Zawsze czytam wątki w temacie z rodziną i ryby.
Piszę szczerze, jak to u mnie wygląda od młodości,i do teraz. Najprawdopodobniej, miałem ogromnie wiele szczęścia w życiu jeśli chodzi o drugą, lepszą połowę związku. Nikt tu mi na słowo wierzyć nie musi.Ale, nigdy nie miałem jakiegoś ultimatum, "ryby lub ja". Wychodziłem zawsze z założenia,że widziały gały co brały. Kilkanaście lat robiłem na dom sam,bo wychodziłem z założenia że po to mnie Bóg stworzył, a moją panią by dziatwę wychowała jak najlepiej. Do teraz, z ręką na sercu mogę powiedzieć, że w/w temacie nie mam problemu. A co lepsze, sporo moich zasobów sprzętowych jest z finansowane z portfela mojej Anuli. Ja nie rozumiem pewnych rzeczy, kobiecie wolno do galerii, kolezanek , Spa. A ja mam się prosić, by pojechać nad wodę?
Zapraszam do siebie, jesli ktokolwiek ma wątpliwości, że mogę sciemniać. Stawiam na dzień dobry