Mieszkam na Mazurach, także jezior tu dostatek. Powiem Ci Luk jak to wygląda w mojej okolicy. Na 7 jezior w promieniu 5 km od mojego miasta, 5 jest odwiedzanych przez rybaków. Ilekroć jestem na rybach, słyszę teksty od innych wedkarzy, że rybacy znowu trzepali rybę... cokolwiek to znaczy. Ostatnio w końcu ktoś się za to wziął, bo podobno przyłapano ich na odławianiu sandacza i szczupaka w marcu i kwietniu. Prawdopodobnie mają zapłacić jakąś znaczącą karę. Kłusowników jest mnóstwo, nie mówię tu o wędkarzach łamiących przepisy. Mówię o ludziach, którzy stawiają 30, 40m siatki, czy też bawią się prądem. Znam co najmniej kilku takich amatorów, bo z nimi pracuję. Przynoszą do pracy ryby na sprzedaż.
Są jednak pozytwy, lecz ciagle ich mało. Mianowicie. Raz na jakiś czas na ryby wybieram się trochę dalej tj, 70km od miejsca zamieszkania. Jezioro to 20-25 ha zbiornik. Sprawa tam wygląda wspaniale. Linia brzegowa czyściutka, sprzątanie organizowane jest co 2-3 miesiace. Zjeżdżają sie wszyscy okoliczni wędkarze. Po robocie ognisko, piwko i bajera o rybkach. Ci sami wędkarze kontrolują samych siebie, jeśli chodzi o wymiary ochronne ryb i ilość złowionych sztuk. Kłusowników przegonili już dawno... drogą niekoniecznie prawną, ale bardzo skuteczną

. Rybacy nie mają wstępu. Wędkuję tam z teściem, bo miesza w okolicy. Zna te jezioro doskonale. Uwierzcie, że jeśli jedziesz szukać lina to go znajdziesz. W tamtym roku w maju odwiedziłem jezioro 3 razy i za każdym razem trafiało się kilka linów. Przyłowem był piękny karaś złocisty złowiony przez teścia na kluska obiadowego:). Wracjąc do samochodu i spotykając po drodze ludzi, każdy coś złowił. Ludzie tam nie wypuszczają ryb. Gdyby to robili na pewno byłoby ich jeszcze więcej i dorastały by do fajniejszych rozmiarów, ale na tą chwilę i tak jest tam świetnie. Dodam, że jest to woda PZW. W mojej okolicy czegoś takiego nie ma. Zdarzają się tylko koła karpiarzy, którzy wpuszczą 50dag karpie raz na jakiś czas i na tym ich działalność się kończy...
Wędkuję od 15 lat na jeziorach w obrębie miasta w którym mieszkam. Kontrolowany byłem jeden raz, jeden raz... rozumiecie? Roczna opłata za wędkowanie z brzegu to 200zł, za co my płacimy? Ostatnie zarybienie przez gospodarza sandaczem jeziora mi najbliżeszego miało miejsce w 2003 roku. Od tamtej pory cisza. A rybacy i kłusle jeżdża, jak nie tu to na innym akwenie coś się wydrze.
Według mnie takie są realia na chwilę obecną. Jeśli w dniu dzisiejszym każdy wędkarz w mojej okolicy stwierdziłby, że będziesz wypuszczał złowione ryby. To pozytywnych efektów doczekamy się chyba za naście lat. Gdyby jednak pozbył się typowych "mięsiarzy" myślę, że kolejny sezon byłby już dużo, dużo lepszy.