Autor Wątek: Mój sposób na lina  (Przeczytany 67501 razy)

Bombay

  • Gość
Odp: Mój sposób na lina
« Odpowiedź #90 dnia: 22.03.2020, 14:20 »
Bo te znane marki są po prostu sprawdzone i w zdecydowanej większości przypadków wystarczające?
A może wartość niematerialna jaką jest marka wpływa na popyt określonych produktów?
Interesuje mnie czy faktycznie produkty innych marek aż tak odstają od produktów marki SB, Drennan czy Ringers.
Co prawda widać różnice w kulkach między CC moore a Tandem baits ale czy aż taka różnica występuje w wypadku produktów do methody?

Online Azymut

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 3 446
  • Reputacja: 577
  • Płeć: Mężczyzna
  • Ulubione metody: waggler i feeder
Odp: Mój sposób na lina
« Odpowiedź #91 dnia: 22.03.2020, 14:23 »
Bo te znane marki są po prostu sprawdzone i w zdecydowanej większości przypadków wystarczające?
A może wartość niematerialna jaką jest marka wpływa na popyt określonych produktów?
Interesuje mnie czy faktycznie produkty innych marek aż tak odstają od produktów marki SB, Drennan czy Ringers.
Co prawda widać różnice w kulkach między CC moore a Tandem baits ale czy aż taka różnica występuje w wypadku produktów do methody?

Zdecydowanie. Sonubaits, Dynamite Bait, Mainline, czy Ringers to zdecydowanie najwyższa półka.

Absolutnie nie ma sensu porównywać Polskich zanet czy przynęt. To zupełnie inny poziom.
https://www.instagram.com/match_n_feeder/

PB:
Karp 93 cm, (83 cm PZW)
Amur 83 cm,
Jesiotr 110 cm,
Lin 52 cm,
Karaś pospolity 41 cm,
Karaś srebrzysty 44 cm,
Leszcz 69 cm,
Jaź 50 cm,
Płoć 37 cm.

Offline Shreku82

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 8 085
  • Reputacja: 719
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Grybów
  • Ulubione metody: waggler i feeder
Odp: Mój sposób na lina
« Odpowiedź #92 dnia: 22.03.2020, 14:28 »
Ja kupuję przynęty markowe, jak i tańsze i niestety z reguły markowe wygrywają. Przede wszystkim jakością co skutkuje liczbą brań.
Z tych tańszych Meus robił dobre przynęty 3 lata temu i obecnie prędzej na te stare pelety mam brania niż na nowości.
Z budżetowych marek polecam MatchPro, bo większość ich dumbelsów (tylko takie mam więc o innych się nie wypowiem) długo zachowuje kolor i aromat i jest skuteczna.
Nie są złe również pelety Proffessa, aczkolwiek nie.am ich zbyt dużo ale rybki dają

Wysłane z mojego Mi A2 Lite przy użyciu Tapatalka
Patryk

Życie jest zbyt krótkie, by nie jeździć na ryby 😀

Offline Fisha

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 1 022
  • Reputacja: 87
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Rybnik
  • Ulubione metody: method feeder
Odp: Mój sposób na lina
« Odpowiedź #93 dnia: 22.03.2020, 14:29 »
Do tej listy dołożyłbym jeszcze Spotted Fin.

Online Azymut

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 3 446
  • Reputacja: 577
  • Płeć: Mężczyzna
  • Ulubione metody: waggler i feeder
Odp: Mój sposób na lina
« Odpowiedź #94 dnia: 22.03.2020, 14:45 »
Do tej listy dołożyłbym jeszcze Spotted Fin.

Pewnie :)

Nasz rynek wędkarski przepoczwarza się dopiero, tak naprawdę raczkujemy method feederowo i dopiero powstają pierwsze nie śmiałe kroki w kierunku dobrej jakości zanet. Jedynie Lorpio na naszym rynku odjechał konkurencji, z tym, że problem z nim jest taki że oferuje swoje zanety czy pellety często w cenie zachodnich marek, a nawet czasem ciut drożej!

UK wyznacza trendy w metodzie, ale np rynek węgierski również prężnie się rozwija i ma bdb produkty. Widać nawet biedniejsi mogą zrobić coś dobrego, dlatego przy uczciwym i rzetelnym podejściu do tematu nasi mogę odrobić trochę zaległości.

Niestety wydaje mi się że część klientów bezpowrotnie już stracili na rzecz Sensasa, czy Brytyjczyków, ale i tak muszą powalczyć jakoś.
https://www.instagram.com/match_n_feeder/

PB:
Karp 93 cm, (83 cm PZW)
Amur 83 cm,
Jesiotr 110 cm,
Lin 52 cm,
Karaś pospolity 41 cm,
Karaś srebrzysty 44 cm,
Leszcz 69 cm,
Jaź 50 cm,
Płoć 37 cm.

Offline Luk

  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 24 419
  • Reputacja: 2078
  • Płeć: Mężczyzna
  • Wędkarstwo rządzi!
  • Lokalizacja: Newark
Odp: Mój sposób na lina
« Odpowiedź #95 dnia: 22.03.2020, 20:59 »

Ilość ryb w rzece nie ma nic do rzeczy, bo sytuacja w której ryb jest tak dużo że muszą sobie na łeb wchodzić by wyrwać kawałek jedzenia, i obojętnie dla niej jakiego, występuje w akwarium a nie w dzikiej rzece.

Trend ze zbiorników stojących będzie stopniowo przechodzić na wody płynące ale będzie procesem dużo dłuższym bo ryba migruje, jest dzika, i na pewnych odcinkach jest przez wiele lat futrowana przez miejscowych ziarnami (wiadomo, ekonomia)

Nie zgodzę się z tym :)

Po pierwsze to nie wiesz nawet ile powinno być ryb w rzece. Zerknij ile łowią na Renie, we Francji lub we Włoszech. Tam jest często opór ryby. Polskie rzeki to własnie takie 'akwarium', bo wędkarze po prostu zdziesiątkowali ryby, niszczone są tarliska, nie pomagają susze. Jeżeli mieszkałbyś przy granicy polsko- czeskiej, to zorientowałbyś się, że Odra czeska i Odra polska to dwie różne rzeki pod względem rybostanu. U Czechów ryby sobie 'wchodzą na łeb', po polskiej stronie zaś już jest 'porządek' :) Dlatego mówienie, że polskie rzeki są dzikie, to przegięcie. Dzikich rzek nie traktuje się jak stawy hodowlane, a tak jest w Polsce właśnie. W takim UK takiego Trentu się praktycznie nie zarybia w ogóle, a jak jest w Polsce? Ile jest szczupaka w wodzie polskiej 'dzikiej'? Jego ilość jest tak niska, że trudno mówić o dzikości. To jest właśnie nienaturalne, to jest ingerencja człowieka w ichtiofaunę, bardzo mocna.

Kolejna sprawa to zarybienia. Nie wiem dlaczego nie zwracasz uwagi na to, że polskie rzeki się regularnie zarybia. Narybek nie jest karmiony pszenicą ale specjalną karmą, która jest waśnie pelletem. Czyli wiele ryb ma już coś niby 'zakodowane'. Czy wg ciebie ryby o tym zapominają?

Następna rzecz to naturalność przynęt. My łowimy zazwyczaj na coś, co nie jest dla ryby naturalne, bo pszenica to zboże, rosnące na polach a nie nad rzekami. Gdyby polscy wędkarze sypali jakieś olbrzymie ilości np. grochu, to bym mógł coś zrozumieć, ale ile tego tak naprawdę trafia do wody? Do tego ile ryb złowionych wraca do zbiorników? Zwłaszcza szczupaków? Jego brak powoduje poważne zakłócenia, jest zatrzęsienie drobnicy, więc wiele przynęt będzie działać inaczej niż na wodzie normalnej.

Następna rzecz to pellet halibutowy, który w pewnym momencie zaczął być wykorzystywany  przez wędkarzy w UK. To podobno była masakra, takie ilości łowiono na niego brzan czy kleni. Teraz ryba właśnie chce go mniej, dawniej po prostu szalała na tym punkcie. Pytanie dlaczego? Bo to UK? Czy można sądzić, że polski kleń i brzana zachowałyby się całkiem inaczej? Oczywiście, ze nie...

Teraz zadajmy sobie kolejne pytanie. Czy karp w UK jest inny od tego w Polsce. O dziwo różnic nie ma żadnych. Polski wcina kulki i pellety aż mu się skrzela trzęsą :) Więc jak to jest?

Gdzie tkwi problem? Według mnie w ilości ryb, to podstawa. W UK o wiele łatwiej sprawdzić co smakuje rybom, bo jest ich więcej. Jest na czym testować. W Polsce ryb jest dużo mniej, więc już to stanowi znaczący faktor. Bo jak się łowi jedną brzanę, to trudno powiedzieć czy coś się nam dobrze sprawdza. Bo to jak znaleźć jednego prawdziwka w lesie i mówić o tym, że jest sporo grzybów. Być może jest ich sporo, a może mieliśmy szczęście?

Kolejna rzecz to sposób łowienia. Skoro mało kto łowi brzany jak Angole, skupiając się na łowieniu z użyciem cienkich żyłek i przyponów, z małymi przynętami, to czy można mówić o tym, ze dokonano tu porównania skuteczności czegoś? Oczywiście, że nie. Ja nie widze praktycznie nikogo, kto łowi w Polsce jak w UK, więc jak można mówić, ze coś się sprawdza lub nie? Poza tym jak pisałem, tutaj mało kto nastawia się na mniejsze ryby, wchodząc w kulki i pellety. Te są dla większych ryb... Do tego kulki i pellety sprawdzają się w nocy głównie. Na Trencie za dnia na kulki można złapać zapalenie płuc, zwłaszcza zimą. Taka jest prawda. Więc już mamy tu spore rozróżnienie, bo taka brzana wykazuje zadziwiające zmiany apetytu, co innego woli za dnia a co innego w nocy.

Kolejna rzecz to zanęty na mączkach. Tu twoja teoria wali się w gruzy, gdyż te zanęty cieszą się teraz wielką popularnością. Dlaczego? Bo się sprawdzają, między innymi pisze o tym Czesiek właśnie. Ale znów, do Metody i tego typu łowienia, czyli większych ryb. To nie są zanęty na krąpia czy płoć, choć też się je łowi.

Kolejna sprawa to różnica pomiędzy wodą zimną i ciepłą. Latem ryba ma ochotę na wiele rzeczy, te roślinne się dobrze sprawdzają, zreszta ma spory apetyt i pałaszuje wszystko. Ale zima już jest spora różnica, bo pellety i kulki, ciasta ustępują pola przynętom zwierzęcym. Ryba zdecydowanie je woli, może dlatego , ze są lekkostrawne? Więc tu wielu może wyciągać złe wnioski. Ja już w październiku przechodzę na rzece na białe, bo ryba bierze na nie o wiele chętniej niż na pellety lub kulki, i robię to do końca sezonu na rzekach, a więc do 14 marca. To praktycznie pół roku. I mam skalę porównawczą, bo wiem jak łowią znajomi, czego używają. Ci co polegają na kulkach zazwyczaj blankują.

Według mnie ryby mogą wykazywać pewne przyzwyczajenia, jednak nie aż tak duże jak piszesz. Bardzo często po prostu porównuje się rzeczy nieprawidłowo. W Polsce łowi się głównie ryby drobne, mało kto nastawia się na coś większego, jest to bonus. W UK jest zazwyczaj na odwrót. O ile nie ma zawodów, to ludzie nastawiają się na ryby duże. Więc podejście jest tu bardzo istotne. Taktyka łowienia płoci, krąpi i leszczy jest odmienna od taktyki używanej do łowienia leszczy (ale łopat), brzan i kleni, łowi się zarówno innym sprzętem, jak i z użyciem innych przynęt, zanęt, nęci sie inaczej. Nie ma to jednak wiele wspólnego z tym co lubią ryby.
Lucjan

Online Azymut

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 3 446
  • Reputacja: 577
  • Płeć: Mężczyzna
  • Ulubione metody: waggler i feeder
Odp: Mój sposób na lina
« Odpowiedź #96 dnia: 22.03.2020, 21:38 »
Lucjan, w Polsce ryby w rzekach zarybia się na ogół bardzo drobna ryba, nie są to sztuki gotowe od razu przystąpić do tarła. Widziałem kilka razy zarybianie rzek, są to setki malutkich rybeczek w workach wypuszczane co kilkadziesiąt metrów na danym odcinku rzek. Przeżywalność to ok 2% z tego co mi mówiono (do wieku dorosłego)....

Czesiu pytał o sytuację nad stojącą wodą i wyniki tam na maczki i przełożenie tego na wody płynące. Chyba dosyć logicznie to wytłumaczyłem, musiałeś chyba czegoś nie zrozumieć. Która teoria się wali? Że na maczki połowisz na wodach stojących, a na płynących już ciut gorzej w Polsce?

Ryby w Polskich rzekach to głównie dzikusy, z domieszką jakichś uciekinierów z hodowli w trakcie powodzi, ze sporadyczna ilością sztuk z zarybień.... Gadałem z kilkoma gościami mającymi pod opieką m. in. odcinki rzek czy kanałów i mówią wprost, że oni rzek nie zarybiają bo "to się nie opłaca...". Co w naturze się uchowa i wytrze to praktycznie tyle tego mamy...

Ja tak się nie chce kłócic, specem nie jestem w zakresie łowienia w Polskich rzekach, natomiast mam wśród znajomych i rodziny rzecznych łowców, i z ich praktyki i opinii wynika, że owszem na miejskich odcinkach rzek, albo jakichś dobrych i znanych wszem i wobec miejscówkach ryba powoli zaczyna znać i reagować pozytywnie na pellet czy kulki. Ale zdecydowanie większą część urobku stanowi wciąż Polska tradycyjna kuchnia wędkarska...

Dawid z kanału WJNR ma filmy z nad rzek z UK, gdzie wcale nie ma sesji udanych, trafiają mu się słabe wyniki na waszych rzekach czy kanałach.... Więc jak sądzę jest jak wszędzie, są miejsca lepsze i gorsze wędkarsko.

Podobnie u nas, patrząc na wyniki Artura Krasickiego czy Stasia1 można by stwierdzić że u nas jest eldorado... Bartek trzepie klenie jak wściekły, chłopaki z Wodzisławia na małym ciurku wyciągają leszcza 60 cm, czasem brzanę... Wędkarska Tuba, czy Górek to też przykłady ludzi co potrafią ładnie połowić w Polskich rzekach...

Kiedy też Tobie Luk zdarzyło się w Polsce połowić ryb w rzekach na pellety, kulki albo zanety rybne? Czy głosisz swoje opinie na podstawie teorii i tego co teoretycznie powinno być?
https://www.instagram.com/match_n_feeder/

PB:
Karp 93 cm, (83 cm PZW)
Amur 83 cm,
Jesiotr 110 cm,
Lin 52 cm,
Karaś pospolity 41 cm,
Karaś srebrzysty 44 cm,
Leszcz 69 cm,
Jaź 50 cm,
Płoć 37 cm.

Online Azymut

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 3 446
  • Reputacja: 577
  • Płeć: Mężczyzna
  • Ulubione metody: waggler i feeder
Odp: Mój sposób na lina
« Odpowiedź #97 dnia: 22.03.2020, 21:58 »
Z resztą, dobra. Ja kończę temat bo zmierza to w stronę bezsensownego kopania się. Cofam co napisałem, i przyznają wam rację że w Polskich rzekach, w oparciu o doświadczenia łowców z UK, najskuteczniejsze są zanety na bazie maczek rybnych, a z przynęt są to pellety i kulki. Mała ilość brań na to jest efektem bezrybia, a osoby łowiące stara szkoła robią to z powodu braku wiedzy i techniki ich kolegów z zachodnich państw. Jest zgoda.

 :beer:
https://www.instagram.com/match_n_feeder/

PB:
Karp 93 cm, (83 cm PZW)
Amur 83 cm,
Jesiotr 110 cm,
Lin 52 cm,
Karaś pospolity 41 cm,
Karaś srebrzysty 44 cm,
Leszcz 69 cm,
Jaź 50 cm,
Płoć 37 cm.

Offline Luk

  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 24 419
  • Reputacja: 2078
  • Płeć: Mężczyzna
  • Wędkarstwo rządzi!
  • Lokalizacja: Newark
Odp: Mój sposób na lina
« Odpowiedź #98 dnia: 22.03.2020, 22:53 »
Lucjan, w Polsce ryby w rzekach zarybia się na ogół bardzo drobna ryba, nie są to sztuki gotowe od razu przystąpić do tarła. Widziałem kilka razy zarybianie rzek, są to setki malutkich rybeczek w workach wypuszczane co kilkadziesiąt metrów na danym odcinku rzek. Przeżywalność to ok 2% z tego co mi mówiono (do wieku dorosłego)....

Czesiu pytał o sytuację nad stojącą wodą i wyniki tam na maczki i przełożenie tego na wody płynące. Chyba dosyć logicznie to wytłumaczyłem, musiałeś chyba czegoś nie zrozumieć. Która teoria się wali? Że na maczki połowisz na wodach stojących, a na płynących już ciut gorzej w Polsce?

Ryby w Polskich rzekach to głównie dzikusy, z domieszką jakichś uciekinierów z hodowli w trakcie powodzi, ze sporadyczna ilością sztuk z zarybień.... Gadałem z kilkoma gościami mającymi pod opieką m. in. odcinki rzek czy kanałów i mówią wprost, że oni rzek nie zarybiają bo "to się nie opłaca...". Co w naturze się uchowa i wytrze to praktycznie tyle tego mamy...

Ja tak się nie chce kłócic, specem nie jestem w zakresie łowienia w Polskich rzekach, natomiast mam wśród znajomych i rodziny rzecznych łowców, i z ich praktyki i opinii wynika, że owszem na miejskich odcinkach rzek, albo jakichś dobrych i znanych wszem i wobec miejscówkach ryba powoli zaczyna znać i reagować pozytywnie na pellet czy kulki. Ale zdecydowanie większą część urobku stanowi wciąż Polska tradycyjna kuchnia wędkarska...

Dawid z kanału WJNR ma filmy z nad rzek z UK, gdzie wcale nie ma sesji udanych, trafiają mu się słabe wyniki na waszych rzekach czy kanałach.... Więc jak sądzę jest jak wszędzie, są miejsca lepsze i gorsze wędkarsko.

Podobnie u nas, patrząc na wyniki Artura Krasickiego czy Stasia1 można by stwierdzić że u nas jest eldorado... Bartek trzepie klenie jak wściekły, chłopaki z Wodzisławia na małym ciurku wyciągają leszcza 60 cm, czasem brzanę... Wędkarska Tuba, czy Górek to też przykłady ludzi co potrafią ładnie połowić w Polskich rzekach...

Kiedy też Tobie Luk zdarzyło się w Polsce połowić ryb w rzekach na pellety, kulki albo zanety rybne? Czy głosisz swoje opinie na podstawie teorii i tego co teoretycznie powinno być?

Ja też po tym wpisie przestaję dyskutować. Przeczytaj to co napisałem i odnieś się do tego wpierw, zamiast pisać takie rzeczy. Bartek trzepie klenie i łowi na pastę serową, przepis jest brytyjski lub powiedzmy międzynarodowy:
https://splawikigrunt.pl/artykuly-i-porady/przynety-i-zanety/jak-zrobic-paste-serowa

Ja tylko twierdzę, że ryby nie mają wcale innego podniebienia w Polsce a innego w UK, lub raczej mają, ale jest to dość mały faktor, a nie wielki jak wg ciebie.

Czy rozumiesz, że w UK nie używano od zawsze pelletu halibutowego i kulek? Więc jeżeli ryby waliły w pellet halibutowy jak wściekłe, po jego wprowadzeniu na rynek wędkarski gdzieś w latach 90-tych, to dlaczego? Bo wolą wołowinę a'la Wellington bardziej niż schabowego? To właśnie sugerujesz.

Ja wciąż widzę, jak ludzie próbują pewnych rzeczy używać dość nieudolnie w Polsce, po czym się zrażają, mowiąc, że polskie ryby tego nie chcą. Przyczyna jest jednak całkiem inna, zazwyczaj stosują to w niewłaściwy sposób. Ja się już nasłuchałem wykładów fachowców, co mówili mi, że Metoda to jest dobra na komercje w UK a nie na polskie wody, i wg mnie jest to dokładnie ten sam typ ludzi, co uważa, że podniebienie tych samych gatunków się różni w zależności od kraju. Czyli jest to bunt przeciwko tzw. angielskim wynalazkom. Ale taka Metoda to po prostu skuteczna pułapka na ryby, nieważne w jakim kraju Europy jej się używa.

Zrozum raz jeszcze, za dnia w UK nie połowisz za bardzo brzan i kleni na rzekach. Nie pomogą ci zanęty na mączkach. Rozumiesz to? Nie połowisz też za bardzo na pszenicę. A wiesz dlaczego? Bo te gatunki się zachowują w pewien sposób, specyficzny. Na przykład pasta serowa to jest coś dobrego na mniejsze rzeki, na taki Trent się nie nadaje, bo zbyt mocna woda szybko ją rozpuści czy wypłucze z kulki. I co, czy można twierdzić, że kleń nie lubi pasty tego typu, bo się nie ma na to wyników na Trencie? Nie, to zależy od sytuacji. Podobnie jest z chlebem tostowym i tak dalej i dalej...

Dlaczego przynętą linową nr 1 wg Tenchfishers, czyli brytyjskiego klubu łowców linów, są mady w kolorze czerwonym? Czy uważasz, że ci fachowcy, mają jakąś teorię odnoszącą się do lina brytyjskiego? Lin francuski czy niemiecki zaś będzie wolał coś innego? To jest właśnie uniwersalność. Te liny nie pochodzą z komercji, bo na takich nie dorastają do dużych rozmiarów. I podobnie jest z brzanami na rzekach, one są dzikie tak jak te z Polski. Po prostu wiele rzeczy się sprawdza, ale jedne lepiej drugie mniej. Dlatego większość zanęt w UK jest na mączkach, bo są najskuteczniejsze i najczęściej się sprzedają. Ale nie służą do łowienia małych ryb, do tego są inne rzeczy. Wszystko więc zależy od podejścia.

Jedno jednak trzeba przyznać. Nie to, ze Brytole są lepsi i mądrzejsi (bo raczej nie są), ale to, że Polacy nie są tak zamożni, i wiele lat łowili na to co mieli pod ręką. Niestety, dochodzi do tego jeszcze wszechobecna ściema w Polsce, która wciskali wędkarzom od 30 lat wyczynowcy, mówiący jak łowić. Zapominając o tym, że ich łowienie jest bardzo specyficzne, że są inne drogi. Do tego doszło oszustwo, jakiego jest wciąż pełno, gdzie na opakowaniach się obiecuje ludziom cuda. Zanęty, ściągające ryby z najdalszej części łowiska i tak dalej. Polscy wędkarze niczym rycerze króla Artura szukają Świętego Graala, czyli cudowną zanętę lub przynętę, co łowi wszystko, dlatego dają się nabierać, stąd tyle fantastycznych teorii. A prawda jest bardzo prozaiczna. Brakuje podstawowej wiedzy o rybach, stąd takie cuda wianki. Ale to się kończy powoli, juz jesteśmy w tej lidze co Angole, ludzie zaczęli myśleć, sami próbować. Teraz mało kto już kupuje rurki antysplątaniowe lub sprężyny, spławiki wielkie jak bojki. Ludzie wreszcie sami zaczęli kombinować i sprawdzać, i wychodzi im to coraz lepiej :)

Niestety, wielkim cieniem kładzie się tu działalność PZW, które 'odmóżdżyło' wędkarzy bardzo mocno. Związek opanowali goście nie będący wędkarzami, nie mający wcale na celu dobra wędkarstwa, ale zrobienie folwarku, co zapewnić im miało dobre wypłaty i możliwości kombinacji. Przez to nie było rozwoju, był zastój. Dopiero od kilkunastu lat coś się ruszyło (od wejścia Polski do UE dokładnie), od kilku wręcz jest rewolucja. Dlatego między innymi upada Gut-mix, bo nie ma szans w dzisiejszych realiach, z kiepską ofertą dopasowaną do realiów sprzed 20 lat.

Lucjan

Online Azymut

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 3 446
  • Reputacja: 577
  • Płeć: Mężczyzna
  • Ulubione metody: waggler i feeder
Odp: Mój sposób na lina
« Odpowiedź #99 dnia: 22.03.2020, 23:25 »
Lucjan odpisałem Ci na Twoje argumenty, wysuwając swoje, dając przykład że z zarybień nie ma ryb hodowanych na peletach, spytałem o Twoje doświadczenia z ostatnich lat z Polskich rzek i używania pelletow, podałem przykład wędkarzy łowiących bardzo dobrze na inne przynęty niż pellet czy kulki....

Wg mnie i moich znajomych wędkarzy, jeśli kleń co żyje w Polskiej rzece 5,7,8 lat i na swoim odcinku wiecznie znajduje pszenicę, zna ja, lubi i żeruje w niej, to nie dostanie nagle szału, gdy pierwszy raz zobaczy pellet halibutowy. Przyzwyczajenie robi swoje, i zwierzęta mają swoje preferencje smakowe zależne od wielu czynników, mimo tych samych kubków smakowych.

Jeden z przykładów to łowisko specjalne PZW z mojej okolicy. Woda bardzo obficie zarybiana karpiem i amurem. Najlepsze przynęty od Sonu i onych nie potrafiły dać mi efektu. Gdy w to samo miejsce zaspodowalem kukurydzę i zacząłem łapać na dwa ziarna, woda się otworzyła. Branie za braniem. Chwilę potem zagadka się wyjaśniła, gdy przyszli stali członkowie nad wodę (ja byłem na jednodniowej wejściówce) i każdy z nich na dzień dobry sypnal po puszcze kukurydzy do wody. Przykład pszenicy z nad Warty, czy kukurydzy z tej wody PZW pokazuje moim zdaniem, że jednak stały dostęp do określenego pokarmu determinuje smak i preferencje ryb w trakcie żerowania. Zgadzasz się? Takich opowieści na forum wśród ludzi najdziesz więcej, dużo osób doświadcza pewnych konkretnych uwarunkowań ryb w konkretnych zbiornikach. Nic nigdzie nie może z marszu być traktowane jako pewniak. Zgadzasz się?

To że lin je robaki, albo skuteczności metody na wodzie stojącej nigdzie nie negowałem, tu lwia część Twojej wypowiedzi zajmuje wykład o linach, metodzie i PZW... I na koniec jeszcze dostaje reprymendę, że nie odpisuje na Twoje wcześniejsze uwagi...
https://www.instagram.com/match_n_feeder/

PB:
Karp 93 cm, (83 cm PZW)
Amur 83 cm,
Jesiotr 110 cm,
Lin 52 cm,
Karaś pospolity 41 cm,
Karaś srebrzysty 44 cm,
Leszcz 69 cm,
Jaź 50 cm,
Płoć 37 cm.

Offline robson

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 6 513
  • Reputacja: 392
  • Płeć: Mężczyzna
  • przystawka, bolonka, trotting
  • Lokalizacja: Warszawa
Odp: Mój sposób na lina
« Odpowiedź #100 dnia: 23.03.2020, 00:15 »
Cytat: Azymut

Wg mnie i moich znajomych wędkarzy, jeśli kleń co żyje w Polskiej rzece 5,7,8 lat i na swoim odcinku wiecznie znajduje pszenicę, zna ja, lubi i żeruje w niej, to nie dostanie nagle szału, gdy pierwszy raz zobaczy pellet halibutowy.

O ile równocześnie będzie miał tę pszenicę dostępną. Tu już wchodzi kwestia presji wędkarskiej i dostępności pokarmu w ogóle. Poza tym ciekawy jest przypadek kaszy albo pasty serowej. Nie są to karmy, którymi się dużo nęci - zwłaszcza pasta serowa. Łowi się na nie w zasadzie z marszu, a efekty są. A przecież w porównaniu z pokarmem naturalnym, czy choćby sypaną wszędzie do wody kukurydzą, występują w rzece w ilościach śladowych. Może mój przykład jest indywidualny i nie ma wielkiej wartości, ale od pewnego czasu przestawiłem się z kukurydzy i robactwa na kaszkę i efekty są takie: ilościowo nieco mniej sztuk wpada niż na robaki - nie ma już cert i krąpi, ale rozmiarowo nie ma porównania jeśli idzie o leszcza i klenia. O kukurydzy nawet nie ma co mówić. Może w mniejszych rzekach inaczej to wygląda, ale w takiej Wiśle nie przywiązywałbym się do popularności przynęt.
Najpierw przekonamy wszystkich, że powinni mieć własne poglądy, a potem je im damy.

Offline Luk

  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 24 419
  • Reputacja: 2078
  • Płeć: Mężczyzna
  • Wędkarstwo rządzi!
  • Lokalizacja: Newark
Odp: Mój sposób na lina
« Odpowiedź #101 dnia: 23.03.2020, 09:31 »

Wg mnie i moich znajomych wędkarzy, jeśli kleń co żyje w Polskiej rzece 5,7,8 lat i na swoim odcinku wiecznie znajduje pszenicę, zna ja, lubi i żeruje w niej, to nie dostanie nagle szału, gdy pierwszy raz zobaczy pellet halibutowy. Przyzwyczajenie robi swoje, i zwierzęta mają swoje preferencje smakowe zależne od wielu czynników, mimo tych samych kubków smakowych.

Nie za bardzo rozumiem, po co podajesz tak skrajny przykład. Czy nęcicie stale jakiś odcinek rzeki pszenicą? Cały rok? Jeżeli tak, to masz rację, ale to jest sytuacja wyjątkowa, bardzo wyjątkowa, w której istnienie trudno mi uwierzyć. Bo to nie jest pytanie co by zjadł taki kleń, gdyby mu podano te dwie rzeczy. My mówimy o tym co ryby lubią ogólnie.

Kleń to ryba która żyje w rzekach, na skraju nurtu i wody spokojniejszej, czekająca na okazję. Stado 8-10 sztuk na ten przykład, czeka co im woda przyniesie. Z racji wielkiego pyska kleń nie ma problemu z pobraniem pokarmu o dużych rozmiarach, jest wszystkożerny. I skorzysta z okazji jeżeli taka się nadarzy. Dlatego łowienie na małych rzekach to tzw. roving, gdzie nęcimy kilka miejscówek lekko, potem je obławiamy. I tutaj zazwyczaj kleń wpada jak śliwka w kompot, bo nie jest w stanie się oprzeć temu co ma przed nosem. I właśnie uważam, że z racji specyfiki pokarmu, wybierze pellet bardzo szybko. Bo to jest karma dla ryb, do nich przystosowana, w której skład oprócz ziaren zbóż wchodzą mączki rybne i oleje rybne.

I teraz abyśmy się dobrze zrozumieli. Jeżeli się łowi z użyciem zanęty a na haku jest pellet, to może to być nieskuteczne. Jeżeli jednak łowimy odpowiednio nęcąc, to znaczy wprowadzając jakąś ilość pelletu, który zalega na drodze do przynęty, to kleń łyknie to, i już wie, że to jest coś co mu pasuje. I o to mi chodzi, że ryba szybko spróbuje co to jest i ma chęć na więcej. Porównałbym to do czekolady, którą można poczęstować kogoś, kto nigdy jej nie jadł. Może kolor nie nęci, ale zapach i smak już bardzo. Więc chodzi o to, aby ryba to spróbowała.

Pamiętajmy,że ryby maja doskonały węch kilkaset razy czulszy niż człowiek. One więc często czują zapach pokarmu i już mają wystarczająco dużo informacji o jego przydatności do spożycia.

Dlatego ja używam miksu 50/50, aby ryba miała w zanęcie wiele ciekawych rzeczy, w ten sposób dopasowuję się między innymi do przynęt. Teraz używam często kulek jak jest ciepło, i do zanęty dodaję mielonych i pokruszonych, tak aby rybę oswoić z tym smakiem.

Ale jak pisałem, wiele przynęt się nie sprawdza w zimnych porach roku tak jak w ciepłych. I to jest bardzo ważne aby umieć się dopasować.
Lucjan

Offline DarekM

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 1 546
  • Reputacja: 67
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Łódź / Burzenin
  • Ulubione metody: gruntówka + sygnalizator
Odp: Mój sposób na lina
« Odpowiedź #102 dnia: 23.03.2020, 09:45 »
"Kleń to ryba która żyje w rzekach, na skraju nurtu i wody spokojniejszej, czekająca na okazję. Stado 8-10 sztuk na ten przykład, czeka co im woda przyniesie. Z racji wielkiego pyska kleń nie ma problemu z pobraniem pokarmu o dużych rozmiarach, jest wszystkożerny. I skorzysta z okazji jeżeli taka się nadarzy."

Tak mi się teraz przypomniało, dawne czasy kiedy jeszcze często zdarzało się mi zabrać złowione ryby do domu. Szokowała mnie wtedy zawartość przewodu pokarmowego klenia, wypełnione były one całymi rakami wraz ze szczypcami ??? Jak one były w stanie je pochłonąć zastanawiało mnie to.
Pozdrawiam Darek

Offline Luk

  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 24 419
  • Reputacja: 2078
  • Płeć: Mężczyzna
  • Wędkarstwo rządzi!
  • Lokalizacja: Newark
Odp: Mój sposób na lina
« Odpowiedź #103 dnia: 23.03.2020, 10:02 »

Jeden z przykładów to łowisko specjalne PZW z mojej okolicy. Woda bardzo obficie zarybiana karpiem i amurem. Najlepsze przynęty od Sonu i onych nie potrafiły dać mi efektu. Gdy w to samo miejsce zaspodowalem kukurydzę i zacząłem łapać na dwa ziarna, woda się otworzyła. Branie za braniem. Chwilę potem zagadka się wyjaśniła, gdy przyszli stali członkowie nad wodę (ja byłem na jednodniowej wejściówce) i każdy z nich na dzień dobry sypnal po puszcze kukurydzy do wody. Przykład pszenicy z nad Warty, czy kukurydzy z tej wody PZW pokazuje moim zdaniem, że jednak stały dostęp do określenego pokarmu determinuje smak i preferencje ryb w trakcie żerowania. Zgadzasz się? Takich opowieści na forum wśród ludzi najdziesz więcej, dużo osób doświadcza pewnych konkretnych uwarunkowań ryb w konkretnych zbiornikach. Nic nigdzie nie może z marszu być traktowane jako pewniak. Zgadzasz się?

To nie jest tak do końca. To jest znów dziwny przykład, bo muszę polegać na tym co napisałeś. Nikt tam nie łowi na przynęty od 'Sonu'? Naprawdę? Widzisz, to jest twoje zdanie, którego ja za pewnik przyjąć nie mogę. Przede wszystkim wyeliminujmy amura, to ryba roślinożerna, i choć pobiera kulki, to wybór w jej przypadku jest oczywisty. Co innego karp. Teraz jednak zapytam cię o coś innego. Czy korzystałeś tam z przynęt w kolorze żółtym? Czy uważasz, że taki dumbells ananasowy, karp  od razu odróżnia od ziarna kukurydzy? Czy chcesz mnie zapewnić, że nic nie zadziałało, dopiero kukurydza?

I tu jest pies pogrzebany. Po to się rotuje przynętami, aby zobaczyć co ryby wolą. Wg mnie nie bez kozery dumbells ananasowy tak dobrze łowi, bo wielu rybom albo przypomina kukurydzę, albo tak działa kolor żółty.

I teraz napiszesz mi ze próbowałeś wielu przynęt żółtych, i nie zdziałały, dopiero kukurydza. Nie mamy tego jak skorygować. Aczkolwiek zgodzę się, że ryba przynętę te zna i chętnie będzie z niej korzystać. Jednak nie znaczy to, że nie zadziałają inne :)

OK,na koniec wytłumaczę ci, o co mi chodzi. O ogólne stwierdzenie, że polskie ryby nie gustują w 'wynalazkach z UK' (przyjmijmy, ze większość z nich jest z Wysp). To nie jest prawdą, takie stwierdzenie, ze ryby mają inne podniebienia. Zwłaszcza, że w Polsce ryba dostawała przez wiele lat towar drugiej kategorii, chłam nie z tej ziemi, więc do czego się niby miała przyzwyczaić? Do odpadów cukierniczych i powszechnie mielonych ziaren kukurydzy, wypełniacza zanęt? Do tandetnego aromatu, który wabi wędkarza, a rybę raczej odpycha? Przecież do wody trafiało tyle kartofli, czy to oznacza, że dalej działają? Polecam testy i łowienie na ziemniaczka :)

Ja wcale nie twierdzę, ze wszystko zadziała, zwłaszcza jak ma brytyjską flagę na opakowaniu. Nic z tych rzeczy. Po prostu to jest jeden z najbardziej dopasowanych pokarmów dla ryb - pellety czy kulki i ich pochodne przynęty (mowa o rybach średnich i dużych). To jest sprawdzone przez tysiące wędkarzy, którzy jak jadą do Holandii na brzany czy do Francji, też je z powodzeniem łowią, podobnie jak karpie. Ale jasne, ze ryby mają jakieś preferencje. BYłem na Drayton Reservoirs, gdzie zdecydowanie karp wolał kulki Manilla ze Sticky'ego. Inne też 'wcinał' ale na te wyniki były lepsze. Jednak jest to właśnie ten mały margines, który sprawia, ze taka kukurydza działa lepiej. Ale nie w ten sposób, że nic innego ryba nie pobierze :)

Dlatego właśnie trzeba kombinować, rotować przynętami, sprawdzać kolory zanęt. Bo czasami czerwony rozbije nam bank, innym razem szary lub jakiś jasny lub żółty. Jakże daleko jest tutaj do stwierdzenia definitywnie, ze ryba czegoś nie lubi!

Azymut, i nie dostałeś żadnej reprymendy. Po prostu napisałem o kilku faktach, i jeden z nich to wprowadzenie pelletu halibutowego w UK. Ludzie zaczęli łowić po kilkanaście brzan podczas sesji! Do dzisiaj są jako techniki - polecane sklejanie kilku ziaren pelletu razem za pomocą superglue na włosie, bo nie było jeszcze takich przynęt jak teraz. Ryby biły jak wściekłe, z czasem stały się ostrożniejsze dopiero, ale i tak to dalej działa. Uważam, że to powinno własnie wielu otworzyć oczy na to jak ryby się zachowują. Stąd zresztą popularność pelletów dziś. Wszystko zaczęło się od halibutowych właśnie. Karpiowe i inne powstały jako opcja dla łowisk komercyjnych, tak aby nie dawać karpiom zbyt tłustego pokarmu w zimnych miesiącach, który powodowałby problemy z ich trawieniem. Stąd ten wysyp zanęt na mączkach, w większości jednak są to zmielone pellety. Niestety, w Polsce trudno zrobić dobre testy, bo ryb jest jak na lekarstwo, zwłaszcza tych większych.
Lucjan

Offline Luk

  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 24 419
  • Reputacja: 2078
  • Płeć: Mężczyzna
  • Wędkarstwo rządzi!
  • Lokalizacja: Newark
Odp: Mój sposób na lina
« Odpowiedź #104 dnia: 23.03.2020, 10:25 »
I podam jeszcze jeden ciekawy przykład. Otóż na Trenice łowiłem brzany na pellety, w tym słynne o smaku kiełbasy z Sonu w wymiarze 12 mm. Łowiłem z kumplem, który jest bailiffem i mieszka w Newark kupe lat. Pamiętam jego zdziwienie, kiedy powiedział mi, jak złowiłem brzanę na ten pellet, że jest zdziwiony, bo jemu się nigdy nie sprawdził, i sądził on, że tutaj ryba nie ma na niego ochoty (a jako bailiff rozmawia on z wieloma wędkarzami). I to był właśnie świetny przykład pewnych nawyków. Ja łowiłem z użyciem zanęty zrobionej ze zmielonych pelletów i ziaren konopii, zmieszanych z pelletami 2 mm, a więc miksem 50/50. Do wody poszło też z półtorej garści pelletów halibutowych 10 mm, troche kulek. I nie było problemu ze złowieniem brzany, zresztą był to nie pierwszy wcale raz. Wg kumpla jednak ta przynęta się tu nie sprawdzała, był on wręcz tego pewny :)

Teraz więcej osób używa kulek proteinowych, ja też się na nie przestawiłem, ale tylko z racji ich trwałości na włosie. Pellet na szybszej wodzie szybko się wypłukuje, zwłaszcza jego powłoka. Kulka zaś działa przez co najmniej 5-10 godzin, więc można być pewnym, że zestaw jest cały czas uzbrojony. Jednak nie uważam kulek lepszych od pelletów w sensie wyboru. Tu trzeba odpowiednio nęcić, aby ryba chętnie pobrała naszą przynętę. I zadziała zarówno kulka jak i pellet jako przynęta.

Dlatego użycie czegoś, na przykład samych pelletów zanętowych, wcale nie musi dać wyników, jeżeli nie robimy czegoś więcej. I nie ma to wiele wspólnego z tym co ryba lubi, to są podstawy nęcenia. Pamętam, jak na jakimś filmie ktoś 'testował' pellet od Lucia, na Odrze zimą (po targach), i stwierdził, że nie działa. Jasne, że nie zadziałał. To nie jest żadna cudowna zanęta czy przynęta, działa w pewnych warunkach, lepiej w pewnych porach roku, trzeba tu odpowiednio nęcić w ogóle, aby się sprawdził. Nie ma co liczyć, że sprowadzi ryby z najdalszej części łowiska :)
Lucjan