Na wstępie gratuluję wszystkim wyników i wypraw, zwłaszcza tego karpia ze żwirowni, nie dość, że PZW to do tego te kolory! Piękne ubarwienie!
Gratulacje dla chłopaków z MFT za mobilizację w tak licznym gronie, zazdroszczę takiego składu znajomych nad wodą.
A co do mnie - wreszcie, pierwszy raz odkąd zarejestrowałem się na forum, udało mi się wybrać na ryby.
Łowisko komercyjne, na miejscu byłem przed 8, posiedziałem do 15.
Zdecydowałem, że jednak jadę dopiero wczoraj w okolicach 22, więc bez szans na wizytę w sklepie. Z pracy wróciłem po 2 w nocy, niby późno, ale z zanęt została mi już tylko resztka pelletu halibutowego 2mm, resztka 6mm, nisko budżetowego i beznadziejnego pelletu waniliowego i pół paczki czekoladowo orzechowego "method mixu", którego też już nigdy nie kupię. Trzeba więc było coś pokombinować, doszedłem do wniosku, że spróbuję po raz pierwszy samemu zrobić zanętę. Zaplanowałem, że będę łowił na method feeder na jednej wędce, z czarnym pelletem halibutowym, a na drugiej na zestaw z koszykiem. Skoro na jednej wędce ma być ciemna zanęta, do koszyka postanowiłem przygotować coś jasnego.
Zmieliłem kilka kromek chleba tostowego, trochę pelletu waniliowego, jeden pełny młynek do kawy surowych ziaren kukurydzy (przypomniałem sobie, że nie powinno się tego robić już po tym jak wsypałem do reszty mixu), trochę jaskrawo zielonego makaronu szpinakowego (część bardzo drobno, część troszkę grubiej), uprażyłem konopię z dwoma dużymi łyżkami soli, zmieliłem je łącząc 1:1 z bułką tartą, do jednej z porcji konopii do mielenia dorzuciłem duży ząbek czosnku razem z łupiną, dosypałem dużą łyżkę cukru. Całość po zmieszaniu miała jasny kolor i mega intensywny, przyjemny zapach prażonych konopii z nutą wanilii i czosnku.
Po dotarciu nad wodę rozrobiłem pellet oraz opisaną wcześniej zanętę z wodą, zmontowałem i zarzuciłem zestawy, pierwszy - własna zanęta koszyk 25g, przypon drennana wide gape match hak 16, żyłka 0.13, na haku dwa martwe białe w kurkumie, drugi - podajnik do metody drennan 35g, pellet czarny halibut, przypon zakończony hakiem nr 8 z włosem, oraz trzeci (ludzi było mało, miejsca dużo, a chciałem poeksperymentować, eksperymenty bardzo dzikie, z wędzoną szprotką w roli głównej, więcej nie będę o tym wspominał;)
Nie minęło więcej niż 5 minut od zarzucenia trzeciego zestawu, a na pierwszej wędce, tej z koszykiem intensywne branie, podniosłem wędkę - czuję przyjemną rybę, nagle pyk.. spinka. Zwijam zestaw, patrzę - puścił przypon, tak mniej więcej w połowie, dziwna sprawa bo hamulec mam wyregulowany bardzo, ale to bardzo delikatnie, zawsze podkręcam go dopiero w trakcie holu w miarę potrzeb. No ale nic, myślę sobie - pech, montuje nowy przypon, dalej drennan, ten sam, zarzucam zestaw w to samo miejsce (nieczęsto mi się to udaje, z celnością różnie ze wskazaniem na kiepsko, ale tym razem było w punkt). 10 minut ciszy, podciągam zestaw o kilkanaście centymetrów, odwracam się szukając wzrokiem krzesła, nagle zanim usiadłem, kątem oka widzę ruch - patrzę a wędka aż spadła z przedniej podpórki. Podnoszę wędke - JEST, siedzi piękna ryba, 10 sekund później pyk.. spinka. Zwijam zestaw, patrzę - K.... znów puścił przypon, znów w okolicy połowy swojej długości. Pomyślałem, że może z tymi przyponami coś nie tak, ale sprawdziłem ręcznie na kolejnym - niby mocne, nie puszcza. Jak myślicie jest możliwe, żeby szczupły 2 razy z rzędu poszedł na martwe białe w kurkumie? może sum?
Zmieniłem przypon na taki z hakiem 14 i fluorocarbonem 0.20, ale nastąpiła całkowita cisza.
Brania zaczęły się dopiero jak wróciłem do wspomnianych przyponów drennana. Na tego feederka wyciągnąłem w sumie 3 ryby, zdjęcia najmniejszej nie robiłem, pozostałe dwa wrzucę na koniec posta. Wszystkie 3, podobnie jak te 2 zerwane przypony to opisana zanęta domowej roboty w koszyku i 2 martwe białe w kurkumie na haku.
Na feederku z podajnikiem do metody, do 14 nie działo się absolutnie nic, podajnik cały czas uzupełniałem halibutem, a przynęty co chwila inne (pop up halibut, sztuczna kukurydza, gotowana kukurydza, kukurydza z puszki, kulka 16mm kuku, czerwony robak, chleb tostowy). Natomiast o 14 wreszcie się zadziało i to moje nowe PB - karp 10.8kg. Hol ok 10 minut i karkołomne podbieranie (bardzo stromy i wysoki brzeg, glina) ale udało mi się go wylądować.
Karp wziął na chleb tostowy robiony metodą Luka, ale lekko przeze mnie zmodyfikowaną. Sprasowałem 3 kromki chleba po kilku chwilach w mikrofalówce, ale wcześniej pierwszą kromkę posmarowałem miodem, na to druga, posmarowana ostrą węgierską pastą paprykową i na to dopiero trzecia. Taki chleb zakładam na włos jako pierwszy, potem kawałek chleba bardzo mocno sprasowanego, bez dodatków. Chleb z miodem i pastą jest mocno miękki, nie utrzymałby stopera, dlatego taka "kanapka z kanapek"
Ogólnie wypad uważam za super, natomiast nie daje mi spokoju ta sprawa z przerwanymi przyponami, może macie jakieś sugestie?





