Ja za namową kolegi też wyskoczyłem na rybki. Pierwotnie miała to być dniówka w środę, jednak życie zawodowo pokrzyżowało mi plany i wyjazd musiałem delikatnie przesunąć. Zaliczyłem nockę ze środy na czwartek. Mój kolega był już na łowisku w środę rano tak jak planowaliśmy pierwotnie. Na bieżąco zdawał mi relacje z tego co się u niego dzieje, a działo się dużo
Kolejno wpadały mu karpie 6.5 kg 7.3 kg 7.8 kg... Do momentu kiedy pojawiłem się na łowisku (22.00, miał już 9 karpi w tym dwa po 13.5 kg
Takie wynik napawały optymizmem. Pogoda świetna, temperatura w nocy ok 15 stopni, wiatr południowo-zachodni i całe 8 hektarowe łowisko tylko dla nas. Szybkie zbrojenie kijów i dwa zestawy czekają na karpie. Zanim się rozpakowałem minęło trochę czasu.
Trochę pogadaliśmy i ok 00.30 poszedłem spać ledwo zasnąłem i już mnie obudził sygnalizator. Nie było to monstrum, ale pierwsza ryba zaliczona.
Potem wpadł jeszcze jeden gagatek ciut większy.
Nad ranem miałem jeszcze jedno branie, jednak ryba spieła się pod brzegiem. Rano zaliczyłem dwa brania, z czego tylko jednego karpia udało się wyholować.
Reasumując wyjazd bardzo udany, znów się czegoś nowego nauczyłem
Kolega złowił 12 karpi, w tym 3 powyżej 10 kg. Ja miałem 5 brań, 3 ryby wyholowałem. Dwie największe ryby straciłem pod nogami. Dziękuję Ci Kormum Barbel
Chyba ten kij mi nie leży. Mam go ok miesiąca, a już zgubił mi kilka fajnych ryb. Na tym wypadzie na trzy brania na tym kiju miałem dwie spinki. No cóż czasem tak bywa.