Witam!
Oto mój opis wczorajszej wyprawy, dla kolegów którzy lubią czytać mój wątek, a dla kolegów którzy lubią oglądać zdjęcia dużych ryb, powiem wprost, nie ten wątek
A więc:
Po ostatniej nocy w pracy, miałem już dzień wolny, nie prześpię go, szkoda dnia, więc wybrałem się na ryby. Późno, bo późno, bo do 6:30 pracowałem, ale, że byłem już spakowany, to byłem gotów. Szybki powrót z pracy, o 7 miałem autobus, zajechałem szybko na miejsce, jeden widok - tradycyjnie jak widzicie na fotce. Zaszedłem na miejsce, moja ulubiona miejscówka była wolna. Coś ostatnio dużo miejsc tutaj fajnych jest wolnych. Prawdopodobnie z braku dużej ilości ryb na tym łowisku, koledzy wędkarze wybierają atrakcyjniejsze łowiska w mojej okolicy... Ale nie będziemy się zajmować się innymi, skupmy się na wczorajszym wędkowaniu.
Dwie mieszanki, które przygotowałem, brązowa - MMM + konopia + pelet Lopio 1,5 mm. W drugiej: Sonu ochotka + pelet 1,5 mm. Na te dwie mieszanki nabijałem podajniki, małe do 50 g.
No i jak zwykle na rozpoczęcie wczorajszego wędkowania nie wielki leszczyk.
Pelet 8 mm, wraz z nagetsem z Dynamite Baits, kusząca przekąska dla moich rybek
Później kolejny na tą przynętę.
Później z jednej wędki, postanowiłem zarzucić bliżej wyspy, na dalszą odległość niż dotychczas łowiłem. Założyłem Pop Up, niech sobie zestaw stoi w wodzie, "zamach byka, strzał indyka" i szczytówka przy wędce Shimano pękła... Szlag by to strzelił. Druga szczytówka w tym miesiącu, przy tej wędce. Kolejne 100 zł w plecy. Została mi jedynie najcieńsza szczytówka w tym zestawie. Powiedziałem "nie" obciąłem wystający badyl z wystającej szczytówki, do końca dnia łowiłem skróconą szczytówką. Kij był krótszy o 8 cm.
Ładne rybki, nie wielkie, podchodziły mi do przynęty.
Zestaw i przypon na triggalink bungee zdawał egzamin, ale brania wczoraj miałem rzadziej niż na przyponie z żyłki.
Brania były często, nie nadążałem najskuteczniejszego peletu nawiercać, pelet był bardzo twardy i trzeba było bardzo delikatnie nawiercać, żeby zrobić w nich dziurkę do przełożenia stopa. Gdy się spieszyłem, pelet mi w rękach pękał. A, że nie miałem ze sobą własnej roboty przyponów na gumce do nakładania peletów, postanowiłem użyć jak na zdjęciu - gotowych przyponów. Szybko założę pelet na gumkę, nie będę się męczył z przewiercaniem.
I to był strzał w 10! Szybkie zakładanie peletów, które mi zajęło mniej czasu niż wiercenie. Ale nie wziąłem z domu przyrządu do nakładania gumek, zastąpiłem go chirurgicznymi peanami - jak widzicie na zdjęciu.
Jasny i ciemny pelet 8 mm na gumce dipowałem w dipie halibut. Halibut jest bardzo skuteczny na tym łowisku.
W między czasie zdjęcie Wałkarza Lipczyka, szkodnika w rolnictwie, leśnictwie oraz ogrodnictwie. Ale ładne robaczek musicie przyznać
Miałem na jednej z wędek delikatne pociągnięcie swingera. Ale takie nie do zacięcia.. Powtarzało się co kilka minut. Mówię co jest? Albo coś bardzo nie wielkiego się zacięło, albo skubnica skubie mi przynętę. Myślę sobie trzeba ściągnąć zestaw, bo już przynęty chyba tam nie będzie... Jak się okazało, zapiął się rak.
Powiem Wam, że miałem baaardzo dużo brań, ale na tych gotowych przyponach, coś mi nie pasowało... Co 4 branie i to intensywne, zaciąłem dopiero rybę na tych przyponach. Dlatego zanęta, którą miałem na początku dnia, szybko ją zużyłem, dlatego postanowiłem zrobić nową, która powinna mi wystarczyć do końca wędkowania. Zanęta pelet Aqua 2 mm + zanęta sprawdzona + trochę zapachu. Gotowe. Łowimy dalej.
Było bardzo gorąco, około 30 stopni. W między czasie często wchodziłem do wody i pływałem, by się ochłodzić. Nagle zrobiło się ciemno jak na zdjęciu, moje słońce zaszło za ciemne chmury. Idzie burza. Zrobił się wielki wiatr.
W oddali moje zachmurzone słoneczko, spójrzcie Panowie to mi się kojarzy z rybą
I to z karpiem. W tym roku karpia jeszcze nie złowiłem, czy wszystko musi mi się kojarzyć z karpiem
? W między czasie żona zadzwoniła, że nad Kielcami chmury się zbierają, czy wracam do domu, ja powiedziałem, że przejdzie bokiem. W razie co, i tak musiałbym iść na piechotę na autobus, więc tak czy siak bym zmókł. To lepiej siedzieć nad wodą i moknąć, bo nie wziąłem parasola, do końca dnia zostało jeszcze parę godzin, więc na pewno burza przejdzie. Jakbym zmókł, to zdążę i tak wyschnąć do momentu powrotu do domu. Siedzimy, łowimy! Żona zapytała mnie, jak tam ryby biorą. Powiedziałem, że standardowo leszcze nic poza tym fajnego, co jakiś czas jakaś większa płotka. Żona wie, że wypuszczam ryby, poprosiła mnie, żebym złowił kilka ryb na dzisiejsze śniadanie. A że siatkę ze sobą zawsze biorę, dla jakiegoś okazu, żeby go przetrzymać a potem po prosić kogoś o zrobienie zdjęcia z większą rybką. Tak nie było problemu z przetrzymaniem ryb na dzisiejsze śniadanie. Tylko najpierw trzeba je złowić, a zostało jeszcze trochę czasu do powrotu.
Wędki zarzucone, jedna Shimano uszkodzona, ale daje radę w wyholowaniu nie wielkiej ryby. Łowimy ryby na śniadanie. Żona narobiła takiego smaka na świeżą rybkę.
Pierwsza po burzy wędruje do siaty.
W sumie złowiłem tak do domu, około 9 leszczy i 2 ładne płotki. Dwójka najmłodszych dzieci pojechała na kolonie, to dla naszej trójki 11 rybek wystarczy. Co jakiś czas warto ze smakiem spróbować własny połów.
Dzionek się kończy, czas wracać do domu, stan licznika 27 ryb, które złowiłem we wczorajszym dniu, z tego stanu 11 rybek zabrałem do domu.
Mimo złamanej szczytówki, jestem zadowolony, popływałem, po nocnej zmianie dzień wykorzystałem na swojej pasji, której jest wędkarstwo i obcowanie z naturą w naturalnym otoczeniu.
Powrót do domu, najgorsza część mojej wyprawy, wejście na górę z całym majdanem. Jeszcze jedno zdjęcie mojego zbiornika, na którym wędkuję. I powrót do domu, do codzienności.
Pozdrawiam