Arku. Wbrew pozorom, w kamieniach nie ma strat tylko duże ryby.
Dam Ci przykład:
Nie stosuję w takich miejscach ołowiu, ale kamienie leżące na brzegu. Owijam taki kamień izolacją elektryczną zaczepiam boczny trok dłuższy, niż leżące kamole na dnie i… heja do wody. Zaczepię? To zrywam kamień, zaczepiam następny i łowię. Żadnych strat, żadnego zanieczyszczania ołowiem wody.
Jeśli nie, to łowię na wolną żyłkę z pilotem, lub z obciążeniem 1 do 2 gram.
Albo stosuję rodzaj pałeczki tyrolskiej, tylko że robię je ze szlaufa do ściągania wina fi 10-12 mm, z jednej strony zaślepiam ołowiem, a drugiej kawałkiem patyka z krętlikiem i… łowię gdzie chcę, jak chcę. Stoi takie ustrojstwo w kamieniach niczym… nie porównując, i niczego się nie boi. Czasami zerwę taką pałkę raz na miesiąc i tylko dlatego, że nie wyjąłem zestawu idąc się załatwić. Inaczej żadnych prawie strat.
No i trzeba pamiętać, że jest coś takiego jak przynęta pływająca lub o zerowej wyporności.
Tylko w tym temacie można pisać i pisać.