Dlatego trzeba robić co można aby ograniczyć niekorzystny wpływ na okoliczne wody. Bo jesteśmy wszyscy w jednej drużynie i gramy do tej samej bramki. Tutaj nie można mówić o tym, że nam się należą przywileje, zaś inni wyrządzają więcej szkód. My wędkarze, sami mamy świecić przykładem
Zgadzam się z Twoimi tezami, tylko mam jedno ale
Jak Polakom wprowadza się zakazy odnośnie zachowań, które wcześniej nie były zakazywane i penalizowane, no to zaczynają je kwestionować i stosować według własnego "widzi mi się" (co jest udowodnione badaniami kryminologów, jak i tych co zajmują się na co dzień polityką karną państwa). Dla Niemca, Skandynawa będzie jasne, że czegoś nie można. Polak po latach spędzonych w poprzednim systemie będzie sam sobie interpretował prawo, a mówiąc kolokwialnie przy braku ciągłej kontroli będzie miał zakaz głęboko w dupie.
Dlatego polityka zakazów PZW powinna iść w całkiem inną stronę. Najpierw przeprowadzamy badania z których wynika X. Następnie poszukujemy przyczyn takiego stanu rzeczy. I teraz o tym X informujemy wszystkich wędkarzy w okręgu zarówno w internecie (na stronach okręgów i kół, portalach wędkarskich), jak i bezpośrednio w kołach. Opowiadamy dokładnie co i jak oraz to jakie będą konsekwencje tego X-a, jeżeli nie podejmiemy działań naprawczych wraz chociażby z utratą zbiornika. I dopiero w tym momencie podejmujemy działania naprawcze wraz z informowaniem właściwych organów i służb o przyczynach X-a. A dopiero na samym końcu podejmujemy zakaz nęcenia, bo tak to wędkarze będą mieli wszystko w dupie, jak ich się postawi przed faktem dokonanym. No i oczywiście musi istnieć ciągły bat nad wędkarzami w postaci karzącej ręki sprawiedliwości, bo tak zakaz będzie tylko na papierze, gdyż naród polski...przepraszam wędkarski, wie zawsze lepiej co jest dobre, a co złe
Co do karpia w zbiornikach zaporowych i jeziorach, to jest on tam gatunkiem nierodzimym, a więc jest tam wyjątkowo, co wprost wynika z obowiązujących w Polsce przepisów. Każde zarybianie karpiem zbiorników zaporowych i jezior jest mocno ograniczane przepisami. Musi być zawsze operat w którym trzeba uzasadnić dlaczego chce się właśnie karpiem zarybić takie zbiorniki. Jak widać z jednej strony zakazuje się używania zanęt, a z drugiej pozwala na zarybienia karpiem zaporówek i jeszcze instytucje pokroju IRŚ pozytywnie opiniują takie operaty
Przykładowo dla jezior i zbiorników zaporowych o powierzchni nieprzekraczającej 100 ha można wpuścić maksymalnie 5 kg kroczka karpia na 1 ha powierzchni całego obwodu rybackiego ! Ograniczenia są istotne m.in z uwagi na to, że kroczek karpia potrafi wręcz "zdewastować " zbiornik przez swoje ciągłe rycie w dnie oraz aby przypadkowo razem z karpiem nie wpuścić do zbiorników tzw. gatunków niedocelowych.
Z jednej strony mamy żądania wędkarzy mięsiarzy, aby walić jak najwięcej karpia, a z drugiej strony mamy kwestie ochrony wód i eutrofizacji. Znaczna ilość karpia, szczególnie kroczka nie jest pożądana nawet na dużych zbiornikach. Tym bardziej, że u nas w ogóle nie chroni się drapieżników. Przepraszam rolę drapieżników przejęły kormorany w gumofilcach. Gdyby chociaż wypełniały właściwie rejestry, a ktoś to rzeczywiście sprawdzał, wówczas można byłoby znać choć jedną z przyczyn eutrofizacji zbiornika i podjąć jakieś dalsze działania naprawcze, a tak mamy ślepe strzały poprzez zakazy, których i tak nikt nie kontroluje i nie egzekwuje.