No to już jest leszcz.
Szczerze to mieszkam 5 km od rynnowego jeziora przepływowego Jezioro Charzykowskie. Jedyne co w tym jeziorze jest wartego uwagi to właśnie takie łopaty a nawet zdarzają się większe. Czasami jak się łowi i trochę podsypie papu to aż do znudzenia, łowi się jednego za drugim. Woda zarządzana jest przez Gospodarstwo Rybackie, którego domeną są wszędobylskie sieci i latem unoszący się rybi aromat niczym ze sklepu rybnego. Z brzegu już nie ma na co liczyć nawet na feeder (80 metrów od brzegu) czy też metodę odległościową. Wszystko wymłucone jak sie patrzy a już nie powiem o tym, że okoliczni wędkarze biorą nawet 12-15 cm babci w ocet.
Straszny to obraz, tak mi się przypomniało a propo tego leszcza, który dla kogoś może być radością a dla kogoś wędkarską zmorą.
