Myśmy założyli właśnie po to Polish Anglers Association, aby chronić dobre imię Polaków na Wyspach. Ale okazało się, że nie zawsze się da. Teraz uchodzimy za jakąś elitę, jest nas 80-90 sztuk, może przekroczymy setkę w przyszłym roku. Ale dawniej zastanawiałem się, dlaczego nie ma nas 300 na ten przykład. I powoli zaczynam rozumieć, że chociażby dlatego, że łowienie zgodne z przepisami nie jest po prostu domeną Polaków, i to jest główną przeszkodą!
Wielu z klubowiczów - jak Radek Papiewski czy Greg, pokazywało wielokrotnie, że nie każdy kłusol to Polak (prym wiodą Litwini), jednak stanowimy masę w UK, jesteśmy największą mniejszością (oficjalnie staliśmy się nią w tym roku pokonując Pakistańczyków), zbieramy za wszystkich. Polak tez jest bardzo chytry i udowodnić mu coś nie jest łatwo.
Opowiadał Radek raz (pracuje w Angling Trust), jak zadzwonił do nich telefon, i jeden wędkarz pytał co zrobić. Na Tamizie trzech Polaków łowiło - jeden na 10 wędek, drugi na 6, a czwarty zaledwie na 4 (maksymalna ilość to 4 - ale jak się ma dwie licencje). Po krótkiej rozmowie, gdzie ci goście powiedzieli skąd są i takie tam padło pytanie od tego Angola. Czy znacie przepisy w UK? No i Polacy zaczęli się szybko pakować

To właśnie takie przykład jak się idzie 'na całego'. Trudno aby taki jegomość później miał o nas dobre zdanie.
Niestety, to wszystko jest pokłosiem właśnie tego sposobu bycia, jaki wyuczyli się Polacy w swoim kraju. Z przerażeniem zauważam, że niewielu z Was widzi szanse na jakieś szybkie zmiany w tym temacie
