Ponieważ to ja rozpocząłem ten temat, chciałbym po półtora roku zabrać głos

Trafiły do mnie wszelkie argumenty odnośnie bezwładności układu i w tamtym sezonie ostro testowałem lżejsze spławiki. Łowię wagglerem więc starałem się zejść z 3-5 g na 1,5.
I teraz świetnie sprawdzi się przysłowie "Co za dużo to niezdrowo"
Dorwałem jakieś chińskie podróbki insertów Drennana (paczka 5 spławików za 7 zł) i zacząłem je zakładać zamiast oryginalnych insertów. Powód - miały dużo bardziej czułe antenki. Napaliłem się na tą czułość były przy tym cieńsze i jakby cięższe od oryginalnych

Jedno ziarno pszenicy zatapiało w każdym spławiku całą antenkę. Miałem bardzo duży problem z wyważeniem tych spławików bo najmniejsze śruciny jakie posiadałem to nr 10, a chciałem każdorazowo osiągnąć efekt zatopionej połowy antenki przy pszenicy leżącej na dnie ze śruciną sygnalizacyjną nad dnem.
Oczywiście łapałem rybki wszystko super pięknie ale miałem bardzo dużo pustych brań podnoszonych - antenka wypływała i utrzymywała się tak 4-7 sekund. Próbowałem ciąć od razu, odczekiwać, spóźniać zacięcie, zmieniać haki itd. Nic nie przynosiło rezultatu. Głowiłem się jak to możliwe - przecież widzę branie i to branie jest...
Gdzieś na forum znalazłem film jak żeruje lin i buuum oślnienie! Na filmie zobaczyłem jak lin podchodzi do białych i nimi "pluje". To było to. Najprawdopodobniej liny wchodziły w łowisko, pluły pszenicą lub białymi, poruszając (być może nawet nie unosząc) jednocześnie śruciną sygnalizacyjną, ja ciąłem i zabierałem im przynętę spod pyska.
Dla Was wytrawnych łowców to żadne odkrycie - ja nigdy aż tak głęboko w żerowanie ryb czy fizykę i zachowanie spławika nie wnikałem.
Rozwiązanie?
Zmieniłem spławik na oryginalnego (mniej czułego) inserta 1,5 g od Drennana. Skończyły mi się brania podnoszone i zaczęło się łowienie linów po 3-4 na wypad

Dla mnie morał jest taki, że nie zawsze warto przesadzać z czułością! Zwłaszcza jeśli nie jest się doświadczonym w tej technice.