Ja też jestem bardzo powściągliwy w tym temacie. Presja jest duża,zwłaszcza w moich okolicznych, śląskich zbiornikach. Nie do końca nawet chodzi o regularne nęcenie,bo tego nie robię.Nie mam takiej możliwości by dziennie czy co 2 dni podskoczyć nad wodę i zanęcić.
Zgodzę się z tym,że łowi wędkarz,a nie miejsce na którym siedzi.To fakt.
Faktem jest również to,że miejsce może mieć wpływ na nasz wynik,bo najzwyczajniej jest to miejsce przebywania jakiegoś stadka,albo też ryby tam chętnie zaglądają z jakiegoś powodu.
Dochodzą jeszcze inne aspekty łowienia w jednym miejscu.Poznałem je.Wiem gdzie jaka głębokość,gdzie zaczep,gdzie roślinki,gdzie dobrze zarzucić.Gdy ktoś mnie zdetronizuje i zmuszony jestem siadać w innym miejscu, to muszę trochę czasu poświęcić, żeby się rozeznać w sytuacji.
Doświadczyłem tego wielokrotnie,iż okoliczni ,znudzeni brakiem brań, wędkarze-mięsiarze,chodzą,podglądają,i coś tam kombinują. Pewne jest ,że się wpakują na moje miejsce,jeśli udało mi się coś konkretniejszego wyhaczyć,albo też cały czas coś się "u mnie działo" i na brak brań nie narzekałem.
Staram się spławiać delikwenta jednego z drugi,albo przez "olanie" go, albo (jak mi puszczą już nerwy) chamsko mówię "Panie- idź Pan stąd" ,czy czasem jeszcze gorzej
Nie jestem chamem i denerwuje mnie to,że czasem muszę być "ostrym". Tylko,że po dobroci nie działa. Te mendy tak potrafią mnie z równowagi wyprowadzić,że mi się agresor włącza.Łowię rybki,ładnie ,miło,przyjemnie,co chwile rzut,branie.A tu Ci jakaś menda podjedzie na motorku,warczy to to,śmierdzi,a ten przekrzykuje warkot i zaczyna truć,że "2 dni temu to łopaty brały po 5kg". Później siada tak,żeby Cię widzieć ,i wyciąga co pół godz krąpika 15cm ,no i ładuje go do siaty - po to k..wa przyjechał. Ech... rozkminiłem się
Ja się ukrywam z tym co i gdzie łowię, na tyle ,na ile się da. Jak odkrywam dobre miejsce,i nikt na nim nie siadał wcześniej,to czemu mam się tym dzielić? Potem tylko śmieci,pety i ogólny syf zostaje.
A bywa i tak,że nic nie bierze,bo diabli wiedzą,co tam do wody ktoś wrzucał.Nawet nie mówię,że specjalnie,złośliwie,ale najzwyczajniej z własnej głupoty,jakieś stare ,rozpaćkane kartofle z obiadu,które teraz leżą na dnie ,a ryba to mija szerokim łukiem.
Co innego bliscy wędkarze,przyjaciele,kumple.No ale to inna historia,wiem że z nimi można się "podzielić".