Przestałem stosować chrabąszcza jako przynętę. Dzisiaj nie jest to przynęta w sferze mojego zainteresowania.