Lucjan ja nie mam pretensji. Jest jak jest i raczej nie zanosi się na jakieś spektakularne zmiany. Po prostu chyba zaczynam tęsknić do normalności.
Co ja bym zrobił żeby SSR była dobrze postrzegana i co robię?
Pomimo, że jestem jak na razie przeciwnikiem nie utrudniam, nie nadymam się jak paw bo przyszli na kontrolę. Gdyby poprosili o pomoc to nie ma problemu. Zawsze chętnie pomogę o ile jestem w stanie to zrobić. Staram się, żeby kontrole były dla SSR i dla mnie też przyjemnością.
Już teraz zaraz będąc komendantem poprosiłbym o spotkanie wszystkich strażników. Nie ma co ukrywać i dałbym do zrozumienia, że nie wszyscy powinni dalej być w SSR o ile tacy są. Na własną rękę weryfikowałbym wiedzę strażników - łatwo odszukać w necie tematy o SSR i wpisy. Z nich jasno wynika jakie błędy popełniają strażnicy.
"
Oni powinni pilnować wód, a Ty powinieneś łowić ładne ryby. To jest cel. Nie pokazywanie kto ma rację, nie jest celem dawanie komuś mandatów za brak kreski w rejestrze, nie jest rozwiązaniem machanie nożem podczas kontroli..."
Bardzo mądre zdanie Lucjan

@ matchless - To, że powinni mieć blachy i wazne legitymacje to powinna być normalna sprawa jak dla mnie normalne jest przestrzeganie prawa

To nie jest czepainie się.
Natomiast z tą kasą - nie będę szukał ale ciekaw jestem czy sam nie mówiłeś nic o tym, że działają społecznie? A prawda jest brutalna - może nie bardzo brutalna ale coś jest na rzeczy. Już byli posłowie co polecieli samochodami do Hiszpanii

Byli tacy co opłacali biura poselskie których nie było

Więc teraz postaw się w sytuacji gdy wkoło wszystkim strażnicy i nie tylko mówią o społecznictwie a życie pokazuje jakby co innego. Pomyśl, czy w tej sytuacji niejeden chciałby przygarnąć choćby i te marne pieniądze ( bo zawrotne one nie są ). Ja po przeczytaniu tego zdania czytałem je kilka razy czy oby dobrze je rozumiem. I tak naprawdę poczułem się zawiedziony postawą. Upadł następny mit a życie jest brutalne - nikt za darmo nic nie robi

JK
EDIT:
Też należałem do takiego stowarzyszenia. Wszyscy wszystkich znali, było git. Kilka razy ktoś przyjechał na ryby i szybko został zweryfikowany. Bez krzyku, wyzwisk itd - dostawał jasną informację że trzeba dopłacić żeby tu połowić. W nocy raz na miesiąc przypadał dyżur na pilnowanie zbiornika. Raczej nie było takich którzy leserowali i nie przychodzili na dyżury.