Dyskusja robi się bardzo ciekawa
W UK standardem jest używanie różnych wielkości koszyka, dopasowuje się go do pory roku. Czyli teraz - używa się najmniejszych rozmiarów. Ogólnie nie da się wprowadzić dużej ilości zanęty w ten sposób.
Inna rzecz to koszyki do białych robaków. Zobaczcie ile taki Drennan ma modeli - a ile Wirek. To też o czymś świadczy - mamy rok 2016 a na białe mało kto łowi (nęcąc). W sklepach wędkarskich nie jest wcale łatwo kupić większej ilości, kolor czerwony to wciąż rzadkość. 'Nie sprzedaje się' - bo się na to nie łowi po prostu. Nie wiem ile razy słyszałem historie o drobnicy która się zleci - ale nigdy nie usłyszałem, aby ktoś kto wyznaje tę teorię miał doświadczenia z nęceniem białymi robakami. Przecież to samo może być przy nęceniu dżokersem! Ja zawsze kupuję białe w Polsce i zawsze łowię w ten sposób! Jeden z zestawów na późnojesienną/zimową płoć to delikatny helikopter i koszyk do białych. Najlepszy zestaw na lina wg rankingu robionego przez klub łowców linów (Tenchfishers) - to koszyk oval blockend in-line, gdzie używa sie sporej ilości białych właśnie. Polski lin i angielski to ten sam gatunek jakby co
Białe nie zatruwają wody - i są 'bezpieczne'.
Trzecia rzecz - to łowienie przy użyciu samej zanęty. O ile nie jest to Metoda - to wg mnie jest to najsłabsze z rozwiązań. Zanęta nie zatrzyma ryb na długo, bo niby czym? Zamiast kupować coś o nazwie duży leszcz czy karp, gdzie producent walnie nam jakieś grube frakcje - tandetne zazwyczaj (chyba, że may do czynienia z dobrą firmą), o wiele lepiej nabyć drobno zmielona zanętę, która pełna jest naszych dodatków, sprawdzonych. Sama zanęta wabi, zostawia smugę, daje kolor na dnie - ale nie zatrzyma ryb w łowisku. To musi być to co dodamy do koszyka lub zmieszamy z zanętą. Dlatego ja używam praktycznie wyłącznie miksu 50/50, często dodaję do niego jeszcze grubszego pelletu, kukurydzy, siekane dendrobeny czy kasterów. Zanęta tak naprawdę stanowi mniej niż połowę! Do tego o wiele lepiej samemu dozować ilość grubszego towaru, zamykając koszyk miksem po obu stronach tylko.
Jeżeli łowi się dżokersem czy parzoną pinką - to oczywiście gliny czy ziemia są OK, bo musi być jakiś nośnik.
Tak więc użycie samej zanęty to jedno z najsłabszych rozwiązań i często niewiedza łowiącego. Wątpię, aby częstymi były wypadki, gdzie większa ilość zanęty jest proporcjonalna do ilości ryb, zazwyczaj jest to odwrotnie proporcjonalne. Oczywiście - łowiąc leszcze trzeba je mocno karmić, ale zanęta to tylko jeden ze składników, wiążący. Stado podejdzie i odejdzie jeżeli nie będzie konkretów. Na kilku łowiskach to sprawdzałem - wprowadzanie pelletów powodowało pojawianie się bąbelków, świadczących o wybieraniu ich z dna przez ryby, zawsze towarzyszą temu brania. Sama zanęta tego nie dawała, może jakieś sporadyczne pęcherzyki.