Autor Wątek: Zawody - czy to już tylko zabawa  (Przeczytany 23528 razy)

Offline mjmaciek

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 16 640
  • Reputacja: 938
    • Galeria
  • Lokalizacja: Polska
  • Ulubione metody: feeder
Odp: Zawody - czy to już tylko zabawa
« Odpowiedź #75 dnia: 03.01.2017, 20:22 »
Lucjan czy uważasz że Twoim sprzętem (a dokładnie kijami) i połowy tego forum nie da się wygrać zawodów na najwyższym poziomie? Przecież to nie sprzęt wygrywa.


Teoretycznie sprzęt nie wygrywa. Ale nie mam pięciu kijów z super kręciołami na różne zasięgi. A takie w ręku takiego Steve'a to jest konkret. Nie mam też tylu koszyków co on (na każdą okazję), tylu różnych przyponów i tak dalej. O umiejętnościach nie wspominam nawet :) To jest wypadkowa wielu rzeczy.

Trzeba zrozumieć, że tacy goście jak Steve Ringer, łowią tylko na zawodach praktycznie, ewentualnie na treningach. Non stop rywalizacja. Dodatkowo on się przygotowuje do zawodów przez wiele godzin, jak pisze przez cały dzień. 'Zawody wygrywa się w domu'...jak twierdzi. Wielu z nas łowi rekreacyjnie, to jest olbrzymia różnica...

W kilku słowach ... duża kasa do wydania , ciężka orka ... i sa wyniki :-X 8)9
Maciek

Offline zwir73

  • Zaawansowany użytkownik
  • ****
  • Wiadomości: 422
  • Reputacja: 37
  • Płeć: Mężczyzna
Odp: Zawody - czy to już tylko zabawa
« Odpowiedź #76 dnia: 03.01.2017, 20:55 »
Cyt,..'Zawody wygrywa się w domu',.................,wiele w tym prawdy .Osobiście uważam że lepszy najgorszy plan ,niż jego brak.

Splot

  • Gość
Odp: Zawody - czy to już tylko zabawa
« Odpowiedź #77 dnia: 03.01.2017, 20:56 »
Lucjan czy uważasz że Twoim sprzętem (a dokładnie kijami) i połowy tego forum nie da się wygrać zawodów na najwyższym poziomie? Przecież to nie sprzęt wygrywa.


Teoretycznie sprzęt nie wygrywa. Ale nie mam pięciu kijów z super kręciołami na różne zasięgi. A takie w ręku takiego Steve'a to jest konkret. Nie mam też tylu koszyków co on (na każdą okazję), tylu różnych przyponów i tak dalej. O umiejętnościach nie wspominam nawet :) To jest wypadkowa wielu rzeczy.

Trzeba zrozumieć, że tacy goście jak Steve Ringer, łowią tylko na zawodach praktycznie, ewentualnie na treningach. Non stop rywalizacja. Dodatkowo on się przygotowuje do zawodów przez wiele godzin, jak pisze przez cały dzień. 'Zawody wygrywa się w domu'...jak twierdzi. Wielu z nas łowi rekreacyjnie, to jest olbrzymia różnica...

W kilku słowach ... duża kasa do wydania , ciężka orka ... i sa wyniki :-X 8)9
Ale chodzi mi już o same kije i młynki, reszta wiadomo musi być w odpowiedniej ilości na każdą okazję.
Bo chyba kijami i młynkami po 300-400 zł można też wygrywać. Nie czuję różnicy która mogła by wpłynąć na wyniki. Czy droższe coś więcej dają?

Wysłane z mojego GT-S7580 przy użyciu Tapatalka


Offline mjmaciek

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 16 640
  • Reputacja: 938
    • Galeria
  • Lokalizacja: Polska
  • Ulubione metody: feeder
Odp: Zawody - czy to już tylko zabawa
« Odpowiedź #78 dnia: 03.01.2017, 21:02 »
Lucjan czy uważasz że Twoim sprzętem (a dokładnie kijami) i połowy tego forum nie da się wygrać zawodów na najwyższym poziomie? Przecież to nie sprzęt wygrywa.


Teoretycznie sprzęt nie wygrywa. Ale nie mam pięciu kijów z super kręciołami na różne zasięgi. A takie w ręku takiego Steve'a to jest konkret. Nie mam też tylu koszyków co on (na każdą okazję), tylu różnych przyponów i tak dalej. O umiejętnościach nie wspominam nawet :) To jest wypadkowa wielu rzeczy.

Trzeba zrozumieć, że tacy goście jak Steve Ringer, łowią tylko na zawodach praktycznie, ewentualnie na treningach. Non stop rywalizacja. Dodatkowo on się przygotowuje do zawodów przez wiele godzin, jak pisze przez cały dzień. 'Zawody wygrywa się w domu'...jak twierdzi. Wielu z nas łowi rekreacyjnie, to jest olbrzymia różnica...

W kilku słowach ... duża kasa do wydania , ciężka orka ... i sa wyniki :-X 8)9
Ale chodzi mi już o same kije i młynki, reszta wiadomo musi być w odpowiedniej ilości na każdą okazję.
Bo chyba kijami i młynkami po 300-400 zł można też wygrywać. Nie czuję różnicy która mogła by wpłynąć na wyniki. Czy droższe coś więcej dają?

Wysłane z mojego GT-S7580 przy użyciu Tapatalka

Stary zadajesz proziczne pytania....
Zastanow sie czy w kurtcce za 100 zl z lidla da sie hasac ... da
A czy w kurtcce za 1500 jakies markowej da sie da..
To sa mo ze sprzetem jezeli twoja psycha lepiej poczuje sie z kijkiem za 1500 w dloni niz za 5 stow ....
to two wybor ...
Panowie tylko prosze bez klimy czterostopniowej bo to juz zbytek....
Maciek

KrzysztofS

  • Gość
Odp: Zawody - czy to już tylko zabawa
« Odpowiedź #79 dnia: 04.01.2017, 09:48 »
Wydaje mi się, że 51% sukcesu w zawodach to szczęście.

A mógłbyś tak konkretnie napisać co to jest to "szczęście" o którym piszesz? Bo chyba tylko Ty wiesz, jak to rozumieć

Zmieniłeś zdanie czy nie potrafisz określić tego "stanu"? 8)
I napisz proszę w ilu zawodach brałeś udział

Offline Luk

  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 24 497
  • Reputacja: 2078
  • Płeć: Mężczyzna
  • Wędkarstwo rządzi!
  • Lokalizacja: Newark
Odp: Zawody - czy to już tylko zabawa
« Odpowiedź #80 dnia: 04.01.2017, 10:18 »
Ale chodzi mi już o same kije i młynki, reszta wiadomo musi być w odpowiedniej ilości na każdą okazję.
Bo chyba kijami i młynkami po 300-400 zł można też wygrywać. Nie czuję różnicy która mogła by wpłynąć na wyniki. Czy droższe coś więcej dają?

Zawody to zawody. Często wygrywa się je jedną rybą, każda jest na wagę złota... Tutaj właśnie dobry sprzęt daje ci tzw. edge. Począwszy od kijów z 300 funtów, po kręcioły w podobnej cenie, dobrze utrzymane, z nowymi żyłkami, zapasowe kije do użycia od ręki... O wiele więcej szans na doholowanie każdej ryby masz dzięki takim drogim rzeczom, jesteś szybszy, dokładniejszy... Możesz dodać słowo 'troszeczkę' do każdej czynności. Jednak jeżeli jest to 10% więcej szans dzięki klasie wędki, kręcioła i tak dalej, to sumując takie procenty, wychodzi, ze wyczynowiec taki jak Steve już ma nad Tobą przewagę kilkudziesięciu procent. Zarzuci dalej od Ciebie, zrobi to szybciej, szybciej wyholuje, będzie miał mniej spadów.

Trzeba zrozumieć kim jest taka osoba jak wyczynowiec pokroju Steve'a. To wyczynowiec, zawodowy wędkarz łowiący w 95% na zawodach i treningach, tylko i wyłącznie po to aby być lepszym od innych, aby robić najlepszy wynik. Na dodatek łowi ze świetną konkurencją, co jeszcze bardziej podnosi poprzeczkę i zmusza do maksymalnego wysiłku.

Jest rewelacyjna książka o rozwoju personalnym, mniejsza jaka i kogo, ale tam podany jest pewien przykład. W latach przed II Wojną Światową w USA dwóch baseballistów z niższej ligi  postanowiło dodatkowo trenować. Ćwiczyli odbijanie, dzień w dzień, po ciężkim dniu, wieczorami. Na zakończenie sezonu tylko dwóch baseballistów dostało się do najwyższej ligi. Którzy? Ci dwaj właśnie!  Więc zdajmy sobie sprawę jak łowi taki Steve Ringer, jakiej klasy jest to wędkarz, ile on ma praktyki. Dodatkowo nie jest on tylko 'feederowcem'. Nie jest ograniczony jak to jest pośród spławikowych wyczynowców, którzy łowią na typowych łowiskach, w typowy sposób. Na Wyspach łowi się tyczką, pellet wagglerem, matchówką i feederem właśnie. Dochodzi więc tutaj totalne dopasowanie się do ryb, uderzenie w ich gusta, robienie wyniku na tym co daje najwięcej punktów. Taki wyczynowiec wie jak łowić małego leszcza, średniego, dużego, małego karpia, większego, płoć, lina, F1, okonie, klenia, brzany itd. Oni mają nie tylko sprzęt i mega umiejętności. Oni doskonale wiedzą jak ugryźć dany gatunek, maja dopasowany jakby pewien schemat do każdego z nich. Mają olbrzymie doświadczenie.

Właśnie dlatego Angole są zawsze na podium. Są wszechstronni. Pomimo wytykania tego, że komercje w UK są łatwe, ryby tam są takie i takie, oni właśnie rządzą. Na wodach często trudnych - jak Inniscara (2014), jak ponad dwudziesto metrowy kanał w Holandii (2015), kanał w Serbii z drobniejszą rybą (2016).

Mało kto na tym forum więc może się równać do takich wędkarzy, oprócz tych co często startują w zawodach. Aczkolwiek nie twierdzę, że byliby bez szans. Nasi wyczynowcy mają ten plus, że łowiąc feederem głównie, i w tym się specjalizują. Z roku na rok poziom rośnie, i różnice będą coraz mniejsze, za jakiś czas nawet minimalne. I wtedy będzie jak w szachach. Tacy bracia Ringer w Polsce mogliby parę zawodów wygrać, w kilku by polegli :)  Na pewno jednak aby poziom wędkarskich umiejętności rósł, potrzeba praktyki. Do startów w zawodach trzeba się wyspecjalizować w specyficzny sposób. Dlatego taki Bogdan Barton nie powinien być też brany jako ktoś, kto mógłby nawiązać walkę z takim Ringerem. Ale jeżeli już chodzi o złowienie największej ryby, to szanse mogłyby być zgoła inne :)
Lucjan

Offline Enzo

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 4 854
  • Reputacja: 321
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Katowice
  • Ulubione metody: bat i feeder
Odp: Zawody - czy to już tylko zabawa
« Odpowiedź #81 dnia: 04.01.2017, 10:40 »
Kolego tak masz rację sprzęt nie łowi ale pomaga i robi tą różnicę dzięki której bardzo często się wygrywa .
-" wyczyn wg mnie stanowi o sile wędkarstwa - Luk "

Offline Mosteque

  • Moderator Globalny
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 35 037
  • Reputacja: 2238
  • Płeć: Mężczyzna
  • MFT
  • Lokalizacja: Jaktorów
  • Ulubione metody: method feeder
Odp: Zawody - czy to już tylko zabawa
« Odpowiedź #82 dnia: 04.01.2017, 10:44 »
W każdym sporcie tak jest. Sprzęt odgrywa potworną rolę.
Krwawy Michał

Viva la libertad, carajo!

Offline Luk

  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 24 497
  • Reputacja: 2078
  • Płeć: Mężczyzna
  • Wędkarstwo rządzi!
  • Lokalizacja: Newark
Odp: Zawody - czy to już tylko zabawa
« Odpowiedź #83 dnia: 04.01.2017, 10:48 »
W każdym sporcie tak jest. Sprzęt odgrywa potworną rolę.

Oprócz szachów i brydża :D :D :D
Lucjan

Offline Mosteque

  • Moderator Globalny
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 35 037
  • Reputacja: 2238
  • Płeć: Mężczyzna
  • MFT
  • Lokalizacja: Jaktorów
  • Ulubione metody: method feeder
Odp: Zawody - czy to już tylko zabawa
« Odpowiedź #84 dnia: 04.01.2017, 10:49 »
W każdym sporcie tak jest. Sprzęt odgrywa potworną rolę.

Oprócz szachów i brydża :D :D :D
Tam farmakologia, którą pod sprzęt można podciągnąć ;)
Krwawy Michał

Viva la libertad, carajo!

KrzysztofS

  • Gość
Odp: Zawody - czy to już tylko zabawa
« Odpowiedź #85 dnia: 04.01.2017, 11:21 »
Bo chyba kijami i młynkami po 300-400 zł można też wygrywać.

Zapewniam Cię, że można :)
Do tej pory moimi podstawowymi wędkami są Mikado UV Light Feeder 3,9 do 90 gram i Konger do 60 gram :) - a to raczej nie są wędki z "górnej półki". Mam też wędkę Prestona - fakt, że to już inna klasa ale jeśli dobierzemy sprzęt do własnych preferencji i wymogów danego łowiska to naprawdę nie musimy inwestować wielkich pieniędzy w sprzęt.
Znajomość łowiska (częste łowienie - najlepiej z kimś), technika holu, zanęta (kolor, konsystencja), jak najszybsze dobranie przynęty (często podczas drugiej tury nie działa przynęta z poprzedniego dnia) - uważam, że to są ważniejsze sprawy niż cena wędki czy kołowrotka.

Offline Syborg

  • Moderator Globalny
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 10 021
  • Reputacja: 984
  • Płeć: Mężczyzna
  • Ulubione metody: spinning
Odp: Zawody - czy to już tylko zabawa
« Odpowiedź #86 dnia: 04.01.2017, 11:32 »
Mnie się wydaje, że tak stawiając sprawę, czyli zastanawiając się nad tym, czy dobry, drogi sprzęt daje przewagę, przede wszystkim powinniśmy zadać sobie pytanie poboczne, złudnie poboczne, jednak chyba główne.

Pytanie byłoby następujące: jaka jest granica, której przekroczenie nie gwarantuje wzrostu wartości użytkowych sprzętu?
Odpowiadając na to pytanie, powinno się wziąć pod uwagę wiele kwestii, bo sprawa nie jest taka prosta, jakby się mogło wydawać. Chyba najlepszym przykładem będą kołowrotki, więc poteoretyzujmy. Jeżeli kwestią priorytetową byłyby znaczne dystanse, nie byłoby tak prosto, bo wypadałoby zainwestować w kołowrotki nie tylko w miarę niezawodne, ale przede wszystkim z kapitalnym nawojem linki. Tu jest niestety problem, bo tego nie zagwarantuje maszyna za 200 złotych. Jeśli zagwarantuje, to tylko w chwili zakupu, bo po trzech zawodach pozostanie jedynie miłe wspomnienie po dobrym nawoju. Tego zagadnienia nie przeskoczymy, niestety.

Jeśli jednak warunki nie wymuszą ponadstandardowych wyzwań, czyli ekstremalnych odległości połowu, a często tak jest, to w tym wypadku można mówić o jakiejś tam sensownej granicy standardu. No właśnie, a gdzie ulokować tę granicę? Czy będzie to kwota 1000 zł za kołowrotek? Może 500, a może tylko 200 zł? Są wędkarze, szczególnie spinningiści, którzy nie ruszą na szczupaki bez Stelli za 3000 złotych, bo uważają, że tylko taki sprzęt gwarantuje im powodzenie, czyli jedną dwukilogramową sztukę w sezonie. Inni natomiast łowią kilka takich sztuk dziennie, a nawet większych, mając przykręconego do kija Jaxona ZX Machine za 200 zł. Wiem, wiem, zastosowałem bezczelny podstęp, bo porównałem Stellę, czyli przedmiot pożądania wielu z nas, z kołowrotkiem firmy Jaxon, którego nazwa wywołuje ironiczny grymas ma twarzach "zawodowców". Zainteresowani jednak wiedzą, że ZX Machine to kołowrotek już kultowy, gwarantujący wieloletnią, bezawaryjną pracę.

Byłbym skłonny uznać, że takim sprzętem, czyli tym chińskim produktem (nie tylko ze względu na miejsce produkcji), można ograć każdego wędkarza na globie, nie tylko braci Ringers, ale także braci Daltonów, łącznia z ich mamą :)

Proszę, oto potencjalny mistrz



Rotor i korpus metalowy, dwie takie same szpule - również metalowe, poprawny nawój linki, dobra praca, wytrzymałość ponadprzeciętna.

Czy z kijami będzie podobnie? Zapewne tak.
Jestem skłonny przyznać, że mając sprzęt tani, ale solidny, można osiągnąć bardzo wiele, jednak trzeba wierzyć w to, trzeba tym żyć, doskonalić się, poznawać wodę i ryby. Trzeba też mieć niesamowite doświadczenie w komponowaniu zanęt, w doborze przynęt. Czy kupimy tę wiedzę? Nie, nie kupimy. Nawet płacąc pewną kartą kredytową. To właśnie jest piękne w wędkarstwie, bo pieniądze to nie wszystko. Jeśli wędkarz, nie mając wiele, pokona znaczne przeszkody, które jako pierwsze staną na jego drodze, to zapewne kiedyś osiągnie wszystko to, co sobie założył, wymarzył. Być może przyjdzie taki moment w jego życiu, że przy każdym kiju będzie miał Stellę. Wyznaję zasadę, że można spełniać marzenia, mając niesamowitą pasję, zapał, determinację. Trzeba mieć mentalne jajca niczym buchaj, a nie jak szczeniak Yorka, a na to składa się wszystko powyższe. Jednak z tym trzeba się już chyba urodzić.

Żeby była jasność, dyskutujemy o feederze, a nie o tyczkach ;)
Jacek

Offline Luk

  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 24 497
  • Reputacja: 2078
  • Płeć: Mężczyzna
  • Wędkarstwo rządzi!
  • Lokalizacja: Newark
Odp: Zawody - czy to już tylko zabawa
« Odpowiedź #87 dnia: 04.01.2017, 11:33 »
Krzysztof, wiele też zależy z kim łowisz na zawodach. U nas jeszcze poziom jest często powiedzmy średni. Jeżeli miałbyś łowić z najlepszymi tylko, szybko byś docenił klasę sprzętu.

Wyczynowcy jak bracia Ringers, żyją z zawodów często. Dla nich same zawody, to też przygotowania dzień wcześniej. Sam start to wydatek na paliwo, przynęty i takie tam, plus wpisowe. Więc jeżeli trzeba zarobić, trzeba mieć jak najlepszy wynik. Sprzęt w tym pomoże wymiernie. Nawet jeżeli da procent lub kilka przewagi, może to decydować o byciu w pierwszej, płaconej trójce czy piątce, lub poza nią. I dwa dni są bez zarobku, ale ze stratami.

W Polsce znaczenie sprzętu zauważyć będzie można na zawodach najwyższej rangi.  Wszelkie niuanse będą się liczyć. Jeżeli dane mi będzie takie zawody obserwować, chętnie zrobię zestawienie klasy sprzętu i wyników. To mogą być ciekawe dane :)
Lucjan

Splot

  • Gość
Odp: Zawody - czy to już tylko zabawa
« Odpowiedź #88 dnia: 04.01.2017, 11:33 »
Dziękuję wszystkim za odpowiedzi. Jest zima czas żeby to ogarnąć i może będzie jakiś chleb z tej mąki.

Wysłane z mojego GT-S7580 przy użyciu Tapatalka


Offline Luk

  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 24 497
  • Reputacja: 2078
  • Płeć: Mężczyzna
  • Wędkarstwo rządzi!
  • Lokalizacja: Newark
Odp: Zawody - czy to już tylko zabawa
« Odpowiedź #89 dnia: 04.01.2017, 11:47 »
Mnie się wydaje, że tak stawiając sprawę, czyli zastanawiając się nad tym, czy dobry, drogi sprzęt daje przewagę, przede wszystkim powinniśmy zadać sobie pytanie poboczne, złudnie poboczne, jednak chyba główne.

Pytanie byłoby następujące: jaka jest granica, której przekroczenie nie gwarantuje wzrostu wartości użytkowych sprzętu?
Odpowiadając na to pytanie, powinno się wziąć pod uwagę wiele kwestii, bo sprawa nie jest taka prosta, jakby się mogło wydawać. Chyba najlepszym przykładem będą kołowrotki, więc poteoretyzujmy. Jeżeli kwestią priorytetową byłyby znaczne dystanse, nie byłoby tak prosto, bo wypadałoby zainwestować w kołowrotki nie tylko w miarę niezawodne, ale przede wszystkim z kapitalnym nawojem linki. Tu jest niestety problem, bo tego nie zagwarantuje maszyna za 200 złotych. Jeśli zagwarantuje, to tylko w chwili zakupu, bo po trzech zawodach pozostanie jedynie miłe wspomnienie po dobrym nawoju. Tego zagadnienia nie przeskoczymy, niestety.

Jeśli jednak warunki nie wymuszą ponadstandardowych warunków, czyli ekstremalnych odległości połowu, a często tak jest, to w tym wypadku można mówić o jakiejś tam sensownej granicy standardu. No właśnie, a gdzie ulokować tę granicę? Czy będzie to kwota 1000 zł za kołowrotek? Może 500, a może tylko 200 zł? Są wędkarze, szczególnie spinningiści, którzy nie ruszą na szczupaki bez Stelli za 3000 złotych, bo uważają, że tylko taki sprzęt gwarantuje im powodzenie, czyli jedną dwukilogramową sztukę w sezonie. Inni natomiast łowią kilka takich sztuk dziennie, a nawet większych, mając przykręconego do kija Jaxona ZX Machine za 200 zł. Wiem, wiem, zastosowałem bezczelny podstęp, bo porównałem Stellę, czyli przedmiot pożądania wielu z nas, z kołowrotkiem firmy Jaxon, którego nazwa wywołuje ironiczny grymas ma twarzach "zawodowców". Zainteresowani jednak wiedzą, że ZX Machine to kołowrotek już kultowy, gwarantujący wieloletnią, bezawaryjną pracę.

Byłbym skłonny uznać, że takim sprzętem, czyli tym chińskim produktem (nie tylko ze względu na miejsce produkcji), można ograć każdego wędkarza na globie, nie tylko braci Ringers, ale także braci Daltonów, łącznia z ich mamą :)


Rotor i korpus metalowy, dwie takie same szpule - również metalowe, poprawny nawój linki, dobra praca, wytrzymałość ponadprzeciętna.

Czy z kijami będzie podobnie? Zapewne tak.
Jestem skłonny przyznać, że mając sprzęt tani, ale solidny, można osiągnąć bardzo wiele, jednak trzeba wierzyć w to, trzeba tym żyć, doskonalić się, poznawać wodę i ryby. Trzeba też mieć niesamowite doświadczenie w komponowaniu zanęt, w doborze przynęt. Czy kupimy tę wiedzę? Nie, nie kupimy. Nawet płacąc pewną kartą kredytową. To właśnie jest piękne w wędkarstwie, bo pieniądze to nie wszystko. Jeśli wędkarz, nie mając wiele, pokona znaczne przeszkody, które jako pierwsze staną na jego drodze, to zapewne kiedyś osiągnie wszystko to, co sobie założył, wymarzył. Być może przyjdzie taki moment w jego życiu, że przy każdym kiju będzie miał Stellę. Wyznaję zasadę, że można spełniać marzenia, mając niesamowitą pasję, zapał, determinację. Trzeba mieć mentalne jajca niczym buchaj, a nie jak szczeniak Yorka, a na to składa się wszystko powyższe. Jednak z tym trzeba się już chyba urodzić.

Żeby była jasność, dyskutujemy o feederze, a nie o tyczkach ;)

Ciekawy wywód, jednak porównujesz Jacek spinning do feedera, według mnie to nie to samo.

Na zawodach gruntowych bardzo ważnym może się okazać zasięg. To właśnie tutaj sprzęt da nam przewagę. Jak sam przyznal Steve Ringer, on i jego brat wygrywali wiele zawodów głównie dzięki temu, że potrafili zarzucić dalej niż inni. Do tego trzeba dobrego sprzętu. Na dodatek w spinningu masz jedną, dwie wędki może, nie zaznaczasz odległości. Tutaj zaś liczy się czas. Trzeba mieć kilka wędzisk, często identycznych, aby mieć ten sam zestaw na dwóch lub trzech kijach, zarzucający w to samo miejsce. To znaczny wydatek. Te same kołowrotki pozwolą Ci liczyć wszystko w obrotach korbki, te same kije zachowają się tak samo podczas zarzutów. Nie czarujmy się, że wygrywają Ci, co mają tylko jedną lub dwie wędki. Może dobrze wylosują, ale pewnych rzeczy się nie da oszukać.

Przykładowo - są zawody - i nęcimy miejsce na 60 metrach, drugie na 40, na trzecim nęcimy z procy. Do każdego z nich trzeba mieć kija, jak się ma zapas, to wtedy zestaw jest non stop w ruchu, nie trzeba niczego wiązać nie łowiąc. Nęcisz trzy miejsca, masz okazję sprawdzać trzy taktyki nęcenia, dopasować się do nich.

Łów teraz mając tylko jedną lub dwie wędki :) Nie masz szans aby tak zrobić... Pomnóż zaś dobry kij z kołowrotkiem razy cztery :D I daj tu człowieku radę bez sponsora!

To co napisałem to taka opcja feederowa, normalnie w UK wędkarze mają mniej wędek, bo jest jeszcze tyczka (lub dwie - bo z wersją margin) i często matchówka lub pellet waggler pod ręką (lub dwa). Ale właśnie taki Steve Ringer jest specem od łowienia na wielu liniach, donęcaniu ich i sprawdzaniu która da więcej ryb.
Lucjan