W oczekiwaniu na wiosnę,w piątek miałem okazję zaatakować rzeczkę X w dalszej pogoni za kropkiem 40 + ,ale po kolei.
Pobudka o godzinie 5 rano przygotowanie prowiantu,wyprowadzenie "szkudnika" na dwór i o godzinie 6,15 jestem w umówionym miejscu,gdzie wraz z kolegą wyruszamy w drogę..Po 7 rozpoczynamy łowy,na pierwszym z zaplanowanych odcinków trafiam 5 pstrągów,ale nic wielkiego największy 36 cm cieszy jedynie fakt,że są to pierwsze kropki w "śniegu". Po przejechaniu na drugą z miejscówek,szybko na śniegu zauważam,że ktoś już chodził trasą,która ja zaplanowałem obłowić no cóż będę szedł w górę rzeki obławiając miejscówki i zobaczę,gdzie ślady się zaczynają od tego miejsca zacznę łowy na poważnie(w małych czystych rzekach ryba się łatwo płoszy i raczej większego sensu nie ma robienia po kimś tych samych miejsc)Po około kilometrze,może lepiej ślady się urywają więc od tego momentu zaczyna się obławianie miejscówek już na kolanach

Gdy doszedłem do pierwszej z lepszych rynienek kucam i staram się ja obłowić jak najdokładniej po x rzutach wstaję i powoli idę w górę,cały czas obserwując wodę i nagle spod burty odkleja się ryba 40-45 cm i powolutku odpływa w górę ! Strasznie się zdenerwowałem na siebie,myślałem wtedy że musiałem ją źle obłowić i spłoszyłem życiówkę,ale nie pasowało mi zachowanie ryby po pierwsze spłoszony pstrąg albo wtula się bardziej w burtę lub,gdy decyduję się uciekać robi to naprawdę szybko a tak ryba spokojnie bez pospiechu machała ogonkiem,Ja osobiście widzę dwa wyjścia albo ryba całkowicie nie żerowała i ignorowała wszystko takie dni się zdarzają,lub nie dawno była ukuta i wtedy też kropki się tak zachowują tak czy owak pokonany kolejny raz !

Do końca dnia doławiam jednego wymiarka i notuje kilka spinek rybek pod 25 cm + 2 odprowadzenia ryb 30 +,kolega tego dnia trafia kilka pstrągów z tego dwa samce po 36.
Jeszcze tam wrócę !!!

