Witam ponownie! Zeby nie tworzyc nowego tematu pozwolcie, ze boagtszy o dzisiejsze doswiadczenia dopytam jeszcze o co nie co

Zaliczylem dzis pierwsza w zyciu sesje z uzyciem 'metody'. Zaczalem klasycznie od haczyka bez wlosa i na nim biale lub kukurydza, pozniej juz na wlosie (na gumce) ladowaly pellety, dumbellsy oraz kulki. Niestety przez cale 7h ani jednego brania, na nic i ani z lewej ani z prawej strony ^^
Oczywiscie nie winie za to 'metody', tym bardziej po jednym wypadzie. Prawde mowiac woda jeszcze zimna, a cale dno jeziora uslane bylo cholerna zielenina, co sciagalem zestaw to na koszyku i haczyku wyciagalem jakies rosliny - w takich warunkach domyslam sie ze prezencja przyenty byla zadna. Nastepnym razem pojade na czystrze jezioro (to na ktorym bylem jest znane z tego ze do ~lipca cale dno jest zasyfione roslinami, potem nagle znikaja

).
Ale przechodzac do sedna:
1. Przegialem z iloscia mixu. I to ostro
Do jednego pudelka wsypalem 1 pintę (taka jest podzialka w pudlekach prestona

) czyli 473ml Sonubaits Fin Perfect Feed Pellets - 2mm
Do drugiego rowniez 1 pintę zanęty Sonubaits Supercrush - Match Method Mix
Oraz jakies 200ml Loprio Method Feeder 700g - Green Betaine and Hemp
Po namoczeniu wszystkiego i wymieszaniu dostalem blisko 2,5l mixu - 5x wiecej niz potrzebowalem

Mimo ze przerzucalem koszyk (30g) co 10-15min przez 7h to prawie nie dostrzegam ubytku mixu. Nastepnym razem bede wiedzial, ze zanety wystarczy zrobic naprawde malo, tym bardziej ze lowie na 1 wedke.
Czy ten mix ktory mi zostal moze bez problemow lezec sobie w pudelku w piwnicy? Nie dodawalem zadnej kukurydzy ani nic co mogloby zgnic, a tego jest tyle ze starczy mi na jeszcze 5 wyjazdow...
2. Kwestia domoczenia mixu
Z tego co zaobserwowalem, mix do 'metody' musi byc jednak duzo bardziej wilgotny niz ten, do ktorego sie przywyczailem lowiac na koszyk. Pod koniec sesji zrobilem sobie test - nabilem podajnik i polozylem na dnie na glebokosci 40cm zaraz obok mojego stanowiska. Zaneta praktycznie natychmiast zaczela pracowac i sie rozsypywac.
Zakladam zatem ze rzucajac normalnie tam gdzie bylo ~2m glebokosci na po opadnieciu na dno mialem juz pusty albo prawie pusty podajnik - to tez moglo byc powodem dzisiejszej porazki.
Zastanawia mnie to o tyle, ze zaneta wg mnie byla naprawde o fajnej konsystencji - za pomoca dloni bez problemu uformowalbym z niej scisla kule, a podczas zarzucania w czasie lotu nic nie odpadalo. Mix do 'metody' ma byc rzeczywiscie wrecz mokry?
3. Pierwszy raz w zyciu rzucalem dzis z klipsem
Staralem sie trzymac takiej taktyki: zylka zapieta na klipsie --> wyrzut --> jak koszyk byl blisko wody, prostowalem wedke
Co mnie zastanawia to to, ze w tym momencie chcac odlozyc wedke na podporki czulem, ze ciagne zestaw do siebie... Bo jednak te 0,5-1m odleglosci od pozycji wyrzutu do podporek jest, a zylka jest na klipsie i napieta wiec nie ma jak zluzowac. Czy tak to ma wygladac? W teorii wydaje mi sie ze to prostowanie wedki mialo dac ten naddatek zylki zeby odlozyc wedke na podporki ale wg mnie to powoduje tylko skrocenie odleglosci rzutu (zylka szybciej dochodzi do klipsa).
4. Jakosc kolowrotkow
Ostatnie pytanko - czy moge liczyc na to ze koloworotki lepszych firm/drozsze sa lepiej skalibrowane niz chinszczyzna?
Mam na mysli to, ze w moim 'no name' kolowrotku na szpuli jest napisane ze miesci 150m zylki 0,25. No to kupilem sobie dokladnie taka zylke, nawinalem i zamiast miec ten 'slynny' 1mm odstepu od zylki do kranca szpuli, to widze ze spokojnie weszloby jeszcze z 50m...
Jesli komus bedzie sie chcialo to czytac i odpowiedziec to wielkie dzieki, jesli nie to wcale sie nie zdziwie

Pozdrawiam