Autor Wątek: Pierwsza wędka, pierwszy kołowrotek  (Przeczytany 16615 razy)

Offline zbyszek321

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 5 927
  • Reputacja: 190
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Drawsko Pomorskie
  • Ulubione metody: feeder
Odp: Pierwsza wędka, pierwszy kołowrotek
« Odpowiedź #30 dnia: 27.05.2015, 20:12 »
Ale arsenał. Muzeum możesz otworzyć. Kiedyś, to były rarytasy. :)
Zbyszek

Offline wiksa

  • Aktywny użytkownik
  • ***
  • Wiadomości: 175
  • Reputacja: 11
  • Lokalizacja: Poznań
  • Ulubione metody: waggler i feeder
Odp: Pierwsza wędka, pierwszy kołowrotek
« Odpowiedź #31 dnia: 15.07.2015, 22:58 »
Moją pierwsza wędką była bambusowa wędka od ojca. Miałem wtedy chyba z 7-8 lat. Razem z ojcem i dziadkiem łowiliśmy ryby w podpoznańskim Sierakowie. Do tego radziecki kołowrotek "katuszka" i plastikowy spławik z żyłką kupiony w sklepie sportowym.


Po kilku latach następną wędkę zrobiłem sobie sam z kija leszczynowego. Pamiętam, że w jakiejś książce "Zrob to sam" był podany opis jak zrobić wędkę :) Wędkowaliśmy wtedy razem z kolegą na prywatnej gliniance, wykopanej na polu nieopodal naszych ogródków działkowych. Pływało tam pełno karpi. Łowiliśmy je na czerwonego robaka z kompostu, ciasto z chleba i pęczak.

Kolejną wędkę i pierwszy kołowrotek z ruchomą szpulą kupiłem już na bazarze od rusków (końcówka lat 90). Teleskop 3.60m, podobno Daiwy, miał ten minus, że był ciężki i po paru godzinach łowienia bolała ręka od trzymania. Kołowrotek strasznie wkręcał żyłkę. Wędka więcej stała w kącie niż była używana, bo jakoś w tym okresie brakowało czasu na ryby.
W międzyczasie po dziadku dostałem w spadku jego spinning. Kij produkcji radzieckiej, ma chyba z 30 lat i jest sztywny jak diabli. Można nim śmiało samochód holować. :D Czasami od święta go używam, jak chce się pobawić w spinningowanie, chociaż wielkim fanem tej metody nie jestem.
Marcin

Offline Robert_X

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 521
  • Reputacja: 12
  • Płeć: Mężczyzna
  • Złów i wypuść, urośnie...
  • Lokalizacja: Zamojszczyzna
  • Ulubione metody: waggler i feeder
Odp: Pierwsza wędka, pierwszy kołowrotek
« Odpowiedź #32 dnia: 15.07.2015, 23:18 »
Moja pierwsza wędka to była leszczynówka prostowana za pomoca pustaka na sznurku , Ojciec miał wersję 3 składową z lutowanymi złączami z blaszki mosiężnej i szczytówką z Jałowca , ehh co to były za czasy ;)

Offline Semit

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 1 341
  • Reputacja: 154
  • Płeć: Mężczyzna
  • Tomek
  • Lokalizacja: Warszawa/Janów Podlaski
  • Ulubione metody: feeder
Odp: Pierwsza wędka, pierwszy kołowrotek
« Odpowiedź #33 dnia: 06.11.2016, 14:27 »
Swojego czasu łowiłem ryby na to co miałem pod ręką. Czyli bazarowy długi teleskop, jakąś tam gruntówkę zrobioną z mocnego spinningu i inne kołki strugane i suszone na słońcu. Pamiętam jak po przepracowanym na budowie miesiącu za zarobione złotówki kupiłem pierwszą wędkę Matchową. Fakt, kompozytową, zresztą kto wtedy o węglu słyszał, ale jak się przyjemnie nią łowiło. Tak przyjemnie, że nawet używałem jej jako drgającej szczytówki przy bużańskim wędkowaniu. Do czasu używałem, dopóki rzeczny karp nie wybił mi z głowy tego nietrafionego pomysłu.
W końcu przyszedł czas, gdy człowiek zaczął pracować, usamodzielnił się, miał kawalerskie pieniądze i można było coś na sprzęt odłożyć. Co miesiąc odwiedzałem sklep wędkarski i coś tam sobie wybierałem z coraz szerszego na polskim rynku asortymentu. Wybierałem kije spinningowe, teleskopowe, ale coś mi ciągle brakowało. Latem 1999r. podwożąc samochodem kolegę do pobliskiego Sulejówka napotkałem po drodze sklep wędkarski. No i jak tu nie wstąpić jak po drodze, czasu masa a i parę złociszy do wydania w portfelu jest, tym bardziej, że świeżo po wypłacie człek był. Wstąpiłem i pierwsze kroki skierowałem do stojaka z kijami. Przewracałem, grzebałem rozkładałem i składałem, aż w końcu sprzedawca zirytowany moimi poczynaniami zainteresował się moją osobą. Spytał, czego potrzebuję, a ja nie wiedziałem co odpowiedzieć, więc odpaliłem że jakiejś gruntówki szukam. Poszedł na zaplecze i przyniósł kij w pokrowcu. Spytał czy może być feeder, zrobiłem głupią minę, ponieważ z tym określeniem nigdy się jeszcze nie spotkałem. Odparłem że czemu nie, warto przynajmniej obejrzeć.
Zaczął powoli ciągnąc za kokardki sznureczków opasujących pokrowiec, a jak już to zrobił to po kolei wyjął wędzisko składające się z trzech składów. Złożył je do kupy i mi podał. Wziąłem kija w łapę i już mi się nie chciało go odkładać, ciągałem wzrokiem po blanku skrzącym się węglem od szczytówki aż po zakończony delikatnym wysokogatunkowym korkiem dolniku. Już wiedziałem co to miłość od pierwszego wejrzenia. Szybko z ust moich padło pytanie o cenę i już sięgałem po portfel, ale sprzedawca wbił mi nóż w serce, podał cenę. Jak dla mnie na tamte czasy zaporową. Całe 350 zł, przy moich niebotycznych zarobkach sięgających prawie 700 zł. Nawet nie wiecie z jakim bólem chowałem tego kija z powrotem do pokrowca, w oczach łzy i złość na system tak marnie płacący żołnierzowi polskiemu. No cóż musiałem się pogodzić z zaistniała sytuacją.
Minął miesiąc i znów przejeżdżałem w pobliżu tego sklepu. Coś mnie tam znów pchnęło i znów wzrok padł na moim wymarzonym kiju. Tym razem spytałem się o jakieś przynęty spinningowe, zakupiłem kilka blaszek wahadłowych, ale nie omieszkałem niby mimochodem spytać się o feederka. Jakoś cena skutecznie odstraszał i innych klientów.
Widząc moją słabość sprzedawca znów mi go podał, wiedział że działa on na mnie jak błyskotka na srokę. Znów pomacałem ten delikatny węgiel, sztywny a jednocześnie delikatny, coś wspaniałego. Nawet promocja go objęła i gotów był go oddać za 330 zł. No cóż jeszcze nie byłem finansowo gotowy na zakup tego kija.
Jesienią pojechałem na dość długi poligon, wróciłem w listopadzie, a że trzeba było nadrobić do zimy stracony czas, zaczęły się wypady prawie codzienne na ryby. Po kilku dniach skończyły się przynęty spinningowe i znów trzeba było odwiedzić sklep. Pojechałem z wypchanym portfelem, dostałem nagrodę za poligon, całe 300 zł. Nastawiony byłem na spore zakupy przynęt spinningowych, nowe żyłki i jakiś kołowrotek, bo mi się jeden posypał. Znów trafiłem do Sulejówka i do tego samego sklepu. Fakt ceny może nie były atrakcyjne, ale wybór przynęt imponujący. Pierwsze co to rozejrzałem się po stojaku z kijami za moim feederkiem. Kurde nie ma, a chciałbym znów go zobaczyć. Kupiłem kilka przynęt i znów niby mimochodem spytałem się o wymarzonego kija. Sprzedawca uśmiechnął się pod nosem i poszedł na zaplecze, po chwili się pojawił z pięknym ciemnoniebieskim pokrowcem . Morda mi się śmiała. Nie zdążyłem nic powiedzieć gdy dostałem strzała od sprzedawcy
- Oddam go za trzy stówki.
Zatkało mnie. Miałem tyle przy sobie.
Po chwili wychodziłem dumnie dzierżąc pierwszego w mojej karierze wędkarskiej feedera firmy Silstar.
Jako że nie było Internetu, wiedzę jak łowić tą metodą czerpałem prze całą zimę z prasy wędkarskiej. Szybko stałem się właścicielem masy koszyczków, rurek, stoperów, krętlików i innych gadżetów potrzebnych do takiego łowienia. Na wiosenne wyniki długo nie musiałem czekać. Już pierwsze wypady obfitowały w piękne leszcze, płocie i krąpie złowione w Narwi. Ojciec i bracia mi nie wierzyli jak dzwoniłem i chwaliłem się swoimi sukcesami. Nie wierzyli do urlopu, podczas którego zacząłem łowić leszcze na rodzimym Bugu. W międzyczasie stałem się właścicielem drugiego kija, tym razem firmy Mikado i wykonanego z kompozytu, starczy szaleństwa cenowego na jeden porządny kij. Tak mi się ta metoda spodobała, że praktycznie przez kilka lat tylko nią łowiłem, no może od czasu do czasu jesienią człowiek ze spinningiem polatał.
Feeder do tej pory zajmuje ważne miejsce w moich wędkarskich wypadach. Ten mój pierwszy nadal mi służy. Masę ryb już wyholował, widać już po nim ząb czasu, ale służy mi dzielnie i dalej służyć będzie. A gdy już przelotki zaczną odpadać, oddam go do renowacji jakiejś pracowni i dalej będę katował rzeczną gruntówką.
Kilka lat temu kupiłem drugi kij Silstara, też świetny, ale ten stary zawsze będzie moim ulubionym.
Tomek

Offline Arunio

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 8 892
  • Reputacja: 525
  • Płeć: Mężczyzna
  • Życie jest krótkie, a łowić się chce!
    • Galeria
  • Lokalizacja: Gorzów Wlkp.
  • Ulubione metody: feeder
Odp: Pierwsza wędka, pierwszy kołowrotek
« Odpowiedź #34 dnia: 06.11.2016, 15:03 »
:bravo: :beer: :thumbup:
Arek

Offline matepw

  • Nowy użytkownik
  • *
  • Wiadomości: 45
  • Reputacja: 5
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Szczecin
  • Ulubione metody: feeder
Odp: Pierwsza wędka, pierwszy kołowrotek
« Odpowiedź #35 dnia: 06.11.2016, 15:59 »
Aż się wzruszyłem. Nie często się słyszy o takich uczuciach :).
No może tylko w Romance TV :D :D :D
Mateusz

Offline Piker

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 2 558
  • Reputacja: 183
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Warszawa
  • Ulubione metody: method feeder
Odp: Pierwsza wędka, pierwszy kołowrotek
« Odpowiedź #36 dnia: 06.11.2016, 16:09 »
Piękna historia.. :) :thumbup:
Uzależniony od wędkarstwa

Offline Semit

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 1 341
  • Reputacja: 154
  • Płeć: Mężczyzna
  • Tomek
  • Lokalizacja: Warszawa/Janów Podlaski
  • Ulubione metody: feeder
Odp: Pierwsza wędka, pierwszy kołowrotek
« Odpowiedź #37 dnia: 06.11.2016, 16:46 »
Myślę że większość wędkarzy w moim wieku i starszych przeżyło takie historie. Teraz jak spotykam bardzo młodych wędkarzy nad wodą i widzę jaki sprzęt mają... Nie do pomyślenia dla nich, że nie można było kupić żyłki czy haczyków. Wychowywałem się na wschodzie Polski i naprawdę dostęp do podstawowych artykułów wędkarskich był prawie zerowy. Ojciec pracował jakiś czas w Warszawie i przywoził na początku lat 80 -tych co nieco, ale jak nas 4 wędkowało w rodzinie, do tego jeszcze się nie przelewało, to człowiek musiał kombinować. Nie było haczyków, to ze szpilek gięliśmy i hartowaliśmy w ogniu pod kuchnią. Suszyło się proste jałowce i leszczyny na dachu. Dopiero pod koniec lat 80-tych pojawiły się w sklepach jakieś wędki bambusowe, a początek lat 90-tych zalał bazary sprzętem zza wschodniej granicy (sławne teleskopy ZSRR). Czasami ktoś z miasta pojawiał się nad Bugiem i z zazdrością przyglądałem się ich teleskopom Germiny sam ze wstydem chowając się w krzakach z zasuszonym jałowcem, z przymocowanymi przelotkami z drutu i gwiazdą na którą nawinięta była żyłka murarska. Kurde jakie ja wtedy ryby łowiłem na tego jałowca... :D Taka historia mi dzisiaj pod palec na klawiaturze przyszła jak poczytałem kłótnie co poniektórych kolegów wędkarzy, która szczytówka lepsza-węglowa czy kompozytowa. Cieszcie się, że macie te szczytówki. 8)
Tomek

Offline kucus22

  • Robinson
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 2 785
  • Reputacja: 186
  • Płeć: Mężczyzna
    • Galeria
  • Lokalizacja: Wodzisław Śląski
  • Ulubione metody: gruntówka + sygnalizator
Odp: Pierwsza wędka, pierwszy kołowrotek
« Odpowiedź #38 dnia: 06.11.2016, 17:00 »
Kolego masz ode mnie wielki :thumbup:

Offline maciek_krk

  • ⚡⚡⚡⚡⚡
  • Moderator Globalny
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 7 434
  • Reputacja: 520
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: TG/KRK
  • Ulubione metody: waggler i feeder
Odp: Pierwsza wędka, pierwszy kołowrotek
« Odpowiedź #39 dnia: 06.11.2016, 17:02 »
Semit :bravo: Słusznie prawisz :thumbup:
Pozdrawiam,
Maciek

Offline arturro

  • Zaawansowany użytkownik
  • ****
  • Wiadomości: 275
  • Reputacja: 52
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Bielsko-Biała
  • Ulubione metody: waggler i feeder
Odp: Pierwsza wędka, pierwszy kołowrotek
« Odpowiedź #40 dnia: 06.11.2016, 20:30 »
Swojego czasu łowiłem ryby na to co miałem pod ręką. Czyli bazarowy długi teleskop, jakąś tam gruntówkę zrobioną z mocnego spinningu i inne kołki strugane i suszone na słońcu. Pamiętam jak po przepracowanym na budowie miesiącu za zarobione złotówki kupiłem pierwszą wędkę Matchową. Fakt, kompozytową, zresztą kto wtedy o węglu słyszał, ale jak się przyjemnie nią łowiło. Tak przyjemnie, że nawet używałem jej jako drgającej szczytówki przy bużańskim wędkowaniu. Do czasu używałem, dopóki rzeczny karp nie wybił mi z głowy tego nietrafionego pomysłu.
W końcu przyszedł czas, gdy człowiek zaczął pracować, usamodzielnił się, miał kawalerskie pieniądze i można było coś na sprzęt odłożyć. Co miesiąc odwiedzałem sklep wędkarski i coś tam sobie wybierałem z coraz szerszego na polskim rynku asortymentu. Wybierałem kije spinningowe, teleskopowe, ale coś mi ciągle brakowało. Latem 1999r. podwożąc samochodem kolegę do pobliskiego Sulejówka napotkałem po drodze sklep wędkarski. No i jak tu nie wstąpić jak po drodze, czasu masa a i parę złociszy do wydania w portfelu jest, tym bardziej, że świeżo po wypłacie człek był. Wstąpiłem i pierwsze kroki skierowałem do stojaka z kijami. Przewracałem, grzebałem rozkładałem i składałem, aż w końcu sprzedawca zirytowany moimi poczynaniami zainteresował się moją osobą. Spytał, czego potrzebuję, a ja nie wiedziałem co odpowiedzieć, więc odpaliłem że jakiejś gruntówki szukam. Poszedł na zaplecze i przyniósł kij w pokrowcu. Spytał czy może być feeder, zrobiłem głupią minę, ponieważ z tym określeniem nigdy się jeszcze nie spotkałem. Odparłem że czemu nie, warto przynajmniej obejrzeć.
Zaczął powoli ciągnąc za kokardki sznureczków opasujących pokrowiec, a jak już to zrobił to po kolei wyjął wędzisko składające się z trzech składów. Złożył je do kupy i mi podał. Wziąłem kija w łapę i już mi się nie chciało go odkładać, ciągałem wzrokiem po blanku skrzącym się węglem od szczytówki aż po zakończony delikatnym wysokogatunkowym korkiem dolniku. Już wiedziałem co to miłość od pierwszego wejrzenia. Szybko z ust moich padło pytanie o cenę i już sięgałem po portfel, ale sprzedawca wbił mi nóż w serce, podał cenę. Jak dla mnie na tamte czasy zaporową. Całe 350 zł, przy moich niebotycznych zarobkach sięgających prawie 700 zł. Nawet nie wiecie z jakim bólem chowałem tego kija z powrotem do pokrowca, w oczach łzy i złość na system tak marnie płacący żołnierzowi polskiemu. No cóż musiałem się pogodzić z zaistniała sytuacją.
Minął miesiąc i znów przejeżdżałem w pobliżu tego sklepu. Coś mnie tam znów pchnęło i znów wzrok padł na moim wymarzonym kiju. Tym razem spytałem się o jakieś przynęty spinningowe, zakupiłem kilka blaszek wahadłowych, ale nie omieszkałem niby mimochodem spytać się o feederka. Jakoś cena skutecznie odstraszał i innych klientów.
Widząc moją słabość sprzedawca znów mi go podał, wiedział że działa on na mnie jak błyskotka na srokę. Znów pomacałem ten delikatny węgiel, sztywny a jednocześnie delikatny, coś wspaniałego. Nawet promocja go objęła i gotów był go oddać za 330 zł. No cóż jeszcze nie byłem finansowo gotowy na zakup tego kija.
Jesienią pojechałem na dość długi poligon, wróciłem w listopadzie, a że trzeba było nadrobić do zimy stracony czas, zaczęły się wypady prawie codzienne na ryby. Po kilku dniach skończyły się przynęty spinningowe i znów trzeba było odwiedzić sklep. Pojechałem z wypchanym portfelem, dostałem nagrodę za poligon, całe 300 zł. Nastawiony byłem na spore zakupy przynęt spinningowych, nowe żyłki i jakiś kołowrotek, bo mi się jeden posypał. Znów trafiłem do Sulejówka i do tego samego sklepu. Fakt ceny może nie były atrakcyjne, ale wybór przynęt imponujący. Pierwsze co to rozejrzałem się po stojaku z kijami za moim feederkiem. Kurde nie ma, a chciałbym znów go zobaczyć. Kupiłem kilka przynęt i znów niby mimochodem spytałem się o wymarzonego kija. Sprzedawca uśmiechnął się pod nosem i poszedł na zaplecze, po chwili się pojawił z pięknym ciemnoniebieskim pokrowcem . Morda mi się śmiała. Nie zdążyłem nic powiedzieć gdy dostałem strzała od sprzedawcy
- Oddam go za trzy stówki.
Zatkało mnie. Miałem tyle przy sobie.
Po chwili wychodziłem dumnie dzierżąc pierwszego w mojej karierze wędkarskiej feedera firmy Silstar.
Jako że nie było Internetu, wiedzę jak łowić tą metodą czerpałem prze całą zimę z prasy wędkarskiej. Szybko stałem się właścicielem masy koszyczków, rurek, stoperów, krętlików i innych gadżetów potrzebnych do takiego łowienia. Na wiosenne wyniki długo nie musiałem czekać. Już pierwsze wypady obfitowały w piękne leszcze, płocie i krąpie złowione w Narwi. Ojciec i bracia mi nie wierzyli jak dzwoniłem i chwaliłem się swoimi sukcesami. Nie wierzyli do urlopu, podczas którego zacząłem łowić leszcze na rodzimym Bugu. W międzyczasie stałem się właścicielem drugiego kija, tym razem firmy Mikado i wykonanego z kompozytu, starczy szaleństwa cenowego na jeden porządny kij. Tak mi się ta metoda spodobała, że praktycznie przez kilka lat tylko nią łowiłem, no może od czasu do czasu jesienią człowiek ze spinningiem polatał.
Feeder do tej pory zajmuje ważne miejsce w moich wędkarskich wypadach. Ten mój pierwszy nadal mi służy. Masę ryb już wyholował, widać już po nim ząb czasu, ale służy mi dzielnie i dalej służyć będzie. A gdy już przelotki zaczną odpadać, oddam go do renowacji jakiejś pracowni i dalej będę katował rzeczną gruntówką.
Kilka lat temu kupiłem drugi kij Silstara, też świetny, ale ten stary zawsze będzie moim ulubionym.
Wiem co Miałeś na myśli pisząc o miłości od pierwszego wejrzenia. Ja również z początkiem lat 90-tych zakochałem się w pięknym kiju Silstar Executive Clas Feeder i dzięki Tobie przypomniałem sobie gdy go wziąłem pierwszy raz do ręki. Za to wielkie dzięki :thumbup:

Offline Arunio

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 8 892
  • Reputacja: 525
  • Płeć: Mężczyzna
  • Życie jest krótkie, a łowić się chce!
    • Galeria
  • Lokalizacja: Gorzów Wlkp.
  • Ulubione metody: feeder
Odp: Pierwsza wędka, pierwszy kołowrotek
« Odpowiedź #41 dnia: 06.11.2016, 20:49 »
Do dziś mam swojego pierwszego, prawdziwego feedera. Wcześniej jedynie samodziełki. Moja Sigma z pierwszego wypustu. Ma dożywocie na mojej ścianie. :beer:
Arek

Offline Semit

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 1 341
  • Reputacja: 154
  • Płeć: Mężczyzna
  • Tomek
  • Lokalizacja: Warszawa/Janów Podlaski
  • Ulubione metody: feeder
Odp: Pierwsza wędka, pierwszy kołowrotek
« Odpowiedź #42 dnia: 06.11.2016, 21:48 »
Ja swoim Taktiq Feederem łowię do dziś i jeszcze długo mam zamiar łowić, no chyba że ulegnie jakiemuś wypadkowi tfuuu... Muszę zimą dwie przelotki już wymienić i dobrać szczytówkę bo została mi jedna sztuka i to dosyć sztywna.
A wiecie że z ciekawości dziś pogrzebałem na allegro i znalazłem takiego samego, tylko 4,20m?? Niesamowite tyle lat i jeszcze rodzynki ktoś sprzedaje. Jakby miał 3,60 od razu bym go łyknął. :D
Tomek

Offline kismet75

  • Zaawansowany użytkownik
  • ****
  • Wiadomości: 404
  • Reputacja: 21
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: B.P / Filadelfia
  • Ulubione metody: waggler i feeder
Odp: Pierwsza wędka, pierwszy kołowrotek
« Odpowiedź #43 dnia: 08.11.2016, 21:03 »
Myślę że większość wędkarzy w moim wieku i starszych przeżyło takie historie. Teraz jak spotykam bardzo młodych wędkarzy nad wodą i widzę jaki sprzęt mają... Nie do pomyślenia dla nich, że nie można było kupić żyłki czy haczyków. Wychowywałem się na wschodzie Polski i naprawdę dostęp do podstawowych artykułów wędkarskich był prawie zerowy. Ojciec pracował jakiś czas w Warszawie i przywoził na początku lat 80 -tych co nieco, ale jak nas 4 wędkowało w rodzinie, do tego jeszcze się nie przelewało, to człowiek musiał kombinować. Nie było haczyków, to ze szpilek gięliśmy i hartowaliśmy w ogniu pod kuchnią. Suszyło się proste jałowce i leszczyny na dachu. Dopiero pod koniec lat 80-tych pojawiły się w sklepach jakieś wędki bambusowe, a początek lat 90-tych zalał bazary sprzętem zza wschodniej granicy (sławne teleskopy ZSRR). Czasami ktoś z miasta pojawiał się nad Bugiem i z zazdrością przyglądałem się ich teleskopom Germiny sam ze wstydem chowając się w krzakach z zasuszonym jałowcem, z przymocowanymi przelotkami z drutu i gwiazdą na którą nawinięta była żyłka murarska. Kurde jakie ja wtedy ryby łowiłem na tego jałowca... :D Taka historia mi dzisiaj pod palec na klawiaturze przyszła jak poczytałem kłótnie co poniektórych kolegów wędkarzy, która szczytówka lepsza-węglowa czy kompozytowa. Cieszcie się, że macie te szczytówki. 8)

Oj Semit pamiętam dobrze ja te czasy. U nas na tym dzikim wschodzie kurcze nic w sklepie nie było. Pierwszą wędkę bambusową kupiłem w sklepie Rywal powstał w 1988 r. Co to była za radocha, a tak człowiek się męczył na te leszczynówki. Mój bambus nie dotrwał do chwili obecnej, ale z dwa lata temu kupiłem sobie taki kijek na allegro. Nawet jest w pięknym stanie. Obecnie wisi u mnie w garażu z zamontowanym moim pierwszym kołowrotkiem, tzw. gwiazda, nawet strzępy z pierwszej żyłki pozostały :-)
Pozdrawiam
Mariusz

Offline Semit

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 1 341
  • Reputacja: 154
  • Płeć: Mężczyzna
  • Tomek
  • Lokalizacja: Warszawa/Janów Podlaski
  • Ulubione metody: feeder
Odp: Pierwsza wędka, pierwszy kołowrotek
« Odpowiedź #44 dnia: 08.11.2016, 21:06 »
Mariusz, trzymaj te strzępy, nabierają mocy sentymentalnej. ;)
Tomek