Pisałem już o tym. Zabrane ryby z łowiska, szczególnie gatunków typu lin, lescz, karaś pospolity to nie tylko mniej o te ryby w wodzie. To również mniej ryb, które się rozmnażają i mniej nowego narybku, który mógłby dożyć wieku, w którym również będzie się trzeć. Idzie to więc lawinowo.
Każda sztuka, która ocaleje i zostanie z powrotem wpuszczna do wody, to w perspektywie kilku lat nawet kilkadziesiąt sztuk, które mogą dożyć słusznych rozmiarów.
To jest tak samo jak z ludźmi. Każda wojna, ktora sieje spustoszenie od razu odbija się na przyroście naturalnym i stanie populacji w latach kolejnych.
Ci, którzy notorycznie zabierają ryby rozpętują dokładnie taką "wędkarską" wojnę. I widać to bardzo dobrze, właśnie po tych wszystkich dziadkach, którzy 20-30 lat temu zabierali ile wlezie a teraz narzekają i się dziwią, że nie ma ryb tak jak kiedyś. Właśnie w tym momencie żyją w pogorzelisku wojny, w której kiedyś sami brali udział. Jeśli ktoś jest na tyle krótkowzroczny to współczuję.