Te rejestry mają takie samo przeznaczenie co i papier toaletowy. A są chyba tylko po to żeby w razie kontroli przywalić mandat za brak wpisu. Zarybienia powinny być i żadnym papierem nie powinni się zasłaniać. Dawniej składki były śmiesznie niskie i było ryb, były wody zadbane a teraz co jest. Druga sprawa że uzyskanie karty wędkarskiej jest bardzo łatwe co też bardzo dużo ludzi bez jakiego kol wiek poszanowania przyrody sterczy nad wodą i zabiera co popadnie, już nie wspominając o ich zachowaniu nad wodą.
Chciałbym wskazać na pewną rzecz. Piszesz
'Dawniej składki były śmiesznie niskie i było ryb, były wody zadbane a teraz co jest?'Zapytam Cię więc. Uważasz, że dawniej były ryby, ponieważ zarybiano? A co by było, gdybym Ci powiedział, że dawniej były stada wielkie ryb, które sam się 'odnawiały', zaś zarybienia tylko przyspieszyły wyjałowienie wód?
To co musimy zrozumieć, to fakt, że zarybienia są potrzebne jak woda jest pusta, ale jak już są tam ryby, to trzeba zadbać aby powstały 'stada', które sprawią, że woda sama będzie się odnawiać. Narybek takiego lina z zarybień ma niską przeżywalność, podobnie jak szczupaka, naturalny zaś chów to o wiele zdrowsze i przystosowane do danego zbiornika ryby, genetycznie i nie tylko. Tak więc trzeba bazować na tarle naturalnym, wspomagać się zaś tylko zarybieniami. W polskich realiach, trzeba dać fanom mięsa 'mięcho' - czyli do kilku wanien walić karpia non stop, w innych zaś wodach odbudowywać pogłowie ryb. Bo jeżeli na danym zbiorniku, co ma 5 hektarów, masz teraz 30 linów powyżej 40 cm, trzy razy tyle pomiędzy 30 i 40cm i 100 mających 20-25 cm z poprzedniego zarybienia, to 3/4 z nich zostanie odłowiona zanim się wytrą. WIęc się zarybi - i tak w koło Macieju. Jeżeli jednak zbudować by stado 300 linów powyżej 40 cm i wprowadzić górny wymiar ochronny,m przy zachowaniu dolnego, to wtedy ryby same się będą wycierać, i nie potrzeba żadnych zarybień. To samo wprowadzone w całym okręgu, i nagle jest sporo lina. Limit 2 sztuk dziennie pomiędzy 30-40 cm, i jest sielanka. Za pięć lat można zwiększyć limity...
Tak to powinno wyglądać! Nie system - odłowiono 90% procent lina, wprowadzamy nowego. Bo w ten sposób właśnie, ja łowię na sesji po kilkanaście linów od 40 do 55 cm, a w Polsce się łowi jednego dwa, pomiędzy 25 a 30 cm... Zarybianie więc niewiele daje, sprawia tylko, że wydajemy masę kasy, a efektu i tak brak. Po co - jeszcze raz zapytam, takie walenie ryb do wody które odłowione zostaną za 5-6 miesięcy?
Po prostu - polscy wędkarze są jak lisy, którym ciężko wytłumaczyć, że jak capną jedną kurę raz na jakiś czas, to właściciel machnie ręką i nie zrobi nic. Oni muszą jednak wyrżnąć wszystko co pływa i wchodzi na wędkę, i potem jest co jest. Czyli inwestycja w maszynkę do mielenia rybek do 30 cm, oraz sny o potędze sprzed kilkunastu lub kilkudziesięciu lat.
I właśnie rejestry są super, bo jak się zdyscyplinuje już wędkarzy, to dzięki nim za darmoszkę można robić to, co ichtiologom zajmuje kilka dni - czyli badania jakieś wody. Można samemu zobaczyć 'co w trawie piszczy'. Można zamiast 10 ichtiologów mieć dwóch, bo oni dostają materiały do ręki, które wyręczają ich w ciężkiej pracy. Wtedy właśnie płacisz mniej za dobre(!) wody.
Oczywiście wykorzystanie dzisiejsze rejestrów to kpina.
Musimy zrozumieć, że rejestry są bardzo przydatne, ale w określonym przypadku. Obecnie dzięki nim można złapać za rękę tych co łamią regulamin, co jest pozytywne (bo jak bez tego coś udowodnić komuś?), jednak jednocześnie bardzo upierdliwe.
I na koniec - jeszcze jedna sprawa. W Polsce powinno być tak, że kara się dane koło lub okręg za łamanie przepisów przez wędkarza. A więc PSR łapie Kowalskiego, który łamie przepisy, i oprócz kary dla niego, idzie kara dla koła lub okręgu. Na przykład znika 2000 PLN z depozytu jaki trzeba zapłacić za dzierżawę zbiornika. Wtedy piłeczka byłaby krótka. Kowalski wyleciałby z hukiem z koła i z PZW, zaś samo koło pilnowało swoich wód. Jak? A różnie! Płaciłoby się więcej składek na ochronę chociażby, organizowało patrole SSR. Wtedy Ci ludzie jakby złapali jakiegoś gościa na łamaniu przepisów, pięknie by to załatwili, zapewniam. Wykluczenie ze związku i pa jak parasol! W ten sposób PSR nie musiałby zwiększać ilości funkcjonariuszy - ci jakby się gdzies pokazali, to by była panika. 2 lata i bylibyśmy wzorcowy krajem jeżeli chodzi o przestrzeganie przepisów!
