Ja opieram się na kilku opiniach o rzeczach, jakie wkłada się do głowy studentom na UWM. Przynajmniej jeszcze kilka lat temu uznawano rybactwo i samego rybaka jako gwarant dobrej jakości danego łowiska. Nie wiem czy nie lokalizacja wymusza pewne rzeczy tutaj. Podejrzewam, że inne uczelnie bardziej skupiają się na hodowlanym aspekcie, Olsztyn to jednak zagłębie rybackie.
Mnie dziwi, jak często cytuje i korzysta się z opracowań z innych krajów do popierania pewnych tez (np. rybactwo uber alles) w Polsce, natomiast nie korzysta z przykładu innych krajów, pokazując co tam mają - i dlaczego robi się takie a nie inne badania. Nie wiem, czy C&R uważa się za coś normalnego na UWM - raczej składałbym się do opinii, że jest to odbierane przez nich jako fanaberia. Nie ma żadnych nowych opcji (choć podobno i w IRŚ sa już nowe spojrzenia na gospodarkę zrównoważoną), nowych trendów - które promowaliby polscy ichtiolodzy. Może dlatego, że idą tam gdzie pieniądze. System zarybień to stanowiska pracy dla nich, hodowla ryb również, tam się coś dzieje. PZW i RZGW to jednak instytucje nie zlecające badań i nie chcące się rozwijać (w przypadku RZGW mowa o poprawie stanu wód).
Ja dawniej uczyłem się w kierunku inżynieria środowiska, ze specjalizacją oczyszczanie wód i ścieków. Kierunek całkiem popularny, pracy jednak w zawodzie praktycznie zero, dodatkowo jest mało płatna. Standard polski! Wcześniej najwięcej było magistrów, z których połowa miała zawód, którego albo nie było, bądź zapotrzebowanie było minimalne (nauczyciele różnych kierunków, socjologia, politologia itp) Za poprawę stanu wód nikt się nie chce w Polsce brać, wg wielu ryby są. Tak więc uczelnia i tutaj się dopasowuje do okoliczności. Szkoli w kierunkach, gdzie pracy mało, na dodatek nikt przed orkiestrę wyskoczyć nie chce. PZW tuli kasę na swój sposób, nie ma ciśnienia aby coś poprawiać. Tak więc naukowcy nie myślą tu o poprawie stanu wód raczej, robią to z czego jest jeszcze kasa. A więc rybactwo i hodowla ryb.
Złap i wypuść? To przecież osłabienie rynku handlu narybkiem. Mnie zastanawia ilość projektów 'dziwnych', brak natomiast tych naprawdę mogących pomóc. W dużej mierze bierze się to stąd, że wmawia się nam, że jest OK. Wody są w coraz gorszym stanie, ale zarybia sie je coraz mocniej. Wychodzi na to więc, że liczy się produkcja, ona odzwierciedlać może siłę branży. Czy naukowcy więc będą optować za 'normalnością'? Wątpię. Ostatnio jeden z nielicznych odstępców, opisał pewien mechanizm dotyczący kormorana czarnego. Wykazywał, ze jego liczba to efekt gospodarki zrównoważonej właśnie. W normalnym kraju szło by się tym tropem, badało wszelkie poboczne wątki, poddano w wątpliwość to z czym mamy do czynienia. U nas jednak wszystko stoi w miejscu. Nie ma ryby w wodach, jest beznadziejnie? NIe, są sukcesy! Robimy restytucję jesiotra! Co z tego, że wziętego z Kanady

To tylko przykład.
Tak więc projekty które będą realizowane w Polsce, nie będą z tych, co mogą zaszkodzić gospodarce zrównoważonej. To będą te, co bedą jej pokrewne. Jesiotr, węgorz - idealne ryby dla rybaków. Nie wierzę, że znajdzie się szybko jakiś wykładowca który zaprzeczy lub podważać będzie słuszność, już ponad trzydziestoletniej 'jedynej słusznej drogi' - jaką jest właśnie zrównoważona gospodarka rybacka. Tu chodzi aby jak najwięcej produkować, a środowisko, jego ochrona? Nie liczy się bardzo. Jak zauważył jeden z pracowników IRŚ odnośnie karasia srebrzystego. Jest bardzo korzystny, bo wiąże biomasę

Co tam równowaga i gatunki rodzime....