Kolego, Ty to masz fajnie, że zauważyłeś to nad wodą. Generalnie w czym to miałoby niby przeszkadzać? Masz dodatkowe robaki w zanęcie

Ja miałem gorzej. Te ku...wy zalęgły mi się w szafie i tak sobie wylatywały. Najpierw pojedynczo, potem coraz częściej. W końcu przestało to być śmieszne i postanowiłem "rozpakować" szafę z wiktuałami wędkarskimi. Rany boskie. Sodomia i gomoria. Te bydlaki nawet grube torebki foliowe przegryzają. Niektóre były tak przeżarte, że wyglądały jak sito i rozpadały się w rękach. Nad moim towarem wisiały kurtki. Okazało się, że wszędzie w załamaniach materiału są malutkie kokoniki z larwami. Wysprzątałem to wszystko... i po tygodniu znowu. Jeden/dwa dziennie wylatują. znowu wszystko wyjąłem i to samo. Larwy i pajęczyny. No to każda torba z takim czymś do zamrażarki na dwa dni. Podziałało. Ale minął miesiąc i znowu... sprawdzam wszystko. Pusto, nie ma. Kurde, co jest... Mijają dni, a bydlaków coraz więcej.
Wiecie, gdzie były? W młynku do pelletów. W tych paproszkach, co zostało po zmieleniu.
Potem (w zasadzie to równolegle) w kuchni to samo. Otwieramy szafki z mąkami, cukrami, makaronami i innymi pierdołami - armagedon!
Obecnie mam sytuację w miarę opanowaną, ale z jednego dziennie gdzieś w domu zabijam. Im wystarczy okruszek gdzieś w szafie i już się mnożą. Jak się da temu rozleźć po domu, to tylko atom pomoże...
Od tamtego momentu wszystkie swoje towary trzymam w słoikach lub zamykanych kubełkach. Tylko to daje gwarancje, że jak przywleczecie coś ze sklepu, to się na cały dom nie rozlezie. A w tych kubełkach i słoikach od czasu do czasu widzę mendy... to do zamrażarki na dwa dni i pomaga.
Ugh, straszna masakra. Nikomu nie życzę.