ten wpis panowie nie ma nikogo sprowokowac ani urazic ani obrazic ani.......
poprostu moje odreagowanie na dyskusje rodem z tv politykow poprostu bicie piany w tematach dziwnych niezrozumialych moze i nawed niepotrzebnych .........ot taka dygresja
Nie odbieram tego źle. Po prostu są osoby, których taka dyskusja nie interesuje, ale i takie, których może zainteresować, jak Tinka Fana:
PS. Bardzo ciekawa dyskusja natury filozoficzno-prawnej
.
Pytam, bo na horyzoncie mojego myślenia pojawiły się pewne kłopoty z pojęciem etycznego wędkarza. Pytanie ma charakter raczej przedmiotowy (a przynajmniej taka była moja intencja). Po prostu, chciałbym wiedzieć jednoznacznie, o czym mówimy, mówiąc "etyczny wędkarz". Tak jak wiem, o czym mówimy, kiedy mówimy "kukurydza".
Większosć z nas uwaza że jest etycznym i za nieetycznego uzna kogoś kto ma inne podejscie. Ten ktoremu ,,jego etyka" zabrania zabierac ryb wszystkich zabierajacych je uzna za nieetycznych. Zapytaj takiego Zygę czy uważa się za etycznego wedkarza - odpowie ci że tak
Ano właśnie, tylko, czy można to tak zsubiektywizować. Czy wtedy nie będzie to puste słowo. A być może ono właśnie takie jest? Stąd moje pytanie.
A ja ujmę to inaczej. Według mnie etyka wędkarska wynika z kwestii możliwości dokonania wolnego wyboru. Wybór ten nie może oczywiście być sprzeczny z ogólnie przyjętymi standardami (kaleczenie ryb, śmiecenie). )
Wybieram, żeby nie śmiecić, dlatego, żeby innym miło się łowiło, spacerowało nad wodą...
Nie kaleczę ryb, bo mam jakieś współczucie dla zwierzęcia. Czy to współczucie ma charakter moralny???
[...] naukowe autorytety powołują się na badania i na etykę właśnie (przykład artykułu z Wędkarza Polskiego).
Na chwilę obecną mamy problem szkoły falenickiej i otwockiej. Obie powołują się na działania etyczne. Obserwując to dochodzimy do wniosku jak subiektywna jest etyka i jak łatwo się na nią, nawet w absurdalny z pozoru sposób powołać.
To, co tu piszesz i Gienek również zaznaczył: czy pojęcie etycznego wędkarza coś w ogóle znaczy. Może dla jednych dobrem jest pełna lodówka sandacza, a dla innych, to, żeby pływał w wodzie (żeby go złowił ten do lodówy

)
Dlatego tutaj funkcjonuje norma społeczna C&R (lub przynajmniej dostosowanie limitu do sytuacji w wodzie)
Chyba się z tym zgodzę, że to co nazywamy etycznym wędkarstwem można nazwać jakąś normą społeczną. Sądzę, że to bardzo trafne określenie na oznaczenie tego, co nazywamy etycznym wędkarstwem. Byłaby ona rezultatem pewnej zgody społecznej?
[...] niby skąd wiadomo że czynimy szkodę w ekosystemie i gdzie są granice takiego postępowania. No chyba,że granicę wyznacza RAPR
Powinny być jakieś obiektywne badania prowadzone, niezależne od zainteresowanych instytucji. Inaczej mamy wypadek IRŚ i PZW. Należy prowadzić odłowy, bo zaniechanie ich może być nawet niebezpieczne dla racjonalnej gospodarki rybackiej na Mazowszu - jak pisze IRŚ w jednym z raportów.
Nie ma bynajmniej nic oczywistego ani powszechnie akceptowanego w rozstrzygnięciu, że normy moralne z zasady dotyczą wyłącznie relacji między ludźmi (nie jest tak np. na gruncie etyki teistycznej, etyki buddyjskiej ani rozmaitych współczesnych nurtów akademickiej etyki stosowanej). Nie ma również dobrych powodów, by mniemać, że ujęcia rozszerzające zakres moralnego uniwersum np. o delfiny, orangutany lub szympansy (ze względu na ich psychiczne zaawansowanie) z konieczności generują jakoweś okropne paradoksy czy antyludzkie konsekwencje.
Jeżeli zaś chodzi o normatywną "etykę wędkarską", jej zawartość zależy oczywiście od ogólniejszych rozstrzygnięć aksjologicznych - w wersji minimalistycznej ma ona na uwadze w ostatecznym rozrachunku wyłącznie dobrostan wędkarzy (jako wędkarzy właśnie), zaś w wersji maksymalistycznej może np. głosić, że określone zachowania okołowędkarskie są naganne zupełnie niezależnie od tego, czy zmniejszają sumę wędkarskiego szczęścia
Ja sam nie za bardzo znam się na etyce, ale próbuję coś tam czasem zrozumieć z tej dziedziny wiedzy.
Miałbym więc w swojej niewiedzy pewien problem z, jak piszesz, „poszerzeniem uniwersum moralnego” o zwierzęta, bo żadne kryterium nie jest tu dobre (psychiczne zaawansowanie? a dlaczego nie umiejętność rozwiązywania problemów? wtedy można by uznać, że złe moralnie jest znęcanie się nad maszynami cyfrowymi; konwencjonalnie ustalilibyśmy, że nie należy mocniej uderzać w klawiaturę przy pisaniu niż z siłą x). Można pisać, że w jednej etyce jest tak, a w innej inaczej, co nie zmieni faktu, że od zawsze chodziło w niej o człowieka. I tak pozostanie, pomimo istnienia różnych peryferyjnych i akademickich prądów etycznych. Zresztą, nawet w etyce teistycznej, czyn jest dobry albo zły nie ze względu na to, że dodaje lub odejmuje coś Bogu, ale dlatego, że człowiek, jako podmiot działania, doskonali się lub nie. (czyn jest dobry albo zły ze względu na realne skutki, które wywołuje w przedmiocie działania, czyli w człowieku). Sposób działania wyznaczony jest przez naturę ludzką (która ma swoje źródło w Bogu i to jest powód, dla którego etyka ta jest nazywana teistyczną).
Uff uporałęm się, bo coś się powaliło z tym tekstem, a raczej jego edycją.