O ja pierdziu, ale tu łowią

Na jednej zasiadce tyle co nie jeden przez 5 sezonów.
Ja z kolei wczoraj wybrałem się na moją drobnice. Jako że mam dwutygodniowe dziecko w domu, to wynegocjowałem wstępnie z małżonką krótki wypad spinngowy, który dzięki kolejnym negoacjacjom przerodził się w dłuższą zasiadkę
Moim celem stał się wypad na liny z jednego z warciańskich starorzeczy. Jako że rano, koło 3.00 padał deszcz spakowałem również jako awaryjne, spinngowe graty z myślą o ewentualnym szczupaku.
Na miejscu okazało się nie wziąłem telefonu, co niestety w połączeniu z moim trzygodzinnym spóźnieniem spowodowało małą awanturę w domu

. Do tego przy rozrabianiu zanęt zauważyłem że nie mam sit,a po przygotowaniu zanęt i przetarciu zanęt okazało się że... sita były, tyle że odłożone, ale nie co z boku, pod trzcinką
Łowiłem w płytkiej, zarośniętej zatoczce, jeden zestaw to tradycyjny koszyk z zanętą STILA + duża ilość konopi, pinki i krojonych czerwonych robaków, drugi to metoda z koszykiem 15 gr, mix peletu Lorpio Fine i pelletu ochotkowego 2mm Trapera, 50 na 50 z zanętą Lorpio Hemp&Black Halibut.
Większość ryb padła na czerwonego, dwie wzdrążki z metody na martwe pinki. Ogólnie zrezygnuje z metody na rzecz koszyka, ewentualnie spławika bądź żywcówki. Na jedno branie z metody przypada ze 20 brań z koszyka.
Ogólnie to miejsce linów zajęły inne gatunki, te pierwsze mocno uprawiały miłość w przybrzeżnym zielsku. Łącznie złowiłem kilkanaście wzdręg, z czego największa miała 32 cm, były też dwie nieco mniejsze, pewnie w granicach 30 cm. 4 leszczyki około 30-35 cm, jeden lin około 30 cm, i na okrase bliżej południa i po nawale żarłocznych wzdręg dwa przepiękne, bliźniacze względem siebie karasie "niepospolite"

. Jednego zmierzyłem, miał 33 cm, a wysoki był jak długi. Piękna ryba, szkoda że na moich łowiskach to niemal pomnik przyrody.
Po trzytygodniowej przerwie fajnie połowiłem, może to nie pięciokilogramowe karpie czy jesiotry, ale jak dla mnie jest ok
