Dziś wreszcie wybrałem się ze spławikiem na płocie. Ludzi znowu było pełno, ale tym razem udało się znaleźć miejsce.
Zaraz po powrocie z dyżuru przebrałem się i na 12:10 byłem na łowisku. Zacząłem łowić koło 12:40.
Bazowałem na kukurydzy konserwowej. Na haczyk szła kukurydza mrożona.
Złowiłem 64 płocie i 1 jazia. Wszystkie liczone płocie miały od 20 do 27 cm. Było kilka mniejszych, ale ich nie liczyłem. Jazik też koło 27 cm. Mimo szczerych chęci nie udało się złowić żadnej >=30 cm. Być może byłaby szansa późnym wieczorem, ale o 16:15 musiałem już złożyć wędkę i wracać do domu.
Była bardzo bardzo przyjemna pogoda.
Nie do końca jednak mogę powiedzieć, że było to dobre łowienie.
Takie duże jeziora zaporowe, szczególnie w miejscach bez drzew, nie mają dla mnie uroku.
Duże leszczowo-sandaczowe zaporówki często pachną zdechłymi leszczykami, szczególnie teraz, gdy woda bardzo opadła i nadal kwitnie.
Dodatkowo, zobaczcie ilu tam było ludzi! Jedni dyskutowali o "polityce", inni rzucali takie wiązanki, że uszy bolały...
Nie mogę więc powiedzieć, że było to wyjątkowo przyjemne wędkowanie.
Na sam koniec zdenerwował mnie jeden facet, ale o tym napiszę w
tym wątku.
Śmiać mi się też chciało z jednego wędkarza. Większość wędkarzy łowiła z gruntu i wokół mnie świszczało od rurek antysplątaniowych. Goście siedzący obok obserwowali mnie i w końcu jeden z nich postanowił przerobić zestaw w swoim teleskopie na spławikowy. Początkowo myślałem, że założył na żywca, bo widziałem na powierzchni dość duży spławik. Potem jednak usłyszałem, że stara się złowić płocie na białe robaki, ale nic mu nie bierze. Przyszedł do mnie prosić o trochę kukurydzy. Zaczął łowić na kukurydzę, ale też nic mu nie chciało brać. Dziwił się cały czas jego współtowarzysz. W końcu poirytowany "spławikowiec" odparł - Ja to nie będę łowił takich płotek. Jakby brały takie po 40 cm to bym bym łowił. Szkoda czasu. Po czym zwinął zestaw i z powrotem przerobił na grunt.